Portal gospodarka i ludzie autor: AMC
Gdyby zlikwidowano bloki węglowe razem z kopalniami, to mielibyśmy do czynienia z ogromną awarią systemową
Kiedy 18 maja w Elektrowni Bełchatów należącej do PGE odłączyło się od systemu 11 bloków, uratowały nas elektrownie węglowe, które mogły szybko podwoić produkcję energii elektrycznej. Dlaczego tak łatwo mogliśmy zwiększyć produkcję prądu z węgla? Na to pytanie odpowiada prof. Władysław Mielczarski z Zakładu Sieci Elektroenergetycznych Politechniki Łódzkiej.
Przede wszystkim dlatego, że mamy takie moce. Gdyby zlikwidowano je razem z kopalniami, to mielibyśmy do czynienia z ogromną awarią systemową. Te bloki węglowe nie są w pełni wykorzystywane. Można powiedzieć, że pracują na pół gwizdka. Zwiększenie produkcji było dzięki temu technicznie proste - podkreśla naukowiec.
Dodaje: - Natomiast jak już spojrzymy na ekonomię, to opłacalność tych elektrowni nie jest dobra. Jeśli mamy środki produkcyjne i wykorzystujemy je w 50 proc. to żadne przedsiębiorstwo, bez względu na to czy produkuje energię, buty czy ubrania, nie jest w stanie ekonomicznie istnieć. To jest też powód, dla którego spółki energetyczne chcą się pozbyć elektrowni węglowych. Gdyby je bardziej obciążyć to wyniki finansowe nie byłyby tak złe.
Awaria nastąpiła nie w elektrowni tylko w należących do Polskich Sieci Elektroenergetycznych rozdzielniach Rogowiec. Energetycy szybko ją usunęli. Jednak początkowo w krajowym systemie zabrakło aż 15 proc. mocy. Import pokrył 30 proc. tego zapotrzebowania, resztę elektrownie węglowe.