Niemcy zostaną

 z węglem na dłużej

 Autor: PAP/TK
Niemcy prawdopodobnie będą spalać węgiel brunatny i kamienny dłużej, niż planowali – informuje portal tygodnika „Spiegel” przypominając, że wykorzystywanie tego surowca jest najbardziej szkodliwą dla klimatu formą produkcji energii.
W samych Niemczech istnieje prawie 100 bloków elektrowni węglowych, które w ubiegłym roku wytworzyły blisko 160 mln ton CO2. "To jedna szósta całej niemieckiej emisji CO2 i tyle samo, co w 2019 roku, czyli przed zmianą rządu i pandemią" - podkreśla "Spiegel".
Rządowe plany zakładały zmniejszenie emisji CO2 w energetyce o co najmniej połowę do 2030 roku. "Miało się to udać przede wszystkim dzięki wyłączeniu elektrowni węglowych. W umowie koalicyjnej rząd federalny stwierdził, że dla osiągnięcia celów klimatycznych konieczne jest szybkie wycofywanie węgla" - przypomina "Spiegel".
Obecny rząd SPD, Zielonych i FDP przez pierwsze pół roku swej pracy nie doprecyzował projektu, aktualnie obowiązują więc "dosyć niejasne sformułowania" z umowy koalicyjnej o wycofywaniu się z węgla "najlepiej do 2030 roku".
Z prawnego punktu widzenia w mocy pozostaje więc plan poprzedniego rządu, zgodnie z którym ostatnia elektrownia węglowa ma zostać wyłączona dopiero w 2038 roku. Wcześniejsze odejście od energetyki węglowej "staje się mniej prawdopodobne z powodu wojny na Ukrainie i wynikającego z niej kryzysu energetycznego" - podkreśla "Spiegel". Przypomina, że już w marcu pojawiły się pierwsze zapowiedzi rządu, dotyczące zawieszenia planowanych zamknięć elektrowni węglowych i utrzymania ich w trybie gotowości na dłużej.
Minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) zapowiada, że uruchamiając kolejne elektrownie węglowe "chce oszczędzać gaz dla energetyki i przemysłu". "To może wpłynąć na cele klimatyczne" - zauważa "Spiegel" i dodaje, że powstałe w ten sposób dodatkowe miliony CO2 rocznie, emitowane do atmosfery, "musiałyby być redukowane gdzie indziej, jeśli rząd chciałby trzymać się swoich celów klimatycznych".