Zapomniana Rocznica

ZAPOMNIANA  ROCZNICA

 
Wśród tych tak chętnie obchodzonych ostatnio stuletnich rocznic zabrakło miejsca na jedną – stulecia wybuchu epidemii „hiszpanki”.  Powodów tego pominięcia może być kilka. Być może wpływ na to miał sam fakt jej ukrywania w tamtym czasie (stąd pojawiła się „hiszpanka”, a powinna być „amerykanka” ). A być może po prostu nie jest to powód do świętowania. Jednak jak to z  niechcianymi rocznicami bywa – same przypominają o sobie i to w najgorszy z możliwych sposobów, nową pandemią grypy. „Hiszpanka” zlikwidowała „po cichu” wg. niektórych szacunków nawet 100 mln ludzkich istnień. To dużo więcej niż zginęło w czasie wielkiej wojny. A mimo to niepodległość się dokonała (a może właśnie dlatego).
Z racji obecnie „miłościwie” nam panującego koronawirusa staramy się przywołać z historii wszelkie wielkie zarazy. Jednak to nie one utrwaliły się w naszej pamięci jako determinatory,  czyli czynniki wpływające w zasadniczy sposób na bieg wydarzeń. A były nimi bez wątpienia. Przez nie upadały cesarstwa i zmieniały się ustroje. Były niechlubnym dodatkiem do historii, a zawsze, jak do tej pory, świadectwem ludzkiej bezsilności wobec niewidzialnego wroga. Stąd trudno oczekiwać chęci jakiejś specjalnej formy upamiętniania tego rodzaju zabójczych wydarzeń. Wyjątek stanowi tu epidemia dżumy w Monarchii habsburskiej, gdzie w okresie kontrreformacji rozpowszechnił się zwyczaj stawiania na placach tzw. pestsäule czyli wotywnych kolumn morowych. Nadawanie im barokowych i alegorycznych form często utrudnia  współczesnym odczytywanie ich ozdrowieńczego przesłania. 
Barok i kontrreformacja przeminęły, a zarazy pozostały. Co prawda Śląskowi dżuma tylko pogroziła kosą, ale w XIX wieku zaatakuje go na długie lata cholera. Tym razem, jako forma upamiętnienia, w miejscach cmentarzy epidemicznych zachowały się proste krzyże, czasem karawaki lub niewielkie kapliczki. Tak jest na przykład w Chełmie, Rudzie Śląskiej, Imielinie, Siemianowicach. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na miejsce wyjątkowe, bo swoją nazwę zawdzięcza zarazie czyli morowi. Myślę o szopienickiej kolonii robotniczej Morawa.  Powstała ona w latach 1860-65 wzdłuż drogi o tej samej nazwie, dla pracowników zakładów koncernu Georg von Giesches Erben . Dobrze abyśmy przy okazji nie wpadli w pułapkę rozumienia słowa mór, morowe powietrze, jako odnoszącego się tylko do dżumy. Popularne sformułowanie „dżuma lub inna cholera” lepiej oddaje znaczenia tego słowa. W XIX wieku mówiąc o chorobach pospolitych (łatwo przenoszonych) miano na uwadze zarówno dżumę jak tyfus, ospę, trąd i cholerę. 
Na tejże Morawie, w miejscu zbiorowej mogiły ofiar zarazy, obok Szkoły Podstawowej nr 44, stoi przydrożny krzyż wotywny. Widoczne na nim daty: AD 1892 (rok fundacji) i drugą, zawartą w inskrypcji pod krzyżem, której fragment brzmi: „(…) osobliwie za wszystkie dusze, które na tem miejscu od 1832 roku odpoczywają,” można by potraktować jako początek i koniec epidemii. Daty te z kolei odpowiadają okresowi epidemii cholery na Górnym Śląsku (wtedy rejencji opolskiej) : 1831-1894. Za cholerą przemawia również fakt graniczenia Szopienic z Królestwem Polskim – skąd zakłada się, że choroba została przywleczona. Pierwszy śmiertelny przypadek cholery w rejencji opolskiej stwierdzono 20 lipca 1831 roku w Mysłowicach. Od tego momentu rozpoczęła się ponad 60- letnia walka z epidemią na tym terenie (sześciokrotne nawroty). Historia mocno pouczająca  bo pokazująca jak niewiele się od tego czasu zmieniło: zamykanie granic, izolacja, higiena, trudności w gospodarce. 
„Kordon sanitarny przeciwko cholerze oprócz tego, że był bardzo kosztowny, to podobnie jak polityczny kordon wojskowy przeciwko powstaniu listopadowemu w Królestwie spowodował dalszy spadek poziomu życia gospodarczego, produkcji przemysłowej, ograniczenie handlu, brak zbytu, drożyznę podstawowych artykułów żywnościowych i zamarcie ruchu granicznego.”  (wg. A.P. Czaplińskiego)
 
A mimo to postęp na tym terenie następował. Franz von Winckler kupuje dobra rycerskie Katowic, rusza kolej z Wrocławia do Mysłowic, król Prus nadaje Katowicom prawa miejskie no i rozwija się przemysł węglowo-cynkowy.  
Powróćmy jeszcze jednak na Morawę i najdłuższą ulicę Szopienic, która bardzo przydała się w roku 1922. Na moście na Brynicy – między Sosnowcem a Szopienicami, 20 czerwca  tegoż roku nastąpiło przekroczenie granicy przez oddziały wojska polskiego po symbolicznym rozkuciu łańcucha przez Juliusza Chowańca („pękajcie okowy niewoli…”). Odbyło się to w obecności przedstawicieli nowych władz, wojska i organizacji powstańczych. Następnie przemaszerowano ulicą Morawa w kierunku katowickiego rynku, co było uroczystą manifestacją faktu przyłączenia części Górnego Śląska do Polski po 600 latach niewoli. Pierwszym obiektem napotkanym po drodze był wspomniany już budynek szkoły, który w gorącym czasie III Powstania Śląskiego mieścił siedzibę Powstańczego Rządu Cywilnego, co upamiętnia tablica na szkolnym murze. Jest i druga tablica przypominająca postać pochodzącego z Wielkopolski ppłk. Kazimierza Zenktelera, naczelnego dowódcy III Powstania – następcy Macieja Mielżyńskiego. 20 czerwca wkroczył on na Górny Śląsk na czele 23 Dywizji Piechoty WP. 
Obecnie szkoła stoi pusta.   Zaraza.   Historia zatoczyła koło. 
Artykuł ukazał się w kwietniowym numerze Wspólnych Spraw. 
To co optymistycznego wynika z tego morowego tekstu to jedynie to, że pomimo kilkudziesięcioletniej epidemii rozwój gospodarki, w tym górnictwa miał miejsce. Czy dzisiaj też możemy być optymistami. Wydawało by  się, że w chwili obecnej powinniśmy wszyscy uczestniczyć w powszechnie postępującym uruchamianiu gospodarki. Tymczasem zamykamy to co do tej pory zamknięte nie było – kopalnie. Znowu górnictwo stało się weryfikatorem  tym razem modelu walki z pandemią. Model defensywny okazał się w tym wypadku mało skuteczny. Są tacy co w tym momencie przypominają (może nie bez racji) „a nie mówiłem”. Wybuch epidemii na Śląsku wymusił w przyspieszonym tempie model ofensywny – cokolwiek to znaczy. Skończyło się na badaniach przesiewowych. Po raz kolejny okazało się, że górnictwa nie da się zbyć byle czym, oszukać, w znaczeniu pójścia na skróty. Na pewno nie o brak węgla w tej chwili chodzi. Jest go w nadmiarze. A więc na razie nie ma zagrożenia energetycznego. Zagrożone jest natomiast funkcjonowanie górniczych spółek – vide kopalń. Szykowane są nowe struktury przemysłu wydobywczego (który to już raz). Kryzys związany z epidemią może w tym pomóc. Może ale nie musi – jeżeli zmiany nie będą trafione.
 
Aleksander Zembok