Czynnik ludzki najsłabszym elementem w systemie bezpieczeństwa polskich zakładów wydobywczych

Dr inż. Piotr Buchwald

Dyr. ds. badań w Centrum Badań i Dozoru Górnictwa Podziemnego w Lędzinach

były Prezes Wyższego Urzędu Górniczego

 

 

Czynnik ludzki najsłabszym elementem w systemie bezpieczeństwa polskich zakładów wydobywczych

 

Bezpieczeństwo skuteczne albo pozorne?

 

Brak pokory dla natury a w wielu, bardzo wielu przypadkach to, co obserwuję
to elementy skrajnej nieodpowiedzialności rzutują na obecny stan bezpieczeństwa w polskim górnictwie, szczególnie dotyczy to górnictwa węgla kamiennego. Ale musimy wiedzieć,
iż samo to nie bierze się z nikąd. Często słyszę powtarzane te same stwierdzenia dotyczące przyczyn wypadków tj. nie przestrzeganie przepisów czy technologii, niewłaściwa organizacja stanowiska pracy, niewłaściwe zachowanie się pracownika. Z tymi stwierdzeniami trudno się nie zgodzić. To prawda. Jednak trzeba pójść nieco dalej i bieżącą analizę rozszerzyć o dalsze elementy. Oczywiście to wymaga szerszego, wręcz profesjonalnego podejścia do tematu. Ostatnio takie pojęcia jak kultura bezpieczeństwa, ocena ryzyka zaczęły funkcjonować w codziennych naszych wypowiedziach. Co z tego,
że powtarzamy je wielokrotnie tyle, że bezmyślnie, śmiem podejrzewać, że znacząca większość decydentów w górnictwie nie zna ich podstawowego znaczenia. W górnictwie wypadkowość pozostaje w związku z wielkością zagrożeń i ryzyka oraz poziomu kultury bezpieczeństwa. Wielkością wysokiej kultury bezpieczeństwa pracy jest „nie akceptacja” ryzyka i to bezwzględnie w jej wyższej postaci. W każdej dziedzinie życia również w górnictwie lub można powiedzieć szczególnie w górnictwie, gdzie dodatkowo kumulują się zwiększone ilości zagrożeń działania prewencyjne nabierają szczególnego znaczenia. Parę lat temu prowadziłem dokładne analizy, z których wyraźnie wynikało, że wcześnie rozpoczęta prewencja w sposób należycie prowadzona to tylko od 9-10% kosztów poważnych akcji ratowniczych, czy działań odtworzeniowych w górnictwie. Dzisiaj ten obraz finansowy
w skali procentowej praktycznie się nie zmienił. Ale prewencja dzisiaj dotyczy każdego z nas w codziennym dniu pracy w kopalni z uwzględnieniem redukcji ryzyka i zastanowienia się przez chwilę nad naszą, czyli przez nas kształtowaną kulturą bezpieczeństwa. Bardzo często poruszając istotne zagadnienia dotyczące szeroko pojętej gospodarki, w tym pochylając się nad istotnymi tematami związanymi z bezpieczeństwem pracy nie można nie zauważyć, iż tam gdzie dochodzi do odpowiedzialności wszystko staje się trudne, wręcz nierozwiązywalne. Proszę zauważyć, że każdy widzi zło i niedociągnięcia u drugiego, a nie na własnym podwórku.

Przez taki beznadziejny poziom dyskusji nigdy nie uda się rozwiązać istotnych zagadnień również w temacie dot. bezpieczeństwa załóg górniczych. Będziemy zatem dyskutowali przez kolejne 10 a może 15 lat tak jak czynimy to do chwili obecnej. Efektów nie osiągniemy żadnych. Pragnę powtórzyć to po raz kolejny „Nam w Polsce brakuje działań systemowych”. Na różnych szczeblach działalności w branży górniczej obserwujemy wyłącznie działania doraźne. Tak można działać w sytuacjach awaryjnych a nie na dłuższą metę. Nie chciałbym zatem dążyć do stwierdzenia, że w górnictwie polskim w zakresie bezpieczeństwa pracy mamy do czynienia z permanentnym stanem awaryjnym.

Bezpieczeństwo to temat niezwykle złożony aczkolwiek w wielu sytuacjach prosty
do rozwiązania. Wymaga tylko żelaznej konsekwencji. Wymaga wiedzy, doświadczenia
i spojrzenia nieco innego. Bowiem górnictwo to nie tylko splot zagrożeń naturalnych czy technicznych. To również zagrożenia społeczne stanowiące dla pracowników dodatkowe źródło stresu, osłabienia koncentracji i w efekcie mogące doprowadzić do mniej lub poważniejszych wypadków. W tej chwili jest to już problem.

Można narzekać na nie zawsze dobrze przygotowanych inspektorów czy wręcz kiepskich inspektorów. Ale to tylko część prawdy. Kulturę bezpieczeństwa w wyrobiskach podziemnych nie kształtuje nadzór górniczy czy często przywoływany z nazwy Wyższy Urząd Górniczy. Kulturę bezpieczeństwa kształtują bezpośrednio pracownicy dołowi kopalń i ich pracodawcy. Powtórzę zatem słowa, które wypowiedziałem w tym temacie dla Polskiej Agencji Prasowej. Stwierdzenie, że „ryba psuje się od głowy” dzisiaj dokładnie pasuje do polskiego górnictwa. Mamy rok 2011 a ja nie widzę żadnej prawdziwej strategii dla górnictwa opracowanej przez właściciela, jakim jest Skarb Państwa, który w tym przypadku powinien być również swoistym regulatorem wszelkich poczynań. Z drugiej strony
w dzisiejszych polskich kopalniach mamy do czynienia z kiepskim dozorem, nad czym niestety ubolewam. Ten dozór w większości nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego poziomu bezpiecznego wykonywania robót górniczych. Ale ten przeciętny dozór nie ma równolegle żadnego wsparcia ze strony kierownictw na wielu płaszczyznach zarządzania. Pracownicy fizyczni wykonują swoje czynności na tak zwane „skróty”, ponieważ jest na to akceptacja przełożonych. A akceptacja, dlatego ponieważ w wielu przypadkach dozór jest mało kompetentny, bojaźliwy i tak jak powiedziałem wcześniej nie ma wsparcia z góry.

Mówienie i afiszowanie się dzisiaj wprowadzonymi certyfikatami bezpieczeństwa staje się powoli fikcją. One w większości kopalń istnieją tylko na papierze. Kolejnym absurdalnym pojęciem są nakłady na bezpieczeństwo. Dzisiaj szafujemy pojęciem „bezpieczeństwo” pokazując opinii publicznej ile setek milionów złotych jest kierowanych na ten cel, wiedząc jednocześnie, że jest w tym duże nieporozumienie dotyczące znajomości tegoż tematu.

W tych wielomilionowych kwotach jest wiele pozycji, które nie mają faktycznego wpływu na spadek wypadkowości. Mówimy zatem w jakimś procencie o działaniach pozornych a nie skutecznych.

 

Ten temat a konkretnie przyczyny tego stanu są znane od pewnego czasu a jego podłoże obserwujemy dokładnie od czternastu lat, kiedy jednym pociągnięcie bezmyślnie zlikwidowaliśmy szkolnictwo górnicze na szczeblu zawodowym a w latach późniejszych w ramach szeroko pojętej restrukturyzacji polskiej branży wydobywczej zrezygnowaliśmy z doświadczonych specjalistów, fachowców. Nikt nie kwestionuje redukcji zatrudnienia w ramach zdrowo-rozsądkowych działań restrukturyzacyjnych. Tego jednak w Polsce zabrakło. Minęło kilkanaście lat a w zamian górnictwo nie otrzymało dosłownie nic.

W świecie nikt takiego błędu nie popełnił. Pragnę w tym miejscu przywołać dobry przykład. Szkoda tylko, że dotyczy górnictwa węgla kamiennego w Niemczech. Górnictwo niemieckie również przeprowadziło restrukturyzację samej branży i to wiele lat przed nami. Nigdy jednak nie zrezygnowano z prowadzenia szkolnictwa górniczego przy każdej kopalni
(ilość szkolących się adeptów w zależności od potrzeb) mimo to, że dzisiaj posiadają już tylko 8 kopalń gdzie w 2018 roku zaplanowano ich powolną likwidację „wygaszanie”, co zresztą jest uwzględnione w bilansie paliwowo-energetycznym gospodarki niemieckiej.

To nie brak kadr, lecz brak kadr odpowiednio przygotowanych stanowi największą bolączkę współczesnych polskich kopalń.

Patrząc z drugiej strony również dostrzegam pewne niedociągnięcia, które krępują sposób działania samego nadzoru górniczego. Wprowadzona w wielkim pośpiechu
w 2009 roku ustawa o swobodzie działalności gospodarczej (gdzie resort gospodarki
nie uwzględnił kilkaset różnego rodzaju istotnych uwag i poprawek) dzisiaj skutkuje pewnymi trudnościami w sposobie przeprowadzania kontroli. Podkreślam w tym miejscu,
że dotyczy to sposobu a nie częstotliwości przeprowadzanych kontroli. To samo dotyczy nowego projektu ustawy Prawo Geologiczne i Górnicze. Wielkie tempo w 2008 i 2009 roku nad konstruowaniem pewnych zapisów samej ustawy jak i kilkunastu aktów wykonawczych,
dzisiaj okazały się nieistotne. Projekt znalazł się w sejmowej „zamrażalce” i prawdopodobnie do końca obecnej kadencji parlamentu ustawa ta nie zostanie uchwalona. Wiele przepisów wprowadzonych w ostatnich latach (dotyczy to zapisów aktów wykonawczych w 2002 r.) kwalifikuje się już dzisiaj do wymiany. Górnictwo pod kątem prawnym potrzebuje natychmiastowych zmian. Wielka szkoda, że polskim górnictwem w dzisiejszej odsłonie nikt praktycznie, z władzy ustawodawczej i wykonawczej, się nie przejmuje.

Bezpieczeństwo pracy to również racjonalna polityka eksploatacyjna. Pomimo bardzo zaawansowanych badań nad nowoczesnymi metodami pozyskiwania energii z węgla
(metoda podziemnego zgazowania węgla) niestety, ale przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać na wprowadzenie tych metod na skalę przemysłową. Będą decydowały nie tylko osiągnięcia naukowe, lecz przede wszystkim ekonomia, czyli opłacalność w połączeniu z twardymi realiami politycznymi ukierunkowanymi przez Unię Europejską. Do tego czasu pozostają nam tradycyjne metody eksploatacyjne. Mówiąc w tym miejscu o racjonalnej polityce eksploatacyjnej mam na myśli eksploatację pokładów cienkich, eksploatację, którą w zasadzie nie prowadzono z uwagi na wielkie nasze wygodnictwo. Dzisiaj przy posiadanych zasobach pokładów cienkich rzędu 0,56 mld Mg tj. 17% zasobów operatywnych, jak również przy posiadaniu nowoczesnych rozwiązań technicznych ten temat nie powinien być odkładany.

Dla poprawy skuteczności systemu bezpieczeństwa istotne jest ciągłe identyfikowanie jego najsłabszych elementów. Dzisiaj niewątpliwie kluczowe dla bezpiecznej eksploatacji węgla
są kwalifikacje pracowników dołowych, stworzenie właściwych warunków pracy w trosce
o podniesienie na wyższy poziom kulturę bezpieczeństwa w naszych zakładach wydobywczych.

 

Hasło „Pracuj z głową” - wciąż aktualne.