Wyjazd techniczny Bractwa Gwarków i Komisji Seniorów SITG O/Bytom do Śląskiego Obserwatorium Geofizycznego w Raciborzu – 18.08.2023
W dn. 18.08.2023 na zaproszenie Bractwa Gwarków i Kolegów z Koła SITG kop. „Anna” mieliśmy okazję odwiedzić jedno z bardziej niecodziennych miejsc na mapie Górnego Śląska – mowa tu o Śląskim Obserwatorium Geofizycznym w Raciborzu.
Dlaczego niecodziennym? Otóż jest to jedna z sieci stacji, za to najstarsza stacja sejsmologiczna w Polsce, obchodząca w tym roku 95 lat istnienia. Do jej powstania doprowadził sprowadzony z Niemiec profesor z wielkim dorobkiem naukowym Karl Mainka, konstruktor i pomysłodawca sejsmometrów, za co otrzymał medal honorowy w 1910 roku na Wystawie Światowej w Brukseli. Sejsmometry typu Mainka były ustawiane w wielu obserwatoriach na świecie między innymi w Niemczech, Szkocji, Austrii, Czechach, Portugalii, Hiszpanii, Kanadzie, Australii czy USA. Jego z kolei przyjazd do Polski był zainicjowany przez kompanie węglowe i władze samorządowe ze względu na zdarzające się coraz częściej wstrząsy wywoływane działalnością górniczą na Śląsku.
W 1928 roku wraz z architektem Wachsmannem ukończył budowę dwupiętrowego budynku drewnianego w stylu modernistycznym, który został dokładnie zorientowany według stron świata. Urządzono w nim obszerne mieszkanie dla profesora,
a w piwnicach o wysokości trzech metrów umieszczono m.in. sejsmografy, których wahadło ważyło ok. 900 kg, a do ich utrzymania potrzebne były dwie wielkie stalowe sprężyny. Co ciekawe, waga nowych urządzeń tego typu sięga zaledwie kilku kilogramów.
Poznaliśmy przy okazji anegdotę przytoczoną przez naszego przewodnika, pana Wojciecha Wojtaka o tym, jak nie doszło (pomimo oferowanych dużych kwot
w dolarach) do wypożyczenia sejsmografów amerykańskim filmowcom przy produkcji filmu katastroficznego, właśnie ze względu na ciężar wahadła, no i jego umiejscowienie w piwnicy.
Od początku istnienia obserwatorium zajmowało się badaniami sejsmologicznymi, meteorologicznymi, magnetyzmu ziemskiego oraz pomiarami promieniowania. Głównym celem były jednak badania geofizyczne tąpnięć górniczych.
Poza sześcioma sejsmografami cyfrowymi (pamiętajmy, że obiekt wciąż spełnia swoją funkcję naukową) można obejrzeć trzy sejsmografy analogowe, które
(co ciekawe) stanowią swojego rodzaju zabezpieczenie na wypadek awarii tych nowocześniejszych cyfrowych. I właśnie te wszystkie blisko stuletnie urządzenia, zegary wahadłowe i galwanometry, pamiątki po założycielu, jak np. wspomniany już dyplom honorowy C. Mainki z 1910 roku, radio do odbioru sygnałów czasu,
a i papierowe taśmy, stosowane w najstarszych rejestratorach (kopcone sadzą i utrwalone w spirytusowym roztworze kalafonii), archiwalne zapisy sejsmologiczne
z różnych stron świata zrobiły na nas największe wrażenie.
Znajdziemy tu historyczne zapisy np. trzęsienia ziemi w Messynie w 1908r., ale i całkiem współczesne, bliższe nam, jak informacje o wstrząsach w Kopalni Rydułtowy z roku 2005, o eksplozji meteorytu na Górnym Śląsku w 2000 r.
czy z odleglejszych miejsc na Ziemi, jak zapis katastrofy sejsmicznej w Indiach w 2001r. czy zarejestrowany wstrząs w pobliżu Sumatry, który w 2004 roku wywołał falę tsunami.
Zapewne niewielu z nas powiedzą wzory na obliczanie rozchodzenie się fal w przestrzeni, przemawia jednak do wyobraźni fakt, że: wobec odległości
w kilometrach między Warszawą a Tokio wynoszącą ok.8.600 km, przy różnicy czasowej 11 godzin, robi wrażenie fakt, że zapis wstrząsu sejsmicznego w Japonii dochodzi do obserwatorium po …. 12. minutach (!!!). To była dla mnie jedna z bardziej zadziwiających informacji.
Z pewnością warto wpaść do tej placówki naukowej z mini muzeum, poczuć atmosferę tego miejsca i ducha przeszłości, jakże ważnej i doniosłej dla nauki,
ale i życia codziennego. Dla nas był to bardzo pouczający wypad i dziękujemy Kolegom za tę możliwość.
Relację zdała Iwona Zaradna Szymańska
Zdjęcia w galerii