Co wspólnego z górnictwem

autor: TRz

 miała Twierdza Srebrnogórska
 W miejscu, gdzie stykają się Góry Bardzkie i Góry Sowie, znajduje się stara górnicza miejscowość Srebrna Góra, znana z dawnego wydobycia srebra i prób pozyskiwania barytu w XX wieku. Nad miejscowością góruje największa twierdza górska w kraju. Nie każdy ma świadomość, że także ta forteca ma związek z górnictwem.
Składająca się z sześciu fortów twierdza srebrnogórska powstała po tym, jak Śląsk w 1740 r. został przyłączony przez Prusy. Aby zabezpieczyć militarnie pogranicze prusko-austriackie, w latach 1765–1777 zbudowano ponad Srebrną Górą twierdzę. Większość jej zabudowań usytuowano w Górach Sowich, a tylko nieliczne po drugiej stronie Przełęczy Srebrnej, w Górach Bardzkich. W pracach budowlanych uczestniczyło ponad cztery tysiące robotników.
„Podczas tych prac (które wykonywali specjaliści z Palatynatu, Trewiru i Nassau) natrafiono na wiele śladów działalności górniczej z dawnych wieków. Do budowy twierdzy wykorzystano kamień z miejscowych łomów, a narożniki, krawędzie oraz elementy zdobienia wykonano z piaskowca pochodzącego z Gór Stołowych. Na produkcję zaprawy wykorzystanej przy łączeniu kamieni przeznaczono skałę wapienną pozyskiwaną w pobliżu Nowej Wsi Kłodzkiej” - pisze Tomasz Śnieżek, przewodnik sudecki, autor książkowego przewodnika po Górach Sowich.
W historii twierdzy srebrnogórskiej były jeszcze i inne epizody górnicze. W 1969 r. fort Ostróg przemianowany został na fort Górnik. Uczyniono to w związku z pomocą, jaką resort górnictwa okazał przy uporządkowaniu tego fortu. Nowa nazwa jednak nie przez wszystkich bywa respektowana. W literaturze nadal używana jest też poprzednia nazwa, czyli fort Ostróg.
Kilkanaście lat później zakamarki srebrnogórskiej twierdzy były miejscem interwencji ratowników górniczych. Jak do tego doszło? Otóż w czwartek 7 kwietnia 1983 r. do niezabezpieczonej studni liczącej sobie 60 metrów wpadł Antoni Karłowicz, dwudziestoletni student I roku Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Młodzieniec utonął, a towarzyszący mu kolega z uczelni nie był w stanie udzielić pomocy. Działo się to podczas wyprawy Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich.
Jeszcze tego samego dnia na miejscu byli ratownicy z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wałbrzychu, ale i oni niewiele wskórali. Dopiero dwa dni później, gdy na miejsce przybyli ratownicy z OSRG Lubin oraz Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, konkretnie członkowie wałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR, ratownik z Lubina Henryk Kurzydło znalazł na dnie studni ciało studenta. Denata przy pomocy lin wyciągnięto na powierzchnię.