Grzegorz Czelej - jeden z pomysłodawców produkcji leku na Covid-19

Trybuna Górnicza  autor: Aldona Minorczyk-Cichy

 Grzegorz Czelej opowie, jak urodził się pomysł
produkcji leku na Covid-19 z osocza ozdrowieńców i na czym to leczenie polega. Zdradzi również, na jakim etapie jest produkcja leku. 
- Kto wpadł na pomysł produkcji z krwi ozdrowieńców immunoglobuliny przydatnej w leczeniu i profilaktyce Covid-19?
- To pomysł mój i Waldemara Sierockiego, współwłaściciela firmy Biomed Lublin. Jestem doktorem nauk medycznych, o tym czym zajmuje się Biomed, uczyłem się jeszcze na studiach medycznych w Lublinie. W tej firmie skutecznie od kilkunastu lat są produkowane leki na bazie osocza na różne choroby. Mają m.in. duże doświadczenie w produkcji przeciwciał na WZW typu B i antyD. Pomyśleliśmy, dlaczego nie spróbować stworzyć podobnego leku na Covid-19. Spotkaliśmy się 18 marca i technolog Biomedu po długiej analizie potwierdził, że mogą się tego podjąć. Zaproponowaliśmy, aby jak najszybciej przystąpić do produkcji leku, drugiego bardziej zaawansowanego i skuteczniejszego poziomu leczenia osoczem. 
 Samo osocze jest od dawna używane z dobrymi rezultatami w leczeniu, czy na tej podstawie doszliście do wniosku, że można spróbować to zrobić nieco inaczej?
- Pamiętajmy, że samo leczenie osoczem, a wcześniej krwią, ma niemal stuletnią historię. Świat medyczny w marcu nie był przekonany do tej metody, ponieważ nie działa ona w przypadku wszystkich chorób wirusowych. Dlatego, jeśli chodzi o koronawirusa, wcale nie mieliśmy pewności, czy będzie skuteczna. To raczej była nadzieja. Jednak doniesienia ze świata, m.in. z ośrodków medycznych ze Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej, Japonii potwierdzały skuteczność metody. Przełomem była kwietniowa rekomendacja amerykańskiej Food and Drug Administration, znanej z rygorystycznych przepisów dopuszczania leków do obrotu. To dało nam pewność, że przeciwciała jednych osób są skuteczne w leczeniu innych. 
W czym ten lek będzie lepszy od podawania chorym osocza?
- Metoda leczenia przeciwciałami ma dwa poziomy. Pierwszy to leczenie samym osoczem, co już od kwietnia robimy z powodzeniem. W Polsce są już setki, o ile nie tysiące osób, którym to pomogło. Dlatego osocze było, jest i ciągle będzie potrzebne. Pobrane od dawcy, po krótkim okresie inaktywacji, czyli oczyszczenia z wirusów i bakterii, w ciągu 24 godzin można podać osobie chorej. Bardziej zaawansowanym etapem leczenia jest technologia, którą posiada Biomed. Polega ona na tym, że z osocza wyizolowane są tylko te właściwe, potrzebne przeciwciała. Przygotowuje się je w postaci czystej, skoncentrowanej do leku w ampułce podawanego zastrzykiem domięśniowo. Przewaga tej drugiej metody polega na tym, że o ile osocze należy koniecznie podawać zgodnie z grupą krwi, to lek można podać każdemu. Osocze jest też mniej trwałe i na dodatek nie znamy stężenia przeciwciał w donacjach od poszczególnych osób, może być ono bardzo różne. Słowem podajemy lek rozcieńczony o niewiadomym stężeniu i jeszcze z problemami wynikającymi z grupy krwi, a także stosunkowo nietrwały. Ale, jeżeli ktoś jest chory dzisiaj, to lepiej podać mu taki lek, bo nie ma alternatywy. Niestety, próby leczenia Covid-19 innymi preparatami okazały się nieskuteczne. Leczenie osoczem i przeciwciałami jest obecnie jedyną skuteczną metodą, potwierdzoną tak w ośrodkach Unii Europejskiej, jak i w Stanach Zjednoczonych. 
- Słowem, te obie metody leczenia będą się uzupełniać, będzie można je stosować równolegle?
- Metoda druga, którą my idziemy, nie wyklucza pierwszej, tylko ją uzupełnia. Po wyizolowaniu przeciwciał, będziemy mieć lek czysty, stężony, uniwersalny i trwały. Będziemy mogli go podać natychmiast każdej osobie niezależnie od jej grupy krwi. To bezpieczna metoda. Biomed stosuje ją i sprzedaje od kilkunastu lat. Stąd też przewaga tego leku, ale dopóki jest on jeszcze badany, to nie wyklucza pierwszej metody leczenia osoczem. 
Produkcja leku już ruszyła?
- Tak, urządzenia zostały włączone. Do tego celu potrzebowaliśmy minimum 150 litrów osocza. Z tej ilości ponad 100 litrów pochodzi od górników, głównie z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Bardzo im dziękuję, podobnie jak Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu. 
- Produkcja leku zakończy się po 6 tygodniach?
- Tak, a przez kolejne dwa tygodnie lek będzie sprawdzany pod względem bezpieczeństwa. W sumie po 8 tygodniach pierwszy pacjent może być nim leczony. Będziemy badać i obserwować jego skuteczność. W pierwszej partii uzyskamy ok. 3 tys. dawek, to jest ilość potrzebna do leczenia około 1500, może 2000 pacjentów. Tego dokładnie nie wiemy, ponieważ jesteśmy pierwsi na świecie i to my będziemy określać dawkowanie. Partia leku trafi do prof. Krzysztofa Tomasiewicza, do Kliniki Chorób Zakaźnych Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie, to instytucja wiodąca. Część partii leku przekaże do szpitala zakaźnego w Bytomiu.