Informacje o końcu węgla są mocno przesadzone

9 lutego 2019 Trybuna Górnicza autor: Aldona Minorczyk-Cichy

Dotujmy elektrownie węglowe, bo produkują najtańszy prąd. To z tego powodu Niemcy mają elektrowni węglowych trzy razy tyle co my.

Jeśli ktoś chce zaoszczędzić na energii zużywanej przez lodówkę, to powinien przestawić się na prąd z węgla, bo to za niego najmniej zapłaci - mówi prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Elektromechaniki Politechniki Łódzkiej w rozmowie z "Trybuną Górniczą".

Jak pan ocenia zapowiedzi Roberta Biedronia, lidera partii Wiosna, na temat zakładanej likwidacji energetyki węglowej i kopalń do 2035 roku?

- To naiwne i niemożliwe do zrealizowania. Nie będzie węgla, to nie będzie też prądu, a bez niego kraj przestanie funkcjonować. Te słowa są nieodpowiedzialne i formułowane „pod publiczkę”. Mam wrażenie, że ta partia zajmie miejsce gdzieś na marginesie polityki. Każdy rozsądny człowiek po wysłuchaniu takich haseł będzie trzymał się od niej z daleka.

Biedroń zapowiada zastąpienie węgla OZE. Jakie powinny być proporcje energii z OZE do energii ze źródeł stabilnych, czyli węgla lub atomu, abyśmy zachowali bezpieczeństwo energetyczne kraju?

- Technicznie rzecz biorąc, OZE mogą produkować nawet 80 proc. energii, o ile oczywiście postawilibyśmy wiatrak na każdym skrzyżowaniu. Problem polega na tym, że równolegle do tego konieczne jest utrzymywanie elektrowni węglowych, czyli w efekcie trzeba płacić dwa razy tyle. Pytanie - czy społeczeństwo jest na to stać? Czy warto utrzymywać równolegle dwa systemy? OZE, które raz będzie produkować energię, a raz nie, oraz węgiel, bo póki co nie mamy ani gazu, ani atomu, który będzie można wykorzystać w okresach bezwietrznych i bez słońca. W takiej sytuacji, jak jest właśnie o tej porze roku, kiedy nie ma słońca ani wiatru. Wystarczy zalogować się na niemiecką giełdę energii, aby zobaczyć, że elektrownie węglowe u naszych sąsiadów pracują pełną parą i 80 proc. energii jest wytwarzane właśnie z tego surowca.

Polityk obiecuje też przekwalifikowanie górników i skierowanie ich do pracy przy zielonych źródłach energii.

- To jest zupełnie oderwane od rzeczywistości. Instalacje OZE powstają za granicą. 80-90 proc. pieniędzy inwestowanych w OZE trafia do innych krajów. Nie dogonimy ich, ta szczelina technologiczna jest między nami nie do zasypania w krótkim czasie. To różnica nawet 50 lat! Nie umiemy zbudować w Polsce ani własnego wiatraka, ani własnych paneli. Możemy je co najwyżej tutaj na miejscu poskładać i zamontować.