autor: AMC
w którym zginęli górnicy
28 marca mija 13 lat od katastrofy drogowej w Przybędzy, w której zginęło siedmiu górników wracających z pracy w kopalni Mysłowice-Wesoła, należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego.
W środę, 28 marca 2012 r., ok. godz. 21.35. Mikrobus, wiozący 17 górników po pracy do domów, uderzył w naczepę jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, która znalazła się na jego pasie ruchu. Na miejscu zginęło siedem osób, w tym kierowca busa. Ósma osoba zmarła w szpitalu. Dziesięciu rannych trafiło do szpitali w Bielsku-Białej, Żywcu i Sosnowcu.
Janusz S. (właściciel firmy przewozowoj i jednocześnie zawodowy kierowca) prowadził ciężarówkę z przyczepą do transportowania drewna. Ok. 21.30 na wiadukcie w Przybędzy (droga ekspresowa S-69) naczepa ciężarówki znalazła się na pasie, którym z naprzeciwka, prawidłowo, jechał bus z górnikami wracającymi z kopalni Mysłowice-Wesoła. Naczepa uderzyła w bus, zmiażdżyła go, przebiła ekran dźwiękoszczelny i spadła do potoku.
Biegli orzekli, że naczepa nie powinna znaleźć się w ruchu drogowym. Nie tylko, że nie była przystosowana do samochodu prowadzonego przez Janusza S., ale nadto nie była sprawna technicznie - nie działało w niej oświetlenie, były problemy z hamulcami. Odmiennego zdania była obrona oskarżonego, argumentując, że przyczepa była dopuszczona do ruchu drogowego i i oskarżony nie miał podstaw, by podważać decyzję stacji diagnostycznej.
Śledczy w sprawie wypadku oskarżyli dwie osoby. Najpoważniejszy zarzut, nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób, ciąży na kierowcy ciężarówki. Ciągnięta przez nią przyczepa uderzyła w jadącego z naprzeciwka busa. Prokuratura w akcie oskarżenia podkreśliła, że Janusz S. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa, gdyż zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym, a dodatkowo naczepa była źle połączona z ciągnikiem. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co naczepa straciła stabilność toru ruchu, zjechała na przeciwległy pas ruchu i zderzyła się z prawidłowo jadącym busem.
Dopiero rok temu sprawa ujrzała finał w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach, który 23 lutego podtrzymał wcześniej wydany wyrok wobec Janusza S. Obrona domagała się uniewinnienia i dlatego złożyła apelację od wyroku sądu I instancji.
Przypomnijmy, w październiku 2014 r. Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej skazał Janusza S. na 5 lat więzienia. Wydał także sześcioletni zakaz powadzenia pojazdów mechanicznych i zasądził nawiązki dla pokrzywdzonych po 2 tys. zł oraz zwrot kosztów procesu w wysokości ponad 39 tys. zł.