W kopalniach widzą szanse na nowe życie
W kilku gminach poza Górnym Śląskiem - głównie na Lubelszczyźnie - jeszcze niedawno planowano budowę nowych kopalni węgla kamiennego. To wciąż możliwe, a włodarze tych gmin zdecydowanie popierają takie plany.
Poza Śląskiem nowe kopalnie węgla kamiennego miały powstać w Nowej Rudzie (Dolnośląskie) oraz w paru gminach na Lubelszczyźnie.
Inwestorzy utknęli jednak na proceduralnych rafach. W przypadku Nowej Rudy, gdzie przez 4 lata nie wydano koncesji na wydobycie, wydaje się to już nierealne, ale w Lubelskiem gra się jeszcze toczy.
- Ja jestem entuzjastą budowy kopalni węgla w naszej gminie - mówi wójt gminy Hańsk, Marek Kopieniak. Ale przypomina że niezbędna jest tu decyzja polityczna na szczeblu rządowym.
W Nowej Rudzie górnictwo węgla kamiennego ma długie tradycje. Węgiel wydobywano tutaj przez kilkaset lat, od XVIII w. aż do końca lat 90. XX wieku. Gdy w mieście zamknięto kopalnię węgla i upadły w nim inne duże zakłady, Nowa Ruda pogrążyła się w głębokim kryzysie, a bardzo wielu jej mieszkańców nie mogło znaleźć pracy.
Jedną z szans na podźwignięcie miasta miała być budowa - przez australijską firmę Balamara - nowej kopalni węgla, w której planowano wydobycie tzw. węgla koksującego (tj. wykorzystywanego w hutnictwie żelaza, a nie jako paliwo w energetyce). Ten rodzaj węgla, niezbędny w produkcji stali, ma w Unii Europejskiej status surowca krytycznego, a tylko w Polsce wydobywa się go w znaczących ilościach (resztę trzeba importować spoza Wspólnoty).
Australijczycy czekali, ale się nie doczekali. Plany już nieaktualne
Wydawało się więc, że noworudzki projekt, który bardzo popierały tamtejsze władze samorządowe, ma wszelkie szanse powodzenia. Australijski inwestor zaczął załatwiać formalności potrzebne do rozpoczęcia budowy kopalni. W lipcu 2018 r. wystąpił do resortu środowiska o wydanie koncesji na wydobycie, załączając komplet potrzebnych dokumentów.
Nie dostaliśmy tej koncesji po dziś dzień - mówi jeden z przedstawicieli Balamary. I przyznaje, że z tego powodu firma w zasadzie wycofała się już z całego projektu.
- Plany budowy nowej kopalni węgla w naszym mieście są już nieaktualne - twierdzi Krzysztof Czajka, rzecznik noworudzkiego magistratu. - Z dwóch powodów. Po pierwsze inwestor pomimo wszelkich starań i naszej pomocy nie otrzymał koncesji na wydobycie. Po drugie zaś nasze miasto przystąpiło do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, co wyklucza u nas budowę jakiejkolwiek nowej kopalni węgla. Nawet jeśli jest to węgiel koksujący, a nie energetyczny, bo, niestety, przepisy dotyczące funduszu tego nie rozróżniają.
Lubelskie koło zamachowe? Miało być 7 kopalń, jest jedna.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda na Lubelszczyźnie, gdzie od lat działa kopalnia węgla kamiennego „Bogdanka”. Co ważne trzech gmin (Puchaczów, Ludwiń i Cyców), w których ona jest położona, nie przypisano do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, obejmującego miejscowości, w których funkcjonowały lub wciąż funkcjonują kopalnie węgla.
Zrobiono tak m.in. dlatego, żeby ta - najlepsza w Polsce - kopalnia węglowa mogła się rozbudowywać, za czym samorządy i mieszkańcy tamtejszych gmin zdecydowanie się opowiadają.
- „Bogdanka” jest kołem zamachowym gospodarki naszego subregionu - mówi wójt gminy Cyców, Wiesław Pikuła. - Nie ma u nas na razie innego większego przemysłu.
Ale na Lubelszczyźnie planowano też budowę kolejnych kopalni, bo według danych Państwowego Instytutu Geologicznego udokumentowano tam 11 złóż węgla kamiennego, o łącznych zasobach w wysokości 12,6 mld ton (dla porównania: w Polsce wydobywa się rocznie około 54 mln ton tego surowca), z czego część to węgiel koksujący.
- Gdy w latach 70. XX wieku zaczęto przymierzać się do rozpoczęcia wydobycia węgla na Lubelszczyźnie, planowano w naszym regionie budowę aż siedmiu kopalni, ale dotychczas wybudowano tylko jedną, w Bogdance - mówi wójt gminy Cyców, Wiesław Pikuła.
Już po upadku PRL pojawili się inwestorzy, którzy chcieli budować następne kopalnie na Lubelszczyźnie. Były to przede wszystkim dwie australijskie firmy: Balamara (ta sama, która chciała uruchomić nową kopalnię w Nowej Rudzie) i Prairie Mining. Obydwie były poważnymi inwestorami, Prairie Mining to spółka notowana m.in. na londyńskiej giełdzie.
Balamara chciała wybudować dużą kopalnię w gminach Sawin i Hańsk, a Prairie Mining w gminach Siedliszcze, Wierzbica i Rejowiec Fabryczny. Tam jednak wszystko potoczyło się podobnie jak w Nowej Rudzie: inwestorzy utknęli na proceduralnych rafach.
Prairie Mining nie mogło się doprosić decyzji środowiskowej i koncesji wydobywczej. Finał jest taki, że ta firma wystąpiła o odszkodowanie z tego tytułu od państwa polskiego do międzynarodowego sądu arbitrażowego. I raczej już nie będzie zainteresowana budową kopalni na Lubelszczyźnie. Ale to nie znaczy, że nie pojawią się inni chętni. Interesowała się tym złożem m.in. Jastrzębska Spółka Węglowa, największy producent węglu koksowego w Europie.
- Ta kopalnia wciąż ma szansę powstać - uważa burmistrz miasta i gminy Siedliszcze, Hieronim Zonik. - W tym złożu jest dobry węgiel i jest go tam bardzo dużo. My, ale też sąsiadujące z nami gminy, gdzie ma powstać kopalnia, nadal jesteśmy tym bardzo zainteresowani, popieramy tę inwestycję. Jeździliśmy w tej sprawie do resortu środowiska, przekonywaliśmy resort, zbieraliśmy podpisy w tej sprawie. Bo wiemy, jak rozwinęły się gminy, w których funkcjonuje kopalnia „Bogdanka”.
Naszej gminie ubywa mieszkańców, głównie z powodu braku dobrych miejsc pracy - dodaje burmistrz Zonik. - W okolicy zamknięto kilka dużych zakładów. Nowa kopalnia dałaby kilka tysięcy nowych, atrakcyjnych miejsc pracy. A widoków na innych dużych inwestorów u nas nie ma, oni się lokują po drugiej stronie Wisły. Na Lubelszczyźnie z większych inwestycji prywatnych inwestorów to mamy tylko galerie handlowe.
Bez kopalni wymrzemy. Młodzi uciekają za pracą, inwestorów brak.
Jeszcze trudniejsza sytuacja jest w gminach Hańsk i Sawin, położonych bliżej wschodniej granicy, gdzie kopalnię węgla (w większości koksującego) miała budować firma Balamara. Potrzebna była do tego zmiana studiów zagospodarowania przestrzennego w gminach Sawin i Hańsk - tak, żeby wpisać do nich przyszłą kopalnię. Samorządy obu gmin zmieniły te studia, ale naniesione do nich zmiany zaskarżyli ekolodzy. To zaś zablokowało dalsze procedury.
- Ta sprawa związana z zaskarżeniem studium rozstrzygnęła się dopiero teraz, ale wygląda na to, że wracamy do punktu wyjścia, to znaczy trzeba będzie procedurę związaną ze zmianą studium przejść od nowa - mówi wójt gminy Hańsk Marek Kopieniak.
Wójt zapewnia, że mieszkańcy tej gminy nadal chcą, by powstała w niej nowa kopalnia węgla.
- Ja jestem niezmiennie entuzjastą tego pomysłu, oczywiście z poszanowaniem przyrody, środowiska, z zachowaniem odpowiedniej odległości od Poleskiego Parku Narodowego - zapewnia wójt Hańska. - Nie chcą tej kopalni tylko szeroko rozumiani ekolodzy, przyrodnicy, ludzie, którzy tu nie mieszkają. Łatwo się pisze z dużego miasta, że na Lubelszczyźnie nie powinno się budować nowych kopalni. A u nas sytuacja jest dramatyczna. Nasza gmina wymiera, szybko się wyludnia i starzeje. Młodzi powyjeżdżali za pracą.
Według prognoz demograficznych w powiecie włodawskim, do którego należy gmina Hańsk, do 2030 r. 70 proc. mieszkańców będzie powyżej 60. roku życia.
- Jeśli nie powstanie u nas nowy, duży zakład pracy, oferujący przyzwoite zarobki, to tu niebawem nie będzie dało się żyć - alarmuje Marek Kopieniak. - Musimy z czegoś żyć, a ta kopalnia by nam to zapewniła, ściągnęłaby nowych mieszkańców, uratowałaby naszą gminę. W okolicach Łęcznej i Cycowa, gdzie funkcjonuje kopalnia „Bogdanka”, wciąż powstaje mnóstwo nowych domów, budowanych przez górników i innych ludzi związanych z tą kopalnią.
Stan na dziś jest taki, że na razie tylko plany „Bogdanki”, by rozpocząć wydobycie kolejnych, sąsiadujących z nią złóż węgla, wydają się realne. Bo na to rząd daje zielone światło. A co z pozostałymi planowanymi kopalniami węgla na Lubelszczyźnie?
- Do tego niezbędna jest decyzja polityczna rządu, który powinien się określić, czy chce tych kopalni, czy nie - mówi wójt gminy Hańsk. - Jeśli rząd zdecyduje, że ich chce, to ja stanę na głowie, by pomóc w ich budowie. To dla nas jedyna szansa, bo choć nasza gmina jest atrakcyjna turystycznie, to jednak nie tak, by móc z tego żyć. Zawsze przegramy pod tym względem z miejscowościami nadmorskimi czy górskimi.
Lubelscy samorządowcy podkreślają, że na Lubelszczyźnie są dużo lepsze warunki do wydobycia węgla niż na Śląsku. Po pierwsze nie jest to teren zurbanizowany, na którym trudno wybudować i prowadzić kopalnię. Przede wszystkim jednak lubelskie złoża są łatwiejsze w eksploatacji niż te śląskie. Nie ma w nich uskoków, zagrożeń tąpnięciami i poważnymi szkodami górniczymi, świetnie nadają się one zautomatyzowania wydobycia. Mieszkańcy są „za”. Brakuje zielonego światła z Warszawy.