autor: KAJ
mieszkańców kraju morawsko-śląskiego jest uzależnionych od węgla
Nasi południowi sąsiedzi mają coraz większe obawy o to, czy kolejna zima nie przywita ich blackoutem. Najgorszym scenariuszem – jak zauważają – byłyby przerwy w dostawach węgla z Polski. Zdaniem tamtejszych ekspertów, w obecnej sytuacji politycznej i surowcowej, w jakiej znalazła się Europa, nie jest to wykluczone.
- W naszym regionie od węgla kamiennego uzależnione są ciepłownie i fabryki. Kiedy OKD ogłosiło, że kończy wydobycie, wszyscy znaleźli w Polsce alternatywnych dostawców i zakontraktowali węgiel. Na razie jest w porządku. Jednak sami Polacy importują z Rosji 20 mln ton węgla rocznie. Gdyby wstrzymano dostawy z Rosji, Polacy przestali eksportować węgiel do Czech, a to oznaczałoby dla nas klęskę – mówi dla portalu Seznam.cz Jakub Unucka, zastępca hetmana kraju morawsko-śląskiego.
Obecnie aż 600 tys. mieszkańców kraju morawsko-śląskiego jest uzależnionych od ogrzewania węglem kamiennym, reszta ogrzewa mieszkania gazem.
- Gdyby zabrakło gazu, to nie ma dla nich alternatywy. Jeśli chodzi o dużych odbiorców, huty, czy ciepłownie, tam jest to bardziej skomplikowane. W przypadku całkowitego kryzysu, prawdopodobnie musieliby ponownie uruchomić kotły węglowe, które gdzieniegdzie jeszcze pozostały – dodaje zastępca hetmana.
Jeszcze cztery lata temu morawsko-śląski kraj rok rocznie zużywał sześć milionów ton węgla kamiennego. W tym czasie OKD wydobywało około połowy z tego, reszta była importowana. Około połowę z tych sześciu milionów wykorzystywano do produkcji koksu, jedną szóstą do produkcji energii elektrycznej, resztę do ogrzewania.
Teraz Czesi obawiają się czy jesienią br. będą mieli prąd i ciepło. ČEZ intensywnie poszukuje gruntów pod elektrownie słoneczne o łącznej mocy 2,4 gigawatów.
- W rzeczywistości byłby to zamiennik dla 800-megawatów. Jeśli produkcja energii słonecznej ma zastąpić węgiel, potrzeba trzykrotnie większej mocy. Panele solarne nie rozwiązują problemu w okresie zimowym – podkreśla.
Rozwiązaniem – jego zdaniem - mogą być gazowe jednostki kogeneracyjne, które byłyby budowane w ciepłowniach. Ale takie inwestycje muszą mieć gwarancję zwrotu, bo niby dlaczego Veolia miałaby inwestować w kogenerację, skoro ekonomicznie się to nie spina? – pyta wicehetman.
- W Czechach nie ma jeszcze systemu rezerw mocy. Musiałaby się na to zgodzić Unia Europejska, inaczej pomoc publiczna byłaby sprzeczna z prawem. Polakom udało się, Czechom nie, przeoczyliśmy negocjacje. Wszyscy chowają głowy w piasek, wszyscy udają, że nie będzie problemu, wszyscy mówią: energia słoneczna nas uratuje. Ale nie uratuje. Pierwszy blackout będzie dla nas nauczką. Wtedy może znajdzie się rozwiązanie – zwraca uwagę Unucka.
Ostrawskie koksownie od kilku lat importują węgiel.
Produkcja koksu może w końcu się na tym skończyć, huta sobie z tym poradzi. Będzie to kosztować kilkaset miejsc pracy, a stalownie w Czechach, Niemczech, Austrii i Włoszech będą wolne od koksu z Karwiny. To, co spędza nam sen z powiek, to dwa miliony ton węgla, który jest tutaj wykorzystywany do ogrzewania gospodarstw domowych i budynków użyteczności publicznej. Policzyliśmy, że gdyby spalać wszystkie odpady, to moglibyśmy wyprodukować energię i ciepło w zamian za 100 tys. ton węgla. Lecz nie mamy spalarni odpadów. Jeśli Bóg da, pierwsza będzie w Karwinie w 2027 r. Do tego czasu nie możemy więc liczyć na odpady, a 100 tys. ton węgla wciąż brakuje. Obliczyliśmy, że jeśli spalimy wszystko, co rośnie w naszym regionie, wszystko, co jest w stanie wytworzyć ziemia, to zastąpilibyśmy ok. 100 tys. t węgla. Ale w rzeczywistości możemy spalić nie więcej niż 30 proc. tego. Biomasa niczego nie rozwiązuje. Ogromną zaletą jest to, że mamy metan, który naturalnie występuje w kopalniach węgla. Był wydobywany w OKD. 95 proc. zużyto do ogrzewania kopalń. Dziś z tego ciepła nie ma już żadnego pożytku. Więc jest pewien potencjał. Państwowe przedsiębiorstwo DIAMO chce prowadzić działalność w zakresie wydobycia metanu. Jest to jednak pięść przyszłości – wskazuje dalej.
- Chcemy wykorzystać metan do ogrzewania stref przemysłowych, które powinny powstać na terenach górniczych, ale to wszystko za mało – podkreśla wicehetman morawsko-śląski.