autor: KAJ
na razie pomysłu na zapewnienie samowystarczalności surowcowej
To oczywiste, że węgiel nie jest przyszłością. Będziemy teraz w fazie przejściowej, w której górnictwu będzie się rzucać kłody pod nogi. Ze względu na wysokie ceny uprawnień do emisji prawdopodobne jest, że same spółki węglowe będą stopniowo ograniczać jego wydobycie. Niestety nie jest to rozwiązanie czysto rynkowe, ponieważ do stanu docelowego dojdziemy dzięki przepisom, co może nie być najkorzystniejszą ekonomicznie drogą. Gospodarka schodzi na dalszy plan, a na pierwszy plan wysuwają się argumenty ekologiczne - wskazuje Štěpán Křeček, doradca Petra Fiali, premiera czeskiego rządu, w rozmowie z portalem iUHLI.cz
Nowy czeski minister środowiska Petr Hladík twierdzi, że węgiel w energetyce skończy się w Czechach w 2033 r. Czy da się to zrobić przy zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego? – pytają eksperci. Chodzi głównie o stabilność dostaw, ponieważ według wszystkich analiz w żadnym wypadku nie można polegać na imporcie energii elektrycznej.
2033 r. wydaje mi się zbyt ambitny. Ponieważ jest to rok znacznie wykraczający poza kadencję obecnego rządu, dzisiejsze wypowiedzi ministrów traktowałbym z przymrużeniem oka. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten termin został przesunięty, nawet o kilka lat w przyszłość - stwierdza Štěpán Křeček.
Koniec węgla w 2033 r. dotknąłby oczywiście także czeskie ciepłownictwo, od którego uzależnione jest około czterech milionów mieszkańców tego kraju. Praktycznie jedyną alternatywą dla ciepłowni jest przejście na gaz z importu, ale Czechy nadal nie mają udziałów w żadnym terminalu LNG, mimo że cena gazu raczej nie spadnie do poziomu z wiosny 2021 r. – zauważają eksperci.
- Chciałbym, aby zaktualizowana koncepcja energetyczna bardzo jasno mówiła, na co powinniśmy się przygotować. Na węgiel na pewno nie będzie się liczyć w przyszłości, ale trzeba sprecyzować, co dokładnie oznacza termin „w przyszłości” – podsumowuje Štěpán Křeček.
W Czechach coraz głośniej krytykowany jest Europejski Zielony Ład.
- Istnieje potencjalne ryzyko, że regulacje systemu uprawnień do emisji pogrzebią energetykę węglową. Dziś ich cena oscyluje wokół 100 euro za pozwolenie, a za jakiś czas produkcja z elektrowni węglowych nie będzie się opłacać. Pytanie brzmi, czy stać nas na ich wyłączenie? W końcu musimy wiedzieć, czym je zastąpić! A tego jeszcze nie wiemy. W Czechach nie ma pomysłu na zapewnienie samowystarczalności surowcowej. Niemcy mają takie środki, które pozwalają m.in. na czasowe wsparcie źródła z węgla, nawet jeśli produkcja się nie opłaca. Jednocześnie nie chcemy doprowadzić do sytuacji, gdy trzeba byłoby włączać dostawy energii dla odbiorców – wskazuje z kolei Jan Rafaj, prezydent Związki Przemysłu i Transportu w Czechach, również w rozmowie z portalem uhli.cz