Władze Unii Europejskiej, w tym naszego kraju, w obliczu niestabilności spowodowanej eskalacją działań wojennych, zaplanowały wydatki na zbrojenia. Kwoty są ogromne. Szefowa Komisji Europejskiej doliczyła się planowanych wydatków na poziomie 800 miliardów Euro.
Podobnie w Polsce, zbilansowano nakłady na obronność w ciągu najbliższych 10 lat na kwotę ok. 2 bilionów złotych, czyli 500 miliardów Euro. Źródłem tych pieniędzy będą zwłaszcza budżety poszczególnych państw. Osobnej analizie należało by poddać ocenę skutków tych wydatków dla realizacji celów społecznych i inwestycyjnych poszczególnych państw - to na osobny tekst. Teraz ważna jest odpowiedź na pytanie - gdzie zostana wydane te pieniądze. A tu sytuacja jest porażająca. Otóż nasza gospodarka unijna nie posiada ani technicznych ani technologicznych zdolności do zaspokojenia własnych potrzeb obronnych, czego dowodem jest fakt, że obecnie UE 80% kwot wydaje na zakupy uzbrojenia poza Unią Europejską.
Racjonalnie na informacje o planowanych nakładach zareagowały giełdy, gdzie akcje firm produkujących elementy uzbrojenia wzrosły od 19% - niemiecki Rheinmetall, 17% niemieckiego Thyssena Kruppa, do kilkuprocentowych wzrostów szwedzkiego Saaba, włoskiego Leonardo, norweskiego Kongsberg, francuskiego Thales, czy brytyjskiego BAE System. Podobnie zareagowała giełda polska, co widać po akcjach Cognoru, Budimeksu, Izostalu, czy Odlewni Polskich. Trzeba mieć jednak świadomość, że wszystkie te firmy produkują technologicznie zaawansowany produkt, który powstaje przy podstawowym założeniu, że nieograniczony jest dostęp do energii i surowców energetycznych. A w tej dziedzinie nic się nie zmienia. Unia Europejska co dobę wydaje na zakupy energii i surowców energetycznych ponad 2 miliardy Euro. Sami Niemcy, po zamknięciu własnych kopalń węgla kamiennego w roku 2018, w ubiegłym roku zaimportowali więcej węgla z zagranicy niż wynosi całoroczne wydobycie węgla kamiennego w Polsce - również importera węgla. Zresztą my nadal “epatujemy dumą” z powodu planowanych na kwotę 41 miliardów złotych wydatków z budżetu państwa na zamykanie kolejnych 12 kopalń węgla energetycznego. Jakby tego było mało, mając powszechną świadomość, że dziś podstawowym problemem europejskiej gospodarki, w tym polskiej, są wysokie ceny energii, ze spokojem “ćmy zbliżającej się do świecy” czekamy, a wielu się cieszy, na ETS-2, który ponownie podniesie ceny emisji CO2, która rozpoczynała przed laty od 5 Euro za tonę, poprzez 80 Euro za tonę, ma zbliżyć się do 150 Euro za tonę dewastując gospodarkę, a zwłaszcza energetykę stabilnie zasilającą w energię na rzecz źródeł zależnych od pogody o sprawności 10% w ciągu roku. To jest już amok i właściwie można by powiedzieć, że ktoś zwariował, gdyby nie to, że czytelne są procesy spekulacyjne cen emisji CO2 prowadzone zresztą poza kontrolą państw UE. A swoją drogą, byłby to ciekawy temat dla państwa sprawującego jeszcze prezydencję w Unii Europejskiej, ale jak widać nie starcza ani odwagi, ani gospodarczej wyobraźni. Jeżeli jeszcze do tego nie poprawi się sytuacja gospodarcza u naszego głównego partnera gospodarczego, czyli Niemiec odbierających od nas ok. 28% eksportu, nadal będą rosły ceny energii i surowców, to stan polskiego przemysłu będzie poważnym problemem dla naszego kraju, oby owe 2 biliony złotych na przemysł obronny co najmniej w 40% mogły być wydane w Polsce tworząc wewnętrzną koniunkturę, miejsca pracy i przychody podatkowe dla budżetu, który ma dalej przeznaczać swoje dochody na koszty uzbrojenia. Osobnym parametrem sytuacji przemysłowej jest kondycja najważniejszych firm istotnych dla produkcji przemysłowej i polityki energetycznej. Dramat raciborskiego “Rafako”, kłopoty JSW S.A., likwidacja Walcowni Rur w Częstochowie - to etapy przemysłowej zapaści. Dobrze, że przynajmniej Huta Częstochowa doczekała się interwencji państwa, bo akurat produkowane tam blachy grube nie są przecież potrzebne do produkcji pralek czy lodówek, a bardziej do produkcji w pobliskim “Bumarze” w Łabędach.
Równie istotne jest zweryfikowanie polityki wobec kursu złotego. Skutki tego abstrakcyjnie wysokiego kursu widać po rosnącym o 7% imporcie i dramatycznie spadającym eksporcie, nie tak dawno chluby naszej gospodarki. Dzisiejsza gospodarka w krajach cywilizowanych jest procesem wyjątkowo wrażliwym. Pławiąc się w dostatku popeerelowskiej nadpodaży surowców i energii, nieograniczonego importu wszystkiego co tylko można u nas sprzedać, stępiliśmy, oczywiście nie wszyscy, rozumienie roli gospodarki. W polityce państwa od 30 lat więcej jest populizmu niż szacunku dla wiedzy i kompetencji. Było tylko kwestią czasu, kiedy i z jakiej przyczyny nastąpi refleksja. Mając do wyboru dwie przyczyny refleksji bezwzględnego obrazu gospodarki, zawsze miałem nadzieję, że pomiędzy zapaścią gospodarczą i energetyczną a zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, najpierw nastąpi to pierwsze. Rzeczywistość jest bezwzględna - zaistniała przyczyna druga, której nie potrafimy samodzielnie przeciwdziałać z powodu przyczyny pierwszej. Tak skompromitowała się doktryna stale obecna od początku lat 90., że “najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki przemysłowej” - nic bardziej samobójczego dla gospodarki.