Jak chronić poprzemysłowe dziedzictwo przed barbarzyńcami we

ALEKSANDRA HAC Spółki "stoczniowe"-Prasa

Nie tylko w Łodzi fabryki padają ofiarą szukających łatwego zysku właścicieli i spekulantów z rynku nieruchomości. Z krajobrazu Gdańska znika kolebka „Solidarności”

Quod non fecerunt bar bari, fecerunt Barberini (czego nie zniszczyli barbarzyńcy, zniszczył Barberini) – tak Rzymianie skwitowali zniszczenie części Panteonu przez jednego z papieży. Wczoraj słowa te sparafrazował, opowiadając wMuzeum Sztuki najnowszą historię Stoczni Gdańskiej, dr Waldemar Affelt. Był on jednym z prelegentów konferencji Prorevita poświęconej po przemysłowym zabytkom.

– Po 1996 roku tereny stoczni ulegają intensywnym przekształceniom własnościowym. W rejestrze zabytków znajdują się jedynie plac Solidarności, brama, mur i budynek torpedowni. Pozostałe są sukcesywnie wyburzane – mówi wykładowca Politechniki Gdańskiej.

Historia kolebki „Solidarności”to niemal kalka z łódzkich doświadczeń ostatnich lat. Po upadku przemysłu włókienniczego większość fabryk została wyprzedana. Najczęściej niszczeją, niezabezpieczone przed pogodą i złodziejami albo są wyburzane – wten sposób przygotowuje się czysty plac pod chętnego inwestora.

Stocznia Gdańska to nie tylko budynki przemysłowe, lecz także mieszkalno-rezydencjalne. Do niedawna. Jeden z nich w 2006 roku zamienił się wkolonię artystów. Dwa lata później, wj eden weekend, został zamieniony wgórę gruzu. Podobnie jak część budynków, wmiejscu których stanie jedna z trybun stadionu Baltic Arena.

Gdańsk ma projekt stworzenia na terenie stoczni centrum „Solidarności”. Jednym z niewielu zachowanych elementów jest brama. – Ale w koncepcji staje się zaledwie meblem architektonicznym wo toczeniu pozbawionym kontekstu – gorzko podsumowuje Affelt.

To negatywny przykład przekształceń postindustrialnego dziedzictwa. Ale są też warte naśladowania.

Jednym z nich jest śląskie osiedle Zandka. To zespół domów robotniczych wZabrzu ufundowany przez Guido Donnersmarcka, właściciela huty. Miasto przygotowało projekt rewitalizacji osiedla, które podupadło razem z likwidacją przemysłu. Odkupiło domy od prywatnych właścicieli i sukcesywnie je remontuje. Dla mieszkańców przygotowało warsztaty, kursy i szkolenia, które pomagają im waktywizacji zawodowej po stracie pracy.

Projekt rewitalizacji objął też wprowadzenie nowych funkcji do części budynków: wdawnej sali gimnastycznej powstała scena teatralna, wbibliotece – filharmonia, aw pływalni – restauracja. Miasto nie tylko samo rewitalizuje. – Od lat poszukuje też inwestorów zainteresowanych po przemysłowymi terenami. Ta tendencja się rozwija i Zabrze staje się miastem turystyki przemysłowej – mówi Justyna Wojtas z Politechniki Śląskiej.

Zudanego śląskiego przykładu mogliby się uczyć łódzcy samorządowcy. Władze miasta kilka lat temu wymyśliły, że podobne Zandce osiedle Księży Młyn sprzedadzą prywatnemu inwestorowi. Wcześniej wyprowadzą stamtąd wszystkich lokatorów i rozsieją ich po całym mieście. Łódzki plan rewitalizacji skończył się klapą – miasto nie znalazło partnera do projektu.