autor: JM
konomicznie, pozwólmy działać polskim kopalniom, zawracając wypracowane zyski na sprawiedliwą transformację
Z jakimi problemami i wyzwaniami związanymi z górnictwem będą musieli zmierzyć się rządzący? Z takim pytaniem portal netTG.pl Gospodarka - Ludzie zwrócił się do dr hab. inż. PAWŁA BOGACZA, prof. AGH z Wydziału Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Przyjęta w 2019 roku strategia Europejskiego Zielonego Ładu określiła dla Unii Europejskiej cel pozostania przez Europę pierwszym na świecie neutralnym klimatycznie kontynentem. Mam natomiast wrażenie, że prowadzony obecnie sposób jego realizacji jest nieodpowiedni. Z tego powodu mój poniższy apel o jego rewizję i zmianę. Przedstawiłem go w ujęciu idei zrównoważonego rozwoju, do której zresztą odnosi się sama strategia EZŁ.
Koncepcja zrównoważonego rozwoju nakazuje traktować wzrost ekonomiczny w ujęciu jego równości z wymogami środowiskowymi i społecznymi.
Odnosząc się do wymiaru ekonomicznego, należy przywołać teorię zasobów rzadkich. Wynika ona z ograniczoności zasobów, wskazując, że to te kwestie (w aspekcie ziemi, kapitału i pracy) są najważniejszymi determinantami wzrostu gospodarczego. To, że oparliśmy się na zasobach naturalnych, wynikało i wynika z faktu, że ich potrzebujemy. Rezerwuar zasobowy jest jednakże rozproszony. Polska została obdarzona bardzo dużymi zasobami węgli i to one pozwoliły nam stworzyć w ostatnich dziesięcioleciach odpowiedni system energetyczny. Jeśli włączymy w powyższe górnictwo metali oraz węgla koksowego, to możemy śmiało powiedzieć, że na tej górniczej bazie zbudowaliśmy i wciąż budujemy nasz dobrobyt gospodarczy. Biorąc pod uwagę dostępność do własnych zasobów, posiadany know-how, a także niskie koszty bezpośrednie produkcji, kwestią strategiczną powinno być wykorzystanie energetyki węglowej jako stabilizatora rynku energetycznego. Przy dalszym, niezwykle potrzebnym rozwoju energetyki opartej na OZE, acz biorąc pod uwagę jej niestabilność wynikającą z warunków pogodowych oraz braku odpowiednich na chwilę obecną rozwiązań służących magazynowaniu energii, głównie w aspekcie nizinnego charakteru Polski, rynek mocy musi być oparty na paliwach kopalnych. Wiedząc, że są to paliwa rzadkie, które, jak pokazała historia i pokazuje to teraźniejszość, mogą być wykorzystywane przez ich posiadających do sterowania rynkiem, a wręcz do szantaży, system taki powinien być oparty na naszych paliwach. Do czasu wynalezienia skutecznych i efektywnych magazynów energii nie widzę innej szansy na stabilność rynku energii.
O poprawności powyższego mówi także wymiar środowiskowy. Surowce do wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych, będące zresztą surowcami kopalnymi, m.in.: kobalt, nikiel, lit, metale ziem rzadkich, są produktami, których wydobycie i rafinacja powodują niejednokrotnie w całym cyklu życia znacznie większe emisje gazów cieplarnianych i znacznie większą degradację środowiska niż w przypadku węgli. Również i gaz ziemny transportowany na dużych odległościach, przy dokonywanych zmianach stanu skupienia, emituje dużo większe wartości GHG, niż wydobywane i spalane na miejscu węgle. Powyższe dane pokazuje np. Międzynarodowa Agencja Środowiska. Wskazała ona na fakt olbrzymiego zapotrzebowania na pierwiastki metaliczne w przypadku energetyki czystych technologii w stosunku do technologii standardowych, przenoszących się tym samym na ich ślad węglowy. Każdy np. 1 MW energii instalowanej w elektrowniach wiatrowych na morzu wiąże się z zapotrzebowaniem na ponad 15000 kg metali, przy niespełna 3000 kg w przypadku energetyki węglowej. Szukamy oczywiście rozwiązań służących znaczącemu obniżaniu emisyjności w cyklu życia OZE, lecz to potrwa. Powraca również potrzeba pracy nad rozwiązaniami, które pozwolą poradzić sobie z okresem przejściowym, dając stabilność rynku, ale będąc pod tym kątem także stosunkowo efektywnymi środowiskowo. Daje je energetyka oparta na węglowych paliwach kopalnych. Związana zresztą z nią emisja GHG może być z sukcesem i względnie tanio wyłapywana, transportowana i zatłaczana przy użyciu technologii CCS/U. Takie projekty realizuje już kilka krajów europejskich, w tym głównie Norwegia.
Jeśli weźmiemy pod uwagę trzeci, najważniejszy aspekt zrównoważonego rozwoju, a więc ludzi, to i on przemawia za walką o górnictwo. Trzeba pamiętać, że w górnictwie węglowym pracuje w Polsce około sto tysięcy osób. Do tego na jedno miejsce pracy w kopalni przypadają cztery miejsca pracy w jej otoczeniu. Dochodzą do tej grupy pracownicy elektrowni i ciepłowni bazujących na węglu i innych paliwach kopalnych. To pokazuje od strony społecznej olbrzymią, ponad 700-tysięczną skalę odpowiedzialności. Ci ludzie powinni mieć zapewnioną stabilną pracę, by móc godnie żyć. Nie widzę natomiast na dającym się zobaczyć stole takowych rozwiązań, które szacuję na kwotę mogącą sięgać 600 mld złotych. Praca w powyższych kwestiach wymaga czasu. Nawet w tak zamożnych Niemczech, gdzie decyzje o zamknięciu kopalń w Zagłębiu Ruhry na przełomie XX i XXI wieku podejmowano 50 lat temu i tylko z powodów sczerpywania się zasobów, sytuacja wciąż nie jest łatwa. W 2018 roku Niemcy zamknęli ostatnią kopalnię węgla kamiennego. Średnie bezrobocie w okolicach Kaiserslautern jest natomiast o 12 proc. wyższe niż średnie w Niemczech. Nie zapominajmy w kontekście społecznym również o tym, w jak trudnych, nieludzkich warunkach pracują pracownicy, często dzieci, w kopalniach Afryki lub Azji, do których przenosi się górnictwo.
Podsumowując, polecam rządzącym, by wyciągnęli wnioski ze wszystkich powyższych przykładów. Tam, gdzie jest to uzasadnione ekonomicznie, pozwólmy działać polskim kopalniom, zawracając wypracowane zyski na sprawiedliwą transformację.