Choć podobno, według oficjalnych klasyfikacji, jestem w średnim wieku, to kiedyś powiedzieliby, że jestem już stary. Zawsze czytałem dużo i mam, niestety, dość dobrą pamięć. Wspominam o tym, ponieważ pamiętam wiele pomysłów, które, związane z węglem kamiennym, wracają co kilka lat.
Pamiętam, jak w 2018 r. dużego medialnego rozgłosu nabrał pomysł tzw. autonomicznej ściany wydobywczej wraz z ideą Kopalni 4.0. Mimo tego trudno gdzieś znaleźć definicję tej autonomicznej ściany. Nasuwa mi to wspomnienie związane z budową polskich autostrad – przed rozpoczęciem Euro 2012 usłyszeliśmy, że autostrada A2 stała się przejezdna do Warszawy. Nie oznaczało to, że była kompletnie gotowa zgodnie z definicją tego typu drogi ekspresowej, no ale była przejezdna.
Autonomiczna ściana w polskim górnictwie węglowym nie stała się nawet „przejezdna”, ponieważ temat po prostu zniknął z mediów. Powrócił niedawno, ponieważ uruchomiono przetargi na dostawę zautomatyzowanych kompleksów ścianowych do kilku polskich kopalń.
Tematem automatyzacji w polskim górnictwie węglowym interesuję się od wielu lat, bo nie jest to temat nowy, obserwuję też, co w tym zakresie dzieje się w górniczym świecie. Na naszym polskim podwórku historia automatyzacji w kopalniach węgla to początek lat 60. ubiegłego stulecia. Zaczynało się to od automatyzacji szybów i przenośników taśmowych, ale już w połowie tej dekady uruchomiono w polskich kopalniach dwa typy (!) ścian nazywanych automatycznymi. Były to systemy ASI (Automatyczna Ściana Izotopowa) i BESTA (BEz STAłej obsługi). Później na części kopalni Wieczorek uruchomiono Zautomatyzowaną Kopalnię Węgla Kamiennego Jan. Motorem tych działań był ówczesny minister górnictwa i energetyki Jan Mitręga. Jednak w połowie następnej dekady prac zaniechano. Przyczyn było kilka, ale zapewne odejście ministra miało decydujące znaczenie. Istotną przyczyną było wydrenowanie na potrzeby kopalni Jan całego polskiego górnictwa z fachowców w specjalnościach związanych z automatyką i informatyką, co stworzyło więcej problemów, niż przyniosło korzyści.
iemniej automatyczne ściany ASI i BESTA przyniosły sporo korzyści w postaci udoskonalenia rozwiązań maszyn górniczych w oparciu o analizę pracy tych ścian. Jako ciekawostkę można wskazać, że opracowano wtedy elektrohydrauliczne sterowanie obudową zmechanizowaną, czyli coś, co dzisiaj nie jest produkowane w naszym kraju. Kiedy na początku XXI wieku próbowano znaleźć pomysł na wybranie jednej ze ścian w kopalni Śląsk w skrajnie trudnych, niebezpiecznych warunkach, to skupiono się na ścianie telesterowanej, czyli sterowanej zdalnie przez operatorów spoza ściany. Trudno się dziwić, bo wtedy w świecie nie było rozwiązań pozwalających na automatyzację ścian, choć coraz bardziej zautomatyzowane były poszczególne urządzenia kompleksu ścianowego.
Był to czas, kiedy w Australii uruchamiano prace nad automatyzacją kompleksów ścianowych. Na antypodach celem tych działań było zwiększenie produktywności ścian, bo te obsługiwane przez najlepszych nawet górników osiągnęły, w tamtejszych warunkach, kres swoich możliwości. Człowiek przestał nadążać za maszynami. Określono wtedy cele automatyzacji ścian jako zwiększenie wydajności i ograniczenie liczby ludzi w uciążliwych warunkach ściany. Warto tu zauważyć, że nie tylko w Australii kompleksowo zmechanizowane ściany prowadzi się tylko w bardzo dobrych warunkach geologicznych, czyli tam, gdzie można w pełni wykorzystać techniczne możliwości sprzętu. Na przykład nie prowadzi się ścian w trudnych warunkach górniczo-geologicznych. Przejeżdżanie ścianą przez uskok powoduje, przykładowo, zmniejszenie wydobycia, pogorszenie jakości urobku i nadmierne zużycie bardzo kosztownego wyposażenia ściany. To zupełnie inna filozofia niż w naszym kraju.
To dlatego polskie ściany wydobywają od kilku lat średnio na dobę ok. 2500 t, ale średnią zawyża Bogdanka. W Australii, gdzie nie stosuje się stalowej obudowy chodników, to dobowe wydobycie jest wielokrotnie wyższe – warto więc wydać nawet spore pieniądze na automatyzację.
A dlaczego my też chcemy mieć automatyczną ścianę? O tym za tydzień.
Jacek Korski