W Katowicach uczczono

autor: MD

 pamięć Dziewięciu z Wujka
 Ci górnicy mogli siedzieć cicho. Mogło im być wszystko jedno, mogli nie narażać się totalitarnej, komunistycznej władzy. Mogli mieć święty, czyli diabelski spokój. Nie zdecydowali się na to. Otwarcie powiedzieli, że nie zgadzają się na deptanie ich praw – powiedział metropolita katowicki arcybiskup Adrian Galbas w homilii wygłoszonej na mszy poświęconej ofiarom pacyfikacji kopalni Wujek.
W sobotę, 16 grudnia, minęły 42 lata od tej największej zbrodni stanu wojennego. Od kul zomowców zginęło wówczas dziewięciu górników. W Katowicach z tej okazji zorganizowano uroczystości rocznicowe.
W obchodach udział wzięły rodziny zamordowanych górników, a także minister przemysłu prof. Marzena Czarnecka, zastępca prezesa Kancelarii Prezydenta RP Piotr Ćwik, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, śląscy parlamentarzyści i samorządowcy, szefowie spółek węglowych, przedstawiciele związków zawodowych oraz inni zaproszeni goście.
W ramach obchodów w kościele p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Katowicach-Brynowie odprawiono msze św. w intencji zamordowanych górników. Nabożeństwu, które rozpoczęło się o godz. 13.00, przewodniczył abp Adrian Galbas. Wśród sprawujących eucharystię duchownych był także ks. Henryk Bolczyk, który był kapelanem górników z Wujka. Podczas strajku w grudniu 1981 r. odprawił na terenie kopalni mszę św. , odmawiał wraz ze strajkującymi różaniec, po pacyfikacji organizował i odmawiał modlitwy pod krzyżem w miejscu zbrodni, wspomagał duchowo rodziny zabitych i rannych górników.
W homilii abp Galbas nawiązał do postaci Eliasza. Jak wyjaśnił Eliasz, występując w obronie jedynego Boga, stawiał na prawdę.
Mógł odpuścić, ważniejsza jednak była dla niego wierność Bogu i przyjętym zasadom, choć było to tym trudniejsze, że był nie tylko w mniejszości, ale był sam! Większość, jak to zwykle większość, uległa przemocowej władzy. Zarówno większość ludu, jak i – co gorsza – większość proroków. Zrobili to pewnie bojąc się o swoją skórę i pragnąc „świętego spokoju”, choć ten tak zwany „święty” spokój, zawsze jest w istocie spokojem diabelskim – mówił duszpasterz i porównał postawę Eliasza do postawy protestujących górników z Wujka.
- To jest ta sama historia. Ci górnicy mogli siedzieć cicho. Mogło im być wszystko jedno, mogli nie narażać się totalitarnej, komunistycznej władzy. Mogli mieć święty, czyli diabelski spokój. Nie zdecydowali się na to. Otwarcie powiedzieli, że nie zgadzają się na deptanie ich praw, że nie zgadzają się na to, by traktowano ich jak przedmioty, jak rzeczy, jak nikogo i jak nic. Górnicy z Wujka byli jak Eliasz; silni, bezkompromisowi, jednoznaczni, niepokonani. Byli jak ogień. I dlatego - choć zginęli – zwyciężyli – powiedział hierarcha.
Arcybiskup przypomniał także jak z górnikami z Wujka solidaryzował się papież Jan Paweł II, który 16 grudnia powiedział, że Polacy „mają jako naród prawo do życia własnym życiem i do rozwiązywania swoich problemów wewnętrznych w duchu własnych przekonań, zgodnie ze swoją kulturą i tradycją narodową (…). Spraw tych niewątpliwie trudnych nie można rozwiązywać przy pomocy przemocy”.
Metropolita przypomniał, że papież napisał list generała Jaruzelskiego, prosząc, by rodacy „nie byli zmuszeni do spędzania Bożego Narodzenia w cieniu represji i śmierci”, a w wigilijny wieczór zapalił świece w oknie Pałacu Apostolskiego na znak solidarności z Polską i z cierpiącymi ofiarami stanu wojennego, w tym z ofiarami z Wujka.
 - Znak ten stał się najbardziej znanym, symbolicznym gestem papieża i na trwałe przeszedł do historii – zaznaczył abp Galbas.
Dziś wobec każdego górnika, który wtedy zginął, chylę czoła. Jestem z was dumny, moi Bracia. Wierzę, że jesteście w wieczności nieba. Modlę się dzisiaj, byśmy nigdy nie zapomnieli waszej ofiary i mieli tego samego ducha co wy. Od lat, także dzięki temu co stało się w Katowicach, 16 grudnia 1981 roku, mamy wolną Polskę. Dziś staje ona przed nowymi wyzwaniami. Nowej władzy życzę ducha mądrości, pokory i umiłowania pokoju – powiedział hierarcha.
Abp Galbas przypomniał także nauczanie zawarte w dokumentach soborowych dotyczące autonomii i współpracy pomiędzy władzą świecką oraz Kościołem. Wskazał też na konieczność modlitwy za tych, którzy po ostatnich wyborach, przejęli władzę.
Po nabożeństwie w kościele odczytano listy, które z okazji rocznicy pacyfikacji do uczestników uroczystości skierowali: prezydent RP Andrzej Duda, marszałek Sejmu Szymon Hołownia, marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska oraz szef NSZZ Solidarność Piotr Duda. List od prezydenta odczytał Piotr Ćwik, a od premiera szefowa resortu przemysłu prof. Marzena Czarnecka.
Potem odbył się przemarsz pod Pomnik-Krzyż, gdzie miał miejsce apel poległych. Na zakończenie obchodów uczestniczy złożyli pod pomnikiem wieńce, oraz zapalili znicze. Jako pierwsze pod pomnik udały się rodziny zamordowanych górników.
W ramach obchody związanych z rocznicą pacyfikacji odbył się także Bieg Dziewięciu Górników. W tym roku miała miejsce jego dziewiąta edycja. Wzięło w nim udział ponad 600 uczniów z 68 szkół ze Śląska i Zagłębia. Jak co roku, dziewięcioosobowe reprezentacje ruszyły na trasę w koszulkach z wizerunkami górników, którzy zginęli 16 grudnia 1981 r.
Młodzież pokonała kilkusetmetrową trasę, by na jej zakończenie pod Pomnikiem-Krzyżem przy kopalni Wujek około 11.00 oddać hołd ofiarom tej zbrodni.
Organizatorami obchodów byli: Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK Wujek, Region Śląsko-Dąbrowski Solidarności. Partnerem uroczystości była Polska Grupa Górnicza. Patronat nad wydarzeniem objął prezydent RP Andrzej Duda.
Pacyfikacja Wujka była najkrwawszą akcją podczas stanu wojennego. W jej wyniku życie straciło dziewięciu górników, których dosięgły kule zomowców. Byli to: Józef Czekalski (48 lat), Krzysztof Giza (24 lata), Joachim Gnida (28 lat), Ryszard Gzik (35 lat), Bogusław Kopczak (28 lat), Andrzej Pełka (19 lat), Jan Stawisiński (21 lat), Zbigniew Wilk (30 lat) oraz Zenon Zając (22 lata). Ponadto w wyniku pacyfikacji zostało rannych kilkadziesiąt osób.
Górnicy w Wujku rozpoczęli strajk po zatrzymaniu Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność. Domagali się uwolnienia związkowca oraz zniesienia stanu wojennego. Władze PRL postanowiły spacyfikować bunt górników także po to, by zastraszyć innych.
Na terenie ówczesnego woj. katowickiego stanęło 50 zakładów. Warto przypomnieć, że 14 grudnia wojsko i milicja przystąpiły do tłumienia protestów. W Jastrzębiu-Zdroju pod kopalnią Manifest Lipcowy otworzono ogień do górników, raniąc czterech z nich.