Autor: Jerzy Dudała
We wszystkich substytutach dla węgla jesteśmy w sferze planowania i powoływania
się na Unię Europejską, która nie ma żadnych narzędzi dla zapewnienia Polsce dostatku energetycznego. To wyłącznie zadanie dla polskiego establishmentu odpowiadającego za politykę energetyczną państwa. Ale do tego potrzeba kompetencji, bo sama wola polityczna nie wystarczy - ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Jerzy Markowski przyznaje, że marzy mu się taki model w Polsce, że wola państwa w sektorze paliwowo-energetycznym ogranicza się wyłącznie do stanowienia polityki energetycznej państwa.
A także do tworzenia miksu energetycznego i wyznaczania bezpiecznych dla suwerenności gospodarczej limitów importu energii oraz surowców energetycznych.
Jerzy Markowski wskazuje, że na razie zmierzamy, niestety, prosto w kierunku deficytu energii.
My w Polsce od prawie trzydziestu lat, zwłaszcza w górnictwie, robimy problem ogólnopolski nacechowany dramatyzmem - a tym samym obszar konfrontacji politycznej. Ta konfrontacja na pewno nie jest potrzebna żadnemu rządowi, a zwłaszcza obecnemu. Jest natomiast rodzajem ringu, na którym związkowcy znowu mogą się poboksować - podkreśla Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG).
Dodaje, że obserwatorzy tej walki są tym już znużeni, a poza Śląskiem jest to rozumiane jako typowo roszczeniowa konfrontacja jednej grupy zawodowej.
Dla mnie natomiast to zagadnienie ma tylko dwa cele: zagwarantować dostatek energetyczny oraz uniknąć zapaści społecznej na Śląsku - wskazuje.
Tylko ciągła, niekończąca się dyskusja
Wskazuje jednocześnie, że po trzydziestu latach "grzebania w górnictwie" ryzyko tego drugiego jest mniejsze, a pierwszego - dużo większe.
Statystyki bowiem nie da się okłamać. Już dziś importujemy około 12,5 proc. używanej w Polsce energii elektrycznej, a do 25 proc. zbliża się udział importowanego węgla w produkcji energii elektrycznej i cieplnej - zaznacza Markowski.
I wskazuje, że w tym stanie rzeczy rozpisywanie się w szczegółach - tak jak to zaproponowano w związkowym projekcie umowy społecznej - jest właściwie inspiracją dla niekończącej się dyskusji.
Nadal uważam, że taki dokument nie jest potrzebny. Wszystko, co jest do zrobienia, można zapisać w biznesplanach spółek węglowych i spółek energetycznych - podkreśla Markowski. - Natomiast o warunki społeczne skutecznie zadba samorząd województwa śląskiego. Ale skoro panowie już uparli się, żeby taki dokument stworzyć i obie strony tak naprawdę nie mają przekonania do tego, co w nim zapisać, to może wystarczy deklaracja intencji rządu w zakresie bezpieczeństwa energetycznego kraju oraz narzędzi finansowych i prawnych tworzących alternatywę dla miejsc pracy w górnictwie... I - przede wszystkim - tworzących alternatywę dla udziału węgla w krajowym systemie energetycznym.
Wszyscy bowiem - jego zdaniem - rozpisują się o narzędziach likwidacji górnictwa, ale nikt się nie zastanawia nad budowaniem dla węgla energetycznej alternatywy.
Będzie deficyt energii - Wszystkie dotychczasowe deklaracje kolejnych rządów w tej mierze okazały się po prostu nieprawdziwe - zaznacza Jerzy Markowski. - We wszystkich substytutach dla węgla jesteśmy w sferze planowania i powoływania się na Unię Europejską, która nie ma żadnych narzędzi dla zapewnienia Polsce dostatku energetycznego. To jest wyłącznie zadanie dla polskiego establishmentu odpowiadającego za politykę energetyczną państwa - uważa Markowski.
Akcentuje jednak, że do tego potrzeba kompetencji, bo sama wola polityczna nie wystarczy. A rozwiązanie problemu dostatku energetycznego jest obowiązkiem cywilizacyjnym a nie tylko wyzwaniem .
Wskazuje przy tym, że - jak na razie - zmierzamy prosto w kierunku deficytu energii, gdyż Polska nie ma takich zdolności produkcyjnych w energetyce, które zaspokajałyby nasze potrzeby szczytowe.
Już tej zimy mieliśmy szczytowe zapotrzebowanie 27 tysięcy 350 megawatów, które trzeba było pokrywać importem. Zresztą ten sposób pokrywania deficytu energii też ma barierę - na skutek ograniczonej zdolności przesyłowych transgranicznych połączeń energetycznych. Deficyt surowca energetycznego, czyli węgla kamiennego, już od lat widać na przejściach granicznych... A deficyt węgla brunatnego pojawi się najdalej za 5 lat. Oby tylko eskalacja deficytu nastąpiła latem, bo przynajmniej będzie ciepło... Ciemno to będzie czy tak czy siak - podsumowuje ironicznie Jerzy Markowski.