Czeskim ratownikom przyszli z pomocą koledzy z CSRG

Portal gospodarka i ludzie  autor: Kajetan Berezowski

Czescy ratownicy szykują 3 maja br. uroczystości upamiętniające 40. rocznicę
katastrofy w ruchu Barbara kopalni 1. Maja w Karwinie. Ponieśli w niej śmierć także polscy górnicy. W akcji ratowniczej wzięli udział m.in. ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Dym dochodzący z rejonu z wyrobiska „40 360 a” zgłosił rankiem 3 maja 1981 r. metaniarz. Około godziny 7.00 było już jasne, że wybuchł pożar. Na pomoc wezwano zastępy ratownicze z Głównej Stacji Ratownictwa Górniczego w Ostrawie-Radwanicach. Ratownicy, po dokonaniu odpowiednich pomiarów, nie mieli już wątpliwości, że doszło do zapalenia metanu.
Górnicy pracujący najbliżej zagrożonego rejonu próbowali gasić pożar wodą, ale na nic się to zdało. Była jeszcze możliwość użycia generatora piany, lecz okazało się, że brakuje ciśnienia w rurociągu doprowadzającym wodę. Była niedziela, a na weekendy zwykle wyłączano wiele urządzeń, które wydawały się kierownictwu zakładu zbędne przy ograniczonym ruchu kopalni. 
Padła koncepcja, aby odgrodzić zapożarowany rejon od reszty podziemnych wyrobisk tamą. W trakcie, gdy ratownicy ją budowali, nastąpił wybuch. Była godzina 16.58 – wspominają świadkowie wydarzenia. 
Wówczas na dole interweniowało 26 ratowników z 56 wezwanych do prowadzenia akcji. Obecne były także osoby z kierownictwa kopalni, w tym dyrektor.
Druga eksplozja nastąpiła o godzinie 17.31. Była zdecydowanie silniejsza od poprzedniej. W jej wyniku trzech ratowników poniosło śmierć na miejscu. Dwudziestu dwóch odniosło rany, w tym jedenastu ciężkie. Czterech z rannych ratowników zmarło później w szpitalu.
Ocalałymi opiekowali się lekarze ze szpitali w Karwinie, Hawierzowie i Ostrawie, w tym pracownicy ówczesnego centrum poparzeń w Zábřehu.
Zginęli m.in. polscy ratownicy zatrudnieni wówczas w czeskich kopalniach: Władysław Wojtowicz z Zakładowej Stacji Ratownictwa Górniczego kopalni 1. Maja i Leopold Sikora, pracownik ZSRG kopalni Prezydent Gottwald.
Śmierć poniósł także a Rudolf Staňa, dyrektor kopalni 1. Maja.
Ratownicy długo nie potrafili skutecznie stawić czoła zagrożeniu. Wezwano więc na pomoc kolegów z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Mieli oni w swym wyposażeniu generator parowo-gazowy GAG-2. Dzięki jego zastosowaniu rankiem w poniedziałek, 4 maja możliwe było częściowe zażegnanie zagrożenia. Budowa zapór została ukończona dopiero nazajutrz wieczorem, 5 maja. Rankiem w środę, 6 maja kopalnia wznowiła normalny ruch.
To była jedna z największych tragedii w historii czeskiego górnictwa węgla kamiennego. Stała się przyczynkiem do zaostrzenia przepisów mających na celu podniesienie poziomu bezpieczeństwa załóg. Wprowadzono systematyczne przeglądy instalacji wodociągowych i uregulowano zasady wkraczania do zagrożonych wyrobisk osób, które powinny przebywać w sztabie akcji ratowniczej na powierzchni. Z kolei Główna Stacja Ratownictwa Górniczego zakupiła wytwornicę parowo-gazową. Górników zatrudnionych w zagrożonych rejonach kopalń wyposażono w ognioodporne ubrania robocze – wspomina Václav Tesarčík z Głównej Stacji Ratownictwa Górniczego w Ostrawie-Radwanicach.
O tragedii przypomniał kwietniowy numer miesięcznika Hornik czeskiej spółki OKD.