Kolejny sezon pszczelarski

Trybuna Górnicza  autor: Kajetan Berezowski

Z górnictwem związał się przypadkowo, podobnie jak z pszczelarstwem.
Dziś nie żałuje tamtych decyzji. Po szychcie zagląda do pasieki i zachęca innych, by poszli w jego ślady.
Zbliża się zima. Wielu z nas zaopatruje się w miód. Na jakie jego cechy charakterystyczne warto zwrócić uwagę, żeby nie dać się oszukać? Przede wszystkim na konsystencję. Warto sięgnąć po produkt już do pewnego stopnia skrystalizowany, bo jest to naturalna cecha miodu w zależności od gatunku. 
Zbijają się w kłąb
Prawda jest taka, że na pierwszy rzut oka nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy mamy do czynienia z autentycznym miodem, czy podróbką. Pozostaje wierzyć w uczciwość właściciela pasieki – przyznaje Jacek Chodzidło, nadsztygar górniczy z ruchu Piast kopalni Piast-Ziemowit.
O swej pasji mógłby opowiadać godzinami. Właśnie rozpoczął kolejny sezon pszczelarski. Tak, to nie żadna pomyłka. Pszczelarze właśnie jesienią rozpoczynają starania o to, by latem pasieka zebrała obfity plon. Głównym zadaniem jest dostarczenie pszczołom odpowiedniej ilości pokarmu, aby zdołały wytworzyć ciepło do ogrzania rodziny. Wbrew potocznym opiniom pracowite te owady nie zapadają wcale w zimowy sen, a jedynie zbijają się w kłąb. W ten sposób czekają na cieplejsze, wiosenne dni.
W zasadzie pszczół w ogóle nie trzeba by dokarmiać, gdyby nie fakt, że to właśnie my pozbawiamy je ich naturalnego pokarmu, który wytwarzają, czyli miodu. A zatem o tym, czy zbiorą one dla nas miód latem, decyduje to, w jaki sposób będziemy je karmić jesienią. Stosuje się do tego syrop cukrowy lub gotowe preparaty, tzw. inwerty. Są to produkty wytworzone na bazie buraków i zboża – opowiada Jacek Chodzidło.
Ciekawe jest też samo życie pszczół. Żeby przyjść na świat, muszą się wygryźć, a dokładniej, przegryźć warstwę wosku przykrywającą komórkę, w której dorastają. Dojrzewanie trwa 21 dni. Pierwszym zadaniem młodej pszczoły jest sprzątnięcie po sobie komórki, z której się wygryzła, przygotowując ją do zasiedlenia przez kolejne pokolenie. Młoda pszczoła staje się zbieraczką dopiero po dwóch tygodniach. W tym czasie karmi młode larwy, buduje plastry i jest strażniczką. Niestety, życie tych owadów nie jest długie. Pszczoła robotnica żyje około sześciu tygodni. Po prostu, umiera z... przepracowania.
Na szczęście pszczoła matka, która może żyć do 5 lat, składa dziennie do 2 tys. jaj. Średnia pszczela rodzina liczy sobie nawet 50 tys. pszczół. Ale są też rodziny liczące po 100 tys. owadów. Jest zasada – jedna rodzina, jeden ul. W mojej pasiece znajduje się obecnie dziewięć uli – wyjaśnia pszczelarz z Tychów. 
Dzieło przypadku
Jacek Chodzidło zawsze podkreślał, że pszczelarstwo nie jest dla niego źródłem utrzymania, lecz pasją. Ta zaś okazała się dziełem przypadku.
To trochę tak, jak z moją górniczą profesją. Miała być okresem przejściowym, w którym odpracuję wojsko, a stała się źródłem utrzymania. Z początku nie było łatwo, ale z czasem zacząłem rozumieć, że nie są ważne warunki, w których przyszło pracować, ale ludzie, z którymi się pracuje. Robota w kopalni przynosiła mi coraz więcej satysfakcji. Szczególnie ważnym etapem był okres, w którym pełniłem funkcję kierownika oddziału, a potem nadsztygara. Z pszczelarstwem było podobnie. Pewnego dnia pojechałem w odwiedziny do mojego ojca chrzestnego, który leżał w szpitalu. Powitał mnie serdecznym uśmiechem, a następnie zapytał, czy zajmę się jego pszczołami, gdyby coś z jego leczeniem poszło nie tak. Zgodziłem się i po roku ule z pszczołami były już moje. Przyznam, że miałem wówczas małe pojęcie o tym, za co się biorę. Zaledwie trochę przygotowania teoretycznego. W pierwszym tygodniu pszczoły zamiast w ulu, siedziały na drzewie. Nie zraziłem się. Czytałem, obserwowałem pszczoły i radziłem się innych. Pomogło – przyznaje nadsztygar z Tychów.
Jak sam powiada – żeby zrozumieć pszczoły, trzeba bacznie obserwować przyrodę, kolejność kwitnięcia roślin, temperaturę, zachowanie się tych owadów w zależności od pogody.
Coraz bardziej wszystko to mi się podobało. Zrezygnowałem z uli drewnianych. Sam wykonałem dziewięć styrodurowo-drewnianych. Są dużo lżejsze – opowiada Jacek Chodzidło. 
Poznać, a potem korzystać
Kiedyś ktoś zapytał go o to, co łączy zawód górnika z pasją pszczelarza. Odpowiedział bez wahania: na pewno pokora wobec praw natury. W obu wypadkach najpierw trzeba starać się ją poznać, a potem z niej korzystać. Poza tym w pasiece nie ma dwóch jednakowych rodzin, podobnie jak w kopalni nie ma dwóch jednakowych ścian czy przodków.
Zachęcam do założenia własnej pasieki, nie wymaga to wielkich nakładów finansowych. Ważne jest, aby nie być uczulonym na użądlenia, których nie sposób uniknąć, i mieć gdzie trzymać ule – podsumowuje pszczelarz.
W grudniu Jacka Chodzidłę czekają jak każdego roku dwa święta: Barbórka, a trzy dni potem święto pszczelarzy, czyli dzień św. Ambrożego.