Moim zdaniem - Górnicze groby


Ta największa z 1942 roku wydarzyła się w kopalni “Honkeiko” w Mandżurii, gdzie od wybuchu najpierw metanu, a potem pyłu węglowego, zginęło 1527 górników. W Europie największa katastrofa wydarzyła się w kopalni “Courriers” we Francji, gdzie od wybuchu pyłu węglowego zginęło 1099 górników.
Na Śląsku największą katastrofą był wybuch pyłu węglowego w kopalni “Rozbark”, wówczas “Heinitz”, gdzie w 1923 roku zginęło 145 górników. Natomiast na Dolnym Śląsku od wyrzutów gazów zginęło w 1930 roku 151 górników w kopalni “Wacław”, a po 6 latach kolejnych 180-ciu w kopalni “Nowa Ruda”. Po II wojnie światowej w pożarze na “Łagiewnikach” ginie 21 osób w 1951 roku, a po trzech latach na “Barbarze - Wyzwoleniu” w Chorzowie ginie 82 górników, 3 lata póżniej na “Sośnicy” - 42 górników.
Z opowieści ówczesnego Ministra Górnictwa Jana Mitręgi zapamiętałem, że po tych tragediach goszcząca w USA delegacja przywiozła ze Stanów pochłaniacze, które od wtedy do dziś, oczywiście w formie bardzo udoskonalonej, stanowią osobiste wyposażenie każdego zjeżdżającego pod ziemię górnika. Jednak ich niedoskonałość, wówczas działanie tylko przez 30 minut, oraz błąd w sztuce prowadzącego akcję Kierownika Ruchu Zakładu Górniczego, spowodował śmierć 72 górników w pożarze na kopalni “Makoszowy” w Zabrzu.
Tą akcję pamiętam stąd, że jako 9-letni chłopak stałem z Matką na bramie kopalni i czekałem czy wyjedzie z dołu mój Ojciec - Eryk Steuer - wówczas sztygar kierujący bazą ratowniczą na dole kopalni. Ojciec wyjechał i wszyscy zdążyliśmy na największy pogrzeb jaki widziałem, kiedy z kościoła św. Anny w Zabrzu, po mszy którą prowadził wielki kapłan ks. Franciszek Pieruszka, wyprowadzono 59 trumien, którym towarzyszyli górnicy z zapalonymi “benzynkami".
Jedyna w swoim rodzaju była katastrofa w Kopalni “Zabrze - Zachód”, gdzie w roku 1961 zerwała się w szybie klatka pełna ludzi na dolnym piętrze, gdzie po zderzeniu z dnem szybu, to wysokie na 190 cm piętro zgniotło się do 50 cm niemiłosiernie dewastując 14 ludzkich ciał. Po tej akcji przyszli do domu z kopalni zawiadomić Matkę o śmierci mojego Ojca, który był tam sztygarem. Po 26 godzinach żałoby okazało się, że zginął inny Steuer, a ojciec przez dobę z pozostałymi ratownikami wyszarpywał spośród pogniecionego żelastwa i kilkutonowej liny szybowej resztki ciał.
Zupełnie inną, bo wodną akcją była katastrofa w kopalni “Generał Zawadzki” w Sosnowcu. Tą płytką kopalnię zalała woda i wszystkich ludzi uratował brawurową akcją wówczas 28-letni inżynier Bogdan Ćwięk, po latach Dyrektor Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego i prezes Fundacji Rodzin Górniczych.
Swego bohatera miała też katastrofa zawałowa w kopalni “Rokitnica”, gdzie zginęło 18 górników, a przeżył Alojzy Piontek, którego pierwszym pytaniem po 7 dniach w zawale było pytanie o wynik meczu Górnika Zabrze. W 1974 roku już jako ratownik brałem udział w akcji po wybuchu metanu w kopalni “Silesia” w Czechowicach, gdzie zginęło 34 górników, a 5 lat później w pożarze po zapaleniu się taśmy było tam 21 ofiar.
I tak co roku, w zbiorowych katastrofach i w indywidualnych wypadkach giną pod ziemią ludzie, którzy świadomie wybrali ten zawód i wszyscy Oni bardzo chcieli żyć. Wielu ma zbiorowe groby, na których nawet po 100 latach palą się świeczki zapalane przez prawnuków lub młodszych kolegów którzy przeżyli.
Ale są też i tacy, którzy grobów nie mają, bo ciał Ich nigdy nie wydobyto. Wtedy kilkaset metrów nad ich ciałem na powierzchni stoi krzyż, czasem na placu, czasem na poboczu, czasem na łące - i tam też są znicze, bo przynajmniej tyle możemy dla Nich zrobić.
Wtedy stajemy w poczuciu winy i bezsilności nad mogiłą człowieka, który zginął a mógł żyć. Pozostaje jednak dręczące pytanie, dlaczego mimo całej wiedzy, doświadczenia, sprzętów Oni zginęli ? Jedno jest bezsporne - nawet jeżeli przegraliśmy z naturą, to też z naszej winy, bo to my powinniśmy wiedzieć lepiej i więcej!
Pozostaje skrucha i wielki podziw dla Ich Rodzin, które nie pogodziły się z brakiem Ojca, Męża, Syna i dlatego stoją nad grobem, świecą lampką i mają marzenie aby był to ostatni tragicznie zmarły górnik w Ich Rodzinie - i nawet tego nie można być pewnym.

 

Jerzy Markowski