Pozwólmy działać

autor: JM

 polskim kopalniom. Argumentów za jest wiele
 
Z jakim problemami i wyzwaniami związanymi z górnictwem będą musieli zmierzyć się rządzący? - z takim pytaniem portal netTG.pl Gospodarka-Ludzie zwraca się do ludzi związanych z branżą węglową. Swoimi spostrzeżeniami w tej kwestii podzielił się prof. AGH dr hab. inż. Paweł Bogacz z Wydziału Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
- W powyższym pytaniu pojawiają się dwa bardzo ważne słowa: wyzwania oraz problemy. Mam nadzieję, że oba przypadki będzie można wykorzystać jako szanse. W tym celu należy korzystać z dobrej woli oraz z wiedzy, a także patrzeć długofalowo i widząc pełen kontekst – zaznaczył na wstępie prof. Bogacz.
 Najważniejszym elementem jest w moim odczuciu odpowiednie, racjonalne postawienie celu i następnie jego mądra realizacja. Przyjęta w 2019 roku strategia Europejskiego Zielonego Ładu określiła zasadniczy dla siebie, a więc i dla całej Unii Europejskiej cel pozostania przez Europę pierwszym na świecie neutralnym klimatycznie kontynentem. Nie chcę odnosić się niniejszym do tego, czy realizacja tego celu jest realna w zakładanym czasie przy obecnym stanie technologii, choć wydaje się, mówiąc delikatnie, że nie będzie to proste. Mam natomiast i przede wszystkim wrażenie, że prowadzony obecnie sposób jego realizacji jest nieodpowiedni. Z tego więc powodu opieram swój apel na potrzebie rewizji i zmiany tego sposobu. Postaram się go poniżej pokazać w ujęciu idei zrównoważonego rozwoju, do której zresztą tak mocno odnosi się sama strategia Europejskiego Zielonego Ładu – wskazał naukowiec.
Jak podkreślił, koncepcja zrównoważonego rozwoju nakazuje traktować wzrost ekonomiczny w ujęciu jego równości z wymogami środowiskowymi i społecznymi.
- Odnosząc się do pierwszego wymiaru, a więc wymiaru ekonomicznego, należy przywołać teorię zasobów rzadkich, a więc jedną z najważniejszych teorii ekonomii. Wynika ona z ograniczoności zasobów, wskazując w sposób bezpośredni, że to te kwestie (w aspekcie ziemi, kapitału i pracy) są najważniejszymi determinantami wzrostu gospodarczego, za który odpowiada mikroekonomicznie krzywa możliwości produkcyjnych, a makroekonomicznie produkt krajowy brutto. To, że oparliśmy się jako Polska i świat na zasobach naturalnych wynikało i wciąż wynika z następujących kwestii. Potrzebujemy zasobów i zawsze będziemy ich potrzebować oraz jesteśmy ich rezerwuarem, ale tenże jest rozproszony w różnym stopniu pomiędzy różnymi kontynentami i państwami. Polska została obdarzona bardzo dużymi zasobami węgli i to właśnie one pozwoliły nam stworzyć w ostatnich dziesięcioleciach odpowiedni system energetyczny, opierający się właśnie na nich. Umożliwiło to wytwarzanie szeroko dostępnej i taniej (w ujęciu kosztu bezpośredniego) energii, a także stworzenie stabilnego rynku mocy. Jeśli włączymy w powyższe górnictwo metali oraz węgla koksowego, to możemy śmiało powiedzieć, że na tej, górniczej bazie zbudowaliśmy i wciąż budujemy nasz dobrobyt gospodarczy. Nie byłoby go, gdyby nie nasze zasoby. Oczywiście, złote lata górnictwa węglowego mamy już dawno za sobą, gdyż wyeksploatowaliśmy już znaczącą część zasobów węgli znajdujących się na Górnym Śląsku. Wciąż występuje tam jednak wiele pól perspektywicznych, a świetne możliwości dalszego rozwoju może mieć eksploatacja w Lubelskim Zagłębiu Węglowym. Biorąc pod uwagę dostępność do własnych zasobów, posiadany know how, a także determinanty związane z niskimi kosztami bezpośrednimi, kwestią strategiczną powinno być wykorzystanie energetyki węglowej jako stabilizatora rynku energetycznego. Przy dalszym, niezwykle potrzebnym rozwoju energetyki opartej na OZE (głównie w aspekcie rozproszonym), ale biorąc pod uwagę jej niestabilność wynikającą z warunków pogodowych oraz braku odpowiednich na chwilę obecną przemysłowo rozwiązań służących magazynowaniu energii, głównie w aspekcie naszego położenia geograficznego Polski i jej nizinnego charakteru, rynek mocy musi być oparty na paliwach kopalnych (przy okazji zwróćmy uwagę na to, że takim paliwem jest także paliwo jądrowe). Wiedząc, że są to paliwa rzadkie, które jak pokazała wielokrotnie historia i pokazuje to teraźniejszość, mogą być wykorzystywane przez ich posiadaczy do sterowania rynkiem, a nawet do szantaży, system taki powinien być oparty na naszych paliwach. Paliwami tymi są węgle, tak kamienne, jak i brunatne. Taki model stosują także Stany Zjednoczone oraz Chiny, a więc największe gospodarki na świecie. Do czasu wynalezienia skutecznych i efektywnych magazynów energii nie widzę innej szansy na stabilność rynku energii, w tym w aspekcie rozwoju OZE – powiedział prof. Bogacz.
Paradoksalnie o poprawności powyższego mówi także kolejny, drugi wymiar, a więc wymiar środowiskowy. Jest bowiem swoistą tajemnicą poliszynela to, że surowce do wytwarzania źródeł odnawialnych, będące zresztą surowcami kopalnymi, m.in. kobalt, nikiel, lit, metale ziem rzadkich, są produktami, których wydobycie i rafinacja powodują niejednokrotnie w całym cyklu życia znacznie większe emisje gazów cieplarnianych (GHG) i znacznie większą degradację środowiska, niż w przypadku węgli. Również i gaz ziemny transportowany na dużych odległościach, przy dokonywanych zmianach stanu skupienia, emituje, co wykazały także me badania z 2022 roku, dużo większe wartości GHG, niż wydobywane i spalane na miejscu węgle, głównie węgiel kamienny. Powyższe dane pokazuje tak Międzynarodowa Agencja Środowiska - IAE, jak i brytyjska, największa i najbardziej rozbudowana europejska baza śladu węglowego - DEFRA. W tym pierwszym przypadku – raport The Role of Critical Minerals in Clean Energy Transitions, wskazano na fakt olbrzymiego zapotrzebowania na pierwiastki metaliczne w przypadku energetyki czystych technologii w stosunku do technologii standardowych, przenoszących się tym samym ich ślad węglowy. Należy na przykład wiedzieć, że każdy 1MW energii instalowanej w elektrowniach wiatrowych na morzu (tzw. offshore wind) wiąże się z zapotrzebowaniem na ponad 15000 kg metali, przy niespełna 3000 kg w przypadku energetyki węglowej. Podobnie sytuacja ma się w przypadku branży transportowej. Nie ma się więc co dziwić w powyższym kontekście, że w układzie LCA (analizy w cyklu życia produktu) jednymi z najwyżej emisyjnych produktów na świecie są baterie Ni-Mh oraz Li-Ion. Szukamy oczywiście jako ludzkość rozwiązań służących znaczącemu obniżaniu emisyjności w cyklu życia OZE, pozwalających na obniżenie ilości zużywanych pierwiastków krytycznych, zwiększanie ich produkcji, w tym odzysku (tu perłą w polskiej koronie jest KGHM Polska Miedź S.A.), a także substytucji. Obok powyższego powraca również pytanie o, a wręcz potrzeba, pracy nad rozwiązaniami, które pozwolą poradzić sobie z okresem przejściowym, dając stabilność rynku, ale będąc pod tym kątem także stosunkowo efektywnymi środowiskowo. Daje je energetyka oparta na węglowych paliwach kopalnych. Związana zresztą z nią emisja GHG może być z sukcesem i względnie tanio wyłapywana, transportowana i zatłaczana przy użyciu technologii CCS/U. Z sukcesami takie projekty realizowane są przez kilka krajów europejskich, w tym głównie przez Norwegię. Pomyślmy o tym i działajmy w tym kierunku – zaznaczył naukowiec z AGH.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę trzeci, a tak naprawdę najważniejszy aspekt zrównoważonego rozwoju, a więc ludzi, to i on przemawia za walką o górnictwo. Ludzie są przecież najważniejsi. Trzeba pamiętać, że w górnictwie węgla kamiennego do celów energetycznych oraz węgla brunatnego pracuje w Polsce około sto tysięcy osób. Do tego wiemy, że na jedno miejsce pracy w kopalni przypadają cztery miejsca pracy w jej otoczeniu. Dochodzą do tej grupy pracownicy elektrowni i ciepłowni bazujących na węglu i innych paliwach kopalnych. To pokazuje moim zdaniem od strony społecznej olbrzymią, sumując dane Głównego Urzędu Statystycznego oraz Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, ponad 700 tysięczną skalę odpowiedzialności. Ci ludzie powinni mieć zapewnioną stabilną pracę, żeby móc godnie żyć. Nie widzę natomiast na dającym się zobaczyć stole takowych rozwiązań, które szacuję na kwotę mogącą sięgać 600 mld złotych. Opieram się w tej kwestii na wyliczeniach ekspertów z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, którzy wyliczyli, że zastąpienie miejsc pracy w samej tylko Polskiej Grupie Górniczej i jej otoczeniu, to koszt od 190 do 240 mld zł. Z kolei moje wyliczenia z 2021 roku wskazują, że w gronie powyższych osób, znajduje się prawie 400 tys. ludzi będących tzw. jedynymi żywicielami rodzin, których gospodarstwom domowym grozi w przypadku utraty pracy zubożenie społeczne. Zmiana w powyższych kwestiach wymaga czasu. Proszę spojrzeć, że w nawet tak zamożnych i działających systemowo Niemczech, gdzie decyzje o zamknięciu kopalń w Zagłębiu Ruhry w końcówce XX i początkach XXI wieku podejmowano jeszcze w latach 60-tych i tylko z powodów sczerpywania się zasobów, sytuacja wciąż nie jest łatwa. W grudniu 2018 roku Niemcy zamknęli tam ostatnią kopalnię węgla kamiennego. Choć przygotowywali się do tego 50 lat, to i tak średnie bezrobocie w okolicach Kaiserslautern jest o krotność wyższe (prawie 12 proc.), niż średnie w Niemczech – dodał prof. Bogacz.
Jak wskazał również w kontekście społecznym nie można również zapomnieć o tym, w jakich warunkach - a można to zobaczyć na otwarcie publikowanych zdjęciach - pracują pracownicy, często dzieci, w kopalniach Afryki lub Azji, do których przenosi się górnictwo.
- Zamykając więc kopalnie w Polsce zwiększamy popyt i poniekąd otwieramy kopalnie, w których praca często prowadzona jest bez żadnego poszanowania praw człowieka oraz zasad BHP – przestrzegł naukowiec.
- Podsumowując, polecam rządzącym, by wyciągnęli wnioski ze wszystkich powyższych przykładów i lekcji. Tam, gdzie jest to uzasadnione ekonomicznie pozwólmy działać polskim kopalniom, zawracając wypracowane zyski na sprawiedliwą transformację. Takową, sprawiedliwą transformacją będzie w moim odczuciu taka, która poza powyższymi elementami uwzględni także kwestie emisji gazów cieplarnianych w całym cyklu życia produktu, bezpieczeństwo i sprawiedliwość energetyczne oraz dobrostan ekonomiczny. Idźmy ku rzeczywiście sprawiedliwej transformacji. Mam nadzieję, że jest jeszcze na nią szansa – podkreślił prof. Bogacz