Dwanaście zespołów ratowniczych

autor: Kajetan Berezowski

w trakcie ćwiczeń mierzyło się z poważnymi przypadkami
 Alarm w Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach. 40 m pod ziemią doszło do wypadku. Pomocy wymaga co najmniej kilku ludzi w różnym wieku. Do akcji wkraczają służby ratownicze. Ratownicy udają się na dół wyciągiem szybowym oraz przedziałem schodowym. Zabierają ze sobą sprzęt specjalistyczny.
Sytuacja pod ziemią jest bardzo dynamiczna. Poszczególne grupy ratowników rozdzielają się i podążają w dwóch kierunkach. Pierwszy zastęp dociera po zaledwie jednej minucie do pierwszej poszkodowanej. Okazuje się nią kilkunastoletnia dziewczyna. W wąskim wyrobisku trudno się poruszać. Jest chłodno, ciemno i mokro. Ratownicy rozkładają sprzęt specjalistyczny i medykamenty. Rozpoczyna się walka o życie pacjentki.
- Dziecko ci odpływa, nie widzę ruchów oddechowych, żadnych świstów oddechowych, nie czyta saturacji, będzie potrzebna maska twarzowa – ocenia jeden z interweniujących ratowników.
Nie ma poprawy, obrzęk górnych dróg oddechowych. Trzeba podać adrenalinę - informuje drugi.
Wszystko to dzieje się w obecności postronnych osób nerwowo reagujących na kolejne poczynania ratowników. Słychać krzyki i ponaglenia. Ktoś z zespołu ratowniczego próbuje uspokoić grupę ludzi. W końcu dziewczyna odzyskuje przytomność. Teraz trzeba będzie umieścić ją na noszach, przetransportować wąskim korytarzem pod szyb, wydać na powierzchnię i przekazać w ręce lekarzy.
W sąsiednim wyrobisku zastęp ratowniczy stara się przywrócić funkcje życiowe trzydziestolatkowi.
Mężczyzna reaguje na ból, jakość pomiaru ciśnienia jest niska, wynosi około 70/40, tętno ok. 65 uderzeń na minutę, odprowadzeniowe, badam głowę, nie widzę obrażeń, lewa noga tętna brak, jest zimna – ocenia ratownik.
Po kwadransie udaje się przywrócić poszkodowanemu czynności życiowe. Ma rozlegle obrażenia. Zostaje zaopatrzony i odstawiony na noszach pod szyb.
Najtrudniejsza akcja ratownicza odbywa się w rejonie przystanku łodzi. Ratownicy stwierdzają zatrzymanie krążenia. Poszkodowany jest podłączony pod respirator i defibrylator. Nie oddycha samodzielnie. Resuscytacja udała się. Trzeba będzie go przetransportować łodzią pod szyb, wydać na powierzchnię i przekazać Lotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu. Praca serca chorego jest non stop monitorowana na ekranie mobilnego elektrokardiografu.
W sumie 12 zespołów ratowniczych w trakcie ćwiczeń mierzyło się z poważnymi przypadkami. Były to urazy głowy, złamanie otwarte kości udowej, hipotermia, zatrzymanie akcji serca. Ćwiczono ewakuację i transport poszkodowanych.
Podziemia Zabytkowej Kopalni Srebra to doskonałe miejsce do tego rodzaju manewrów. Ratownicy sprawdzają swoją wiedzę i umiejętności. Od kwalifikowanej pierwszej pomocy po medyczne czynności ratunkowe. Zwykle ćwiczą na powierzchni, mało kiedy mogą odbyć sprawdzian pod ziemią, gdzie jest ciasno, ciemno, głośno, zimno i mokro, a źródłem światła jest własna latarka – podkreśla Aleksandra Trybus, ratowniczka medyczna, członkini Harcerskiego Klubu Ratowniczego w Tarnowskich Górach.
Do poszkodowanych interweniujący ratownicy musieli docierać z noszami, pokonując wąskie i niskie wyrobiska, a pomocy udzielali w półmroku, na spągu lub w łodzi.
W ćwiczeniach wzięli także udział strażacy, ogn. Kamil Cierpiał i asp. Krzysztof Grin z Państwowej Straży Pożarnej. Ten pierwszy wspominał akcję sprzed ośmiu lat, kiedy to w Sztolni Czarnego Pstrąga doszło do incydentu. Siedem łódek przechyliło się i nabrało wody, której temperatura wynosiła ok. 6 st. C. 50 osób znalazło się w stanie zagrożenia. Była to wycieczka Koła Gospodyń Wiejskich z Ochab. Jak podano - część pań nie zastosowała się do komunikatów związanych z bezpieczeństwem. Strażacy pomogli im wydostać się z wodnej opresji.
- W podobnych sytuacjach wybucha panika, trzeba umieć nad nią zapanować. Szkolimy się w tym kierunku – tłumaczył ogn. Kamil Cierpiał.
Tarnogórska kopalnia jest miejscem całkowicie bezpiecznym, ale mogą pojawić się różne sytuacje, jak to w życiu codziennym bywa. Problemy kardiologiczne, zasłabnięcia, napady lęku, urazy głowy, klaustrofobia, z takimi zdarzeniami już przyszło mierzyć się przewodnikom oprowadzającym turystów po tarnogórskich podziemiach.
- Ale prócz tego może komuś przydarzyć się zawał serca lub poważniejsza kontuzja. Do dyspozycji były tym razem nie tylko fantomy, ale także żywi pozoranci. Czynności ratowników były oceniane. Na tej podstawie dowiedzieli się, jakie elementy muszą jeszcze poprawić – wyjaśniał Rafał Bartoszek, ratownik medyczny sędzia.
Tarnogórski obiekt odwiedza rokrocznie tysiące osób.
- Mieliśmy gości z ponad 90 krajów. Często są to osoby, które nie mówią o swoich lękach i chorobach. Wychodzą one dopiero pod ziemią. To jest specyficzne miejsce, stąd kładziemy nacisk na bezpieczeństwo. Ćwiczyły już u nas służby specjalne, policja i przewodnicy psów. Szkolimy w ewakuacji z chodnika wodnego i z szybu. Musimy być przygotowani zarówno na wizytę ważnej osobistości, jak i na sytuację, gdy zawiedzie agregat prądotwórczy – tłumaczy Zbigniew Pawlak, prezes zarządu Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, które zawiaduje Zabytkową Kopalnią Srebra.
Dla wielu czynnych ratowników były to pierwsze tego rodzaju ćwiczenia.
- Nabraliśmy sporego doświadczenia – komentowali Krzysztof Krupnik, Michał Dziewidok, Piotr Łaś i Michał Modzelewski, studenci II i III roku Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Absolwenci tej uczelni: Michał Duda, Marta Szkoda i Paulina Kańtoch pracują razem w jednej stacji ratownictwa w Rudzie Śląskiej. Oni równie wysoko ocenili odbyte szkolenie.
- Przyjechaliśmy sprawdzić się w warunkach kopalnianych. Ćwiczenia uświadomiły nam, w jaki sposób przygotować siebie i sprzęt do podobnej akcji, wreszcie jak bezpiecznie transportować pacjenta w tak ekstremalnych warunkach – przyznała Marta Szkoda.
Swą wiedzą służyli wszystkim Daniel Pandurski i Leszek Florczyk, ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, która zabezpiecza działalność Zabytkowej Kopalni Srebra na co dzień.