Na taki wydatek

autor: JM  

 kopalń nie stać
 Czy rudzkie kopalnie mogą sięgnąć po węgiel koksowy? - Trzeba mieć świadomość tego, że węgiel koksowy jest węglem zalegającym głębiej niż węgle energetyczne. To oznacza, że wymaga inwestycji w szyby, w nowe poziomy – studzi zapał Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Sięgnięcie po zasoby węgla koksowego może być szansą dla kopalń rudzkich - Bielszowic i Halemby. O takich ewentualnych planach mówił na naszych łamach przewodniczący WZZ „Sierpnia 80” – o czym pisaliśmy tutaj.
Bardziej sceptycznie do sprawy nastawiony jest Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
 Węgiel koksowy ma tę przewagę nad węglem koksowym, że nie jest objęty tymi wszystkimi fobiami ekologicznymi z tytułu emisji CO2, a dodatkowo później do węgla koksowego dotrą te wszystkie restrykcje dotyczące emisji metanu. Również jego ceny są zdecydowanie wyższe. Dlatego też wydobywanie węgla koksowego jest zdecydowanie lepszym interesem od wydobywania węgla energetycznego. Ponadto, co jest bardzo istotne, jest towarem deficytowym w Europie. Poza Polską i jedną kopalnią CSM, która skończy wydobycie w przyszłym roku, nikt węgla koksowego w UE nie produkuje – przypomina Markowski.
Natomiast trzeba mieć świadomość tego, że węgiel koksowy jest węglem zalegającym głębiej niż węgle energetyczne. To oznacza, że wymaga inwestycji w szyby, w nowe poziomy, a produkcja tego węgla wiąże się z pogorszeniem warunków metanowych oraz warunków temperaturowych, co podnosi koszty produkcji. Trzeba sobie zadać w tym miejscu kluczowe pytania. Po pierwsze, czy kopalnie PGG stać na inwestycje w udostępnienie tych złóż? To bardzo zasadne pytanie biorąc pod uwagę, że kopalnie mają kłopoty z odroczeniem płatności parabudżetowych. Po drugie wszyscy wiemy, że obecnie banki bardzo niechętnie kredytują jakiekolwiek przedsięwzięcia inwestycyjne związane z węglem. A po trzecie trzeba mieć świadomość tego, że węgiel wydobyty, to jeszcze nie jest węgiel handlowy. Węgiel wydobyty musi zostać poddany procesom wzbogacania w zakładach przeróbki mechanicznej węgla, gdzie dla węgli koksowych nie stosuje się zwyczajnych płuczek miałowych tylko stosuje się flotację, a tych instalacji w tych kopalniach nie ma. To oznaczałoby kolejne kosztowne inwestycje – wylicza.
- Mówiąc na skróty, gdyby ktoś bardzo, ale to bardzo chciał ratować te kopalnie udowadniając, że mają co wydobywać to ma prawo tak mówić, bo rzeczywiście tam w zasobach jest węgiel koksowy. Ja jednak szukałbym przyszłości kopalń rudzkich w złożu kopalni Makoszowy, które posiada niezanieczyszczony węgiel energetyczny. To mogłoby uratować te kopalnie – argumentuje Markowski.