Jerzy Dudała
W procesie odchodzenia od węgla należy zachować rozsądek i umiar,
aby nie okazało się, że będziemy mieć olbrzymi problem z zapewnieniem stabilnych dostaw energii elektrycznej - ostrzegają rozmówcy WNP.PL. W UE jest nacisk na dekarbonizację. Ale w Azji to węgiel jest motorem napędowym wielu gospodarek, w tym Chin czy Indii. A u naszych zachodnich sąsiadów, w Niemczech, nadal bardzo duże znaczenie w energetyce ma wydobywany tam na wielką skalę węgiel brunatny.
Chociaż Niemcy są jednym ze światowych liderów w zakresie wdrażania odnawialnych źródeł energii, to w ich miksie energetycznym węgiel nadal jest bardzo istotny.
W przeciwieństwie do Unii Europejskiej Chiny oraz inne państwa azjatyckie pozostają mocno zaangażowane w węgiel jako najważniejsze źródło energii.
Raport Coal 2020 opublikowany 18 grudnia przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE) zapowiada, że globalne ożywienie gospodarcze przewidywane w 2021 roku spowoduje odbudowę popytu na węgiel.
Zgodnie z prognozami MAE, w 2021 r. może nastąpić 2,6-procentowy wzrost popytu na węgiel. Największy wzrost zapotrzebowania nastąpić może w gospodarkach Chin, Indii oraz w krajach Azji Południowo-Wschodniej.
MAE wskazuje przy tym, że także w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej może nastąpić wzrost zużycia węgla. Poza tym trzeba pamiętać, że rosnący popyt na węgiel w niektórych gospodarkach azjatyckich zrównoważyłby spadki w innych krajach.
Energetyka odnawialna nie zabezpieczy potrzeb systemowych
Obecnie Chiny i Indie odpowiadają za ponad 65 procent światowego zapotrzebowania na węgiel. Przy czym wspólnie z Japonią, Koreą Południową, Tajwanem oraz pozostałymi krajami Azji Południowo-Wschodniej udział ten wzrasta do 75 procent. Zatem mówienie o końcu węgla to mijanie się z prawdą. Dekarbonizacja w UE to jedno, a napędzanie węglem gospodarek poza Unią, to drugie.
Herbert Leopold Gabryś, przewodniczący komitetu ds. energii i polityki klimatycznej Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) wskazuje w rozmowie z portalem WNP.PL, że wobec presji polityki klimatyczno-energetycznej UE, wielkim wyzwaniem będzie utrzymanie systemu konwencjonalnej energetyki opartej o źródła dyspozycyjne. Bez nich energetyka odnawialna nie zabezpieczy bowiem potrzeb systemowych.
Akumulowanie energii na skalę zastąpienia stabilizacji OZE źródłami konwencjonalnymi to niepewna, jak na razie, melodia przyszłości - podkreśla Herbert Gabryś. - Istotne staną się zagrożenia niedoboru dostaw energii elektrycznej na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych przy znaczącym zwiększeniu jej cen zarówno dla odbiorców indywidualnych, jak i przemysłu - dodaje.
W Polsce jednak dominuje w dyskusji głos o potrzebie odchodzenia od węgla, natomiast nie ma wskazanej realnej alternatywy, czym ten węgiel można będzie zastąpić w naszym miksie energetycznym.
Uciekamy generalnie od tego, co robi świat - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG). - Pomijam już przykłady azjatyckie, które są wręcz wzorcowe i faktami dyskwalifikują europejską rzeczywistość gospodarczą. Ale nawet najbliższe nam gospodarczo Niemcy przede wszystkim pilnują własnego interesu. Oczywiście pozamykali kopalnie węgla kamiennego, ale nadal importują go ponad 50 mln ton rocznie. Niemcy są największym na świecie producentem węgla brunatnego, którego wydobywają 160 mln ton na rok. Czyli przeszło trzykrotnie więcej niż Polska - dodaje Jerzy Markowski.
Zwraca przy tym uwagę na fakt, iż z energetyką jądrową Niemcy zachowują się niezwykle ostrożnie.
Nie ze względu na ekologię, ale ze względu na skalę odszkodowań, które niemiecki rząd wypłaca koncernom energetycznym z tytułu nakazu wyłączania elektrowni jądrowych - mówi Markowski. - A u nas najłatwiej było zlikwidować wybudowaną w 60 procentach elektrownię jądrową w Żarnowcu, gdzie w roku 1992 na podstawie lokalnego referendum zlikwidowano jedyną wówczas realną dla węgla alternatywę energetyczną Polski. Wtedy bowiem obowiązywała doktryna, że najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki przemysłowej. Niemcy są absolutnym liderem europejskim w zakresie energetyki odnawialnej. Ale są także światowym liderem w dotowaniu tej energetyki - zaznacza Markowski.
I wskazuje, że należy się wnikliwie przyjrzeć panującej u nas sytuacji w górnictwie i energetyce. Nie należy bowiem zapominać o konieczności zapewnienia stabilnych dostaw energii.
Ostatni moment na to, aby się zreflektować
W tak zwanej przestrzeni publicznej w Polsce, bez względu na to, kto mówi: czy rząd, czy eksperci, czy media - stale słyszymy tylko o potrzebie likwidacji wydobycia węgla i karceniu kompetencji zawodowych w górnictwie oraz energetyce węglowej - zauważa Jerzy Markowski. - Niestety odległość dramatu najwyraźniej odwleka wyobraźnię tych wszystkich krytyków węgla. Jednocześnie powoduje ich bezkarność. Kto dzisiaj bowiem pamięta, co plótł przed laty o górnictwie Jan Macieja czy prof. Leszek Balcerowicz, czy też pomniejsi eksperci w stylu Pawła Poncyliusza, których nie brakowało ani w AWS-ie, ani w PO, ani w SLD, ani też w PiS-ie. Obecny rząd ma realną perspektywę dotrwania do zapaści energetycznej w Polsce - dodaje Markowski.
Wskazuje przy tym, że jest ostatni moment na to, aby w tworzonej teraz strategii gospodarczej wicepremiera Jarosława Gowina nareszcie stworzyć przynajmniej wizję, a nie tylko optykę karcenia i niechęci. Markowski przypomina, że górnictwo węgla kamiennego w Polsce ma od trzydziestu lat status wiecznego żebraka. Jednak jego zdaniem nikt tak naprawdę nie przeprowadził rzetelnej analizy na temat przyczyn tego stanu rzeczy.
Konkluzją tego żebractwa były opinie Marcina Roszkowskiego, prezesa Instytutu Jagiellońskiego, zawarte w wywiadzie, jakiego udzielił on portalowi WNP.PL - wskazuje Jerzy Markowski. - Generalnie podzielam pogląd pana Marcina Roszkowskiego, że nie ma przyzwolenia na dopłacanie do nierentownego górnictwa. Natomiast nie podzielam poglądu w sprawie przyczyn tej nierentowności - dodaje Markowski.
Czytaj wywiad z Marcinem Roszkowskim, prezesem Instytutu Jagiellońskiego: Nie ma przyzwolenia na dopłacanie do nierentownego górnictwa
Jerzy Markowski wskazuje, że na przestrzeni ostatniego trzydziestolecia tych przyczyn jest kilka - o różnym ciężarze gatunkowym.
Ale wszystkie cechuje to, że mają długotrwałe skutki - ocenia Jerzy Markowski. - Nie ubolewam nad tym, że w 1992 roku cofnięto dotację budżetu państwa dla wydobycia węgla. Ale ubolewam nad tym, że wówczas pan prof. Leszek Balcerowicz uznał węgiel za podstawowy składnik inflacjogenny i administracyjnie zablokował urynkowienie cen węgla. To spowodowało, że górnictwo nie mogło zarobić ani na siebie, ani na realizowaną z własnych środków do 1998 roku restrukturyzację w sektorze - dodaje.
I to pogrążyło górnictwo na długie lata. Druga przyczyna to zdaniem Markowskiego totalna niekompetencja w zarządzaniu polskim górnictwem przez osoby - zwłaszcza w kolejnych ministerstwach oraz zarządach i radach nadzorczych spółek węglowych - które wobec całkowitej ignorancji nie potrafią kreować celów ani stwarzać warunków dla ich osiągania.
Wszyscy oni razem są zgodni co do tego, że górnicy to niebezpieczna grupa zawodowa, która się awanturuje - podkreśla Markowski, nie kryjąc irytacji. - Po drugie powtarza się, że górnicy uparcie trzymają się wydobywania jak największej ilości węgla oraz to, że środowisko górnicze ma wyłącznie żądania płacowe. Wadą tego środowiska jest to, że pozostaje ono - przy całej swojej wydawałoby się sile i masie - pokorne wobec zarzutów i bierne wobec niekompetencji swoich przełożonych - wskazuje Markowski.
Zaznacza jednocześnie, że w tym stanie rzeczy jest coś z tradycyjnej hierarchii, która funkcjonuje w górnictwie.
I która uległa dzisiaj wypaczeniu na tyle, że trzeba ufać przełożonemu, nawet kiedy jest idiotą. I w tej sytuacji, gdybym nie był człowiekiem w miarę odpowiedzialnym, to mógłbym postawić następującą tezę: zatrzymajmy więc na trzy miesiące wszystkie kopalnie w Polsce i zobaczymy, co się stanie - podkreśla Jerzy Markowski. - Przecież bezwzględne realia są takie, że nie potrafimy w Polsce stworzyć realnej alternatywy surowcowej dla węgla. Nie potrafimy nawet uchwalić polityki energetycznej państwa. Nie potrafimy od kilkunastu lat doprowadzić do powstania układu zbiorowego pracy w sektorze węglowym - wylicza.
Zawodność OZE, czyli temat (na razie) tabu
I aż dziw bierze, że ten interes jeszcze się jakoś kręci. Chociaż za główną przyczynę tego, że jeszcze się kręci, uznaję odpowiedzialność załóg i kompetencję kadr w kopalniach. A przyszłość jest mimo wszystko przewidywalna - wskazuje Markowski.
I przypomina, że w Anglii zamierzają otworzyć pierwszą od kilkudziesięciu lat nową kopalnię węgla. A we wspominanej już Azji konsekwentnie zmierzają w kierunku zwiększania wydobycia tego surowca. Przykładowo w Indiach mają duży potencjał wzrostu zużycia węgla, gdyż wzrasta zapotrzebowanie na energię elektryczną w tym kraju.
A do realizacji inwestycji infrastrukturalnych potrzeba coraz więcej cementu i stali - zaznacza Markowski. Firma Coal India będzie zatem zwiększała wydobycie węgla. W roku 2020 wyniosło ono około 660 mln ton. W kolejnych latach Coal India będzie chciała zbliżyć się do miliarda ton. Przy tym Coal India będzie również dywersyfikować swoją działalność, w tym także realizować inwestycje w obszarze energetyki odnawialnej, w tym w fotowoltaice.
Mając na uwadze, jak do węgla jako paliwa podchodzi się poza Unią Europejską, trzeba zaznaczyć, że walka ze zmianami klimatu jest w dużej mierze uwarunkowana czynnikami natury politycznej.
Wystarczy tu wspomnieć między innymi o windowaniu cen przymusowych uprawnień emisyjnych, ustalenie celu zeroemisyjności w UE w 2050 roku, czy też blokowanie finansowania paliw kopalnych prze Europejski Bank Inwestycyjny, podniesienie aż do 55 proc. celu redukcyjnego dwutlenku węgla w UE do 2030 roku - co w konsekwencji tylko w Polsce uszczupli zapotrzebowanie na węgiel energetyczny nawet o dodatkowe 20 proc. w ciągu dekady.
Chociaż osiągnięcie neutralności klimatycznej może kosztować UE nawet 550 mld euro, to zdominowany przez odnawialne źródła energii system elektroenergetyczny zagrożony pozostaje ryzykiem braku ciągłości dostaw i blackoutami - co w ostatnich miesiącach miało miejsce między innymi w Wielkiej Brytanii.
Zbyt gwałtowna lub całkowita eliminacja paliw konwencjonalnych jest niebezpieczna, stąd zachodzi konieczność zagwarantowania rozwiązań zapewniających dostawę energii w przypadku braku możliwości wystarczającej produkcji energii z OZE.
Seria poważnych awarii w europejskiej energetyce nie jest dziełem zimy ani pechowego zbiegu okoliczności. Przyczyną okazała się zawodność odnawialnych źródeł energii. W czasie niemieckiej prezydencji w Unii Europejskiej był to temat tabu. Miejmy nadzieję, że Portugalia znajdzie więcej odwagi, aby poważnie zająć się bezpieczeństwem energetycznym - wskazuje eurodeputowana Izabela Kloc.
I zwraca uwagę na to, że Unia Europejska jeszcze nie jest gotowa do debaty o zawodności OZE i jak się przed nią uchronić, choć sposób na to jest.
Dopóki nie pojawi się technologia pozwalająca magazynować prąd uzyskany z energetyki odnawialnej - a na razie się na to nie zapowiada - należy utrzymywać, unowocześniać i rozwijać energetykę sterowalną, opartą na węglu, gazie i atomie - zaznacza Izabela Kloc.
Wiadomo, że ciągłość zasilania w energię elektryczną jest konieczna dla istnienia i stałego rozwoju nowoczesnych społeczeństw. Gwarancje stałych i stabilnych dostaw energii elektrycznej są niezwykle ważne we współczesnym świecie. Trzeba o tym pamiętać odchodząc od węgla, bowiem w przeciwnym wypadku możemy już niedługo wpaść w gwałtowne turbulencje.