Rozmawiał: Maciej Dorosiński
innych ścieżek przemysłowego wykorzystania węgla, a nie tylko poprzez spalanie
Rozmowa z MARKIEM BALTEM, europosłem z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów
Notyfikacja umowy społecznej dotyczącej górnictwa jest przedmiotem rozmów pomiędzy polskim rządem a Komisją Europejską. Czy proponowany na 2049 r. koniec górnictwa węglowego w Polsce jest terminem realnym?
Termin zamknięcia ostatniej kopalni węgla do celów opałowych do 2049 r. jest terminem realnym. Wynika to ze specyfiki polskiej energetyki. Przypomnę, że kopalnie wydobywają węgiel dla polskiej energetyki, w której inne surowce potrzebne do produkcji prądu niż węgiel jeszcze wiele lat nie będą funkcjonowały. W nieodległej przyszłości szereg elektrowni węglowych zakończy swoją pracę. Wynika to z ich technicznych uwarunkowań, ale ograniczenie spalania węgla w pierwszej kolejności powinno odbywać się kosztem węgla importowanego. Koszt tego węgla będzie wzrastał ze względu na podatek graniczny CBAM, który będą musieli płacić importerzy paliw kopalnych. Do tego mamy umowę społeczną, którą musimy honorować i polski rząd musi ją notyfikować. Ja nie jestem zwolennikiem zamykania kopalń, bo to nie kopalnie emitują dwutlenek węgla, tylko elektrownie. Jestem za wykorzystaniem węgla do produkcji nowych materiałów. Polska powinna szukać innych ścieżek przemysłowego wykorzystania węgla, a nie tylko poprzez spalanie.
Zostając w górniczych tematach, muszę spytać o dyrektywę metanową, która uderza w śląskie kopalnie. Szczególny jest tu przykład Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wydobywa surowiec strategiczny, czyli węgiel koksujący. Niestety towarzyszy temu emisja dużych ilości metanu. Przy obecnych limitach JSW jest w trudnej sytuacji. Czy będzie mogła zatem liczyć na dodatkowe derogacje?
Dyrektywa metanowa została złagodzona w wyniku politycznego porozumienia w Parlamencie Europejskim. W tej sprawie interweniowały związki zawodowe i władze Polskiej Grupy Górniczej. Niestety, w sprawie węgla koksującego nie było takiej aktywności. Myślę, że wiele osób uznało, że kopalnie węgla koksującego są bezpieczne. Europa zdąża w kierunku dekarbonizacji produkcji wyrobów metalowych. Komisja zadeklarowała prace nad ograniczeniem eksportu złomu z Europy. Gdyby to się udało, to mówimy o pozostawieniu na Starym Kontynencie 20 mln t złomu. Oznacza to, że można by było wytworzyć 20 mln t nowych stalowych produktów bez dodatkowej emisji dwutlenku węgla. To ograniczyłoby popyt na koks i węgiel koksujący. Myślę jednak, że węgiel koksujący trafi na listę surowców ważnych dla przemysłu europejskiego w ramach europejskiej strategicznej autonomii dlatego, że koks jest istotny również dla innych branż niż tylko dla stalowej.
Z racji tego, że nasz miks energetyczny będzie musiał się zmieniać, jak pan widzi przyszłość polskiej energetyki? Na co powinniśmy postawić?
W pierwszej kolejności powinniśmy zbudować polski koncern, który będzie liderem budowy wież wiatrowych, chociażby na bazie Huty Częstochowa, która kiedyś specjalizowała się w ich produkcji. Moim zdaniem musimy zbudować od 10 do 30 GW w wieżach wiatrowych. Na naszych wodach przybrzeżnych możemy zainstalować nawet 60 GW w turbinach, nie mówiąc już o lądzie. Niemcy mają już 80 GW i nadal rozbudowują swoje moce wiatrowe. Musimy też zbudować komponent atomowy naszej energetyki ze względu na to, że zasilanie energetyki odnawialnej jest okresowe i nierównomierne. Nie jestem fanem energetyki jądrowej ze względu na odpady radioaktywne, które państwo i obywatele będą musieli przechowywać w sposób bezpieczny dla ludzi i środowiska przez 20 tys. lat. Obawiam się energetyki jądrowej, która sprywatyzuje zyski ze sprzedaży taniej energii elektrycznej przez 60-70 lat, a potem znacjonalizuje koszty przechowywania i zabezpieczania odpadów radioaktywnych. Dlatego uważam, że równocześnie z budową elektrowni atomowych powinien zostać wybudowany docelowy magazyn na odpady. Musimy uniknąć sytuacji, która ma miejsce w Niemczech, gdzie 400 tys. t odpadów radioaktywnych jest zmagazynowanych w zamkniętych elektrowniach atomowych. Dzisiaj słyszę, że 80 proc. Polaków zgadza się na budowę elektrowni atomowej w ich okolicy, ale nie wiem, czy są świadomi, że potem ich dzieci i wnuki będą mieszkać obok składowiska odpadów. Do tego taksonomia traktuje energetykę jądrową nie jak energetykę zieloną, więc dopóki nie będzie docelowego magazynu na odpady radioaktywne, to energia jądrowa w polskim miksie będzie traktowana prawie tak samo jak energia z paliw kopalnych. Niestety, poprzedni rząd realizował projekty gospodarczo-przemysłowe nie patrząc na długoterminowe konsekwencje dla przyszłych pokoleń. Jednak światowe centra finansowe nie będą finansować niezrównoważonych środowiskowo inwestycji w energetykę.
O elektrowni jądrowej w Polsce mówi się już od lat i wydaje się, że projekt ten zaczyna nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Jaki impuls może dać gospodarce inwestycja, której koszt liczony jest w miliardach złotych? Które branże mogą na tym zyskać?
Na budowie wielkoskalowych inwestycji mogą zyskać branże: hutnicza, cementowa i budowlana oraz nauka. Jednak ja jestem za inwestycją w polski program atomowy i zbudowaniem polskiego SMR-a, czyli małego modułowego reaktora. Posiadamy świetną kadrę fizyków jądrowych i myślę, że w ciągu pięciu, ośmiu lat za około 300 mln zł jesteśmy w stanie zbudować własny reaktor tego typu, który mógłby pracować w trigeneracji, czyli produkować prąd, ciepło systemowe lub chłód systemowy w postaci wody lodowej oraz wodór z wysokotemperaturowej hydrolizy. Nasza infrastruktura ciepłownicza pozwala w łatwy sposób zastąpić stare ciepłownie i elektrociepłownie miejskie modułowymi reaktorami, które są bezpieczne i po okresie użytkowania będą w łatwy sposób usuwalne i zastępowane przez urządzenia nowej generacji.
Przez lata był pan zawodowo związany z hutnictwem. Jest ono zaliczane do branż energochłonnych, które w ostatnich czasach na Starym Kontynencie – mówiąc kolokwialnie – mają pod górkę. Co należy zrobić, aby dać im szanse na odbicie?
Po pierwsze, zabezpieczyć tani i zdekarbonizowany surowiec, czyli złom, poprzez wprowadzenie ceł zaporowych na jego eksport z Unii Europejskiej. Dzisiaj jego cena to czasami 70 proc. kosztu produkcji stali. Następny komponent to zrównoważona energia z małych modułowych reaktorów lub zielona energia z wiatru i słońca finansowana z ETS-u oraz zwiększenie efektywności energetycznej, które byłoby sfinansowane z funduszu modernizacyjnego dla wysokoemisyjnego przemysłu. To moim zdaniem mogą być fundamenty konkurencyjnego przemysłu stalowego. Fundusz modernizacyjny dla Polski to 50 mld zł. Potrzebne są odpowiednie procesy inwestycyjne firm i wsparcie państwa w celu efektywnego wykorzystania tych pieniędzy. Zielony Ład ma wspierać europejską przedsiębiorczość i uodpornić europejski przemysł na nieuczciwą konkurencję z Azji, Afryki i Ameryki. Chcemy eksportować europejskie towary, a nie emisje dwutlenku węgla.
Unijne regulacje sprawiają, że Europa traci konkurencyjność, a jednocześnie mnóstwo koncernów pochodzących z krajów UE zaopatruje się w regionach, gdzie ekologia czy prawa człowieka są spychane na daleki plan. Mam tu na myśli choćby kwestie pierwiastków ziem rzadkich. Czy na tym to ma polegać? Czy tak Europa chce realizować choćby ideę elektromobilności?
Nie, Europa chce strategicznej autonomii, jeśli chodzi o surowce krytyczne, dlatego będą wspierane finansowo projekty, które umożliwią tani i masowy odzysk tych surowców ze zużytych produktów. Jeden z zakładów odzyskujących surowce krytyczne ma powstać w Zawierciu. Za kilka tygodni organizuję w Katowicach konferencję na temat surowców krytycznych z koncernem Albemarle dostarczającym lit potrzebny w elektromobilności. Europa chce także strategicznej autonomii, jeśli chodzi o europejską sztuczną inteligencję i produkcję procesorów. Wspieramy projekty w software i hardware kwotą 7,5 mld euro poprzez program Digital Europe. Polska ma być jednym z centrów produkcji procesorów. Cyfryzacja i sztuczna inteligencja pomoże nam zwiększyć wydajność i zmniejszyć koszty procesów produkcyjnych oraz unowocześnić nasze produkty.
W swojej działalności w europarlamencie jest pan zaangażowany w kwestie wspomnianego już złomu, którego Unia Europejska jest największym eksporterem na świecie. Jak można przekonać ludzi, że złom i jego przetwórstwo może odegrać znaczącą rolę w ograniczaniu emisji dwutlenku węgla?
Jak mówiłem, Europa eksportuje ponad 20 mln t złomu rocznie. Przy produkcji stali ze złomu emituje się sześciokrotnie mniej dwutlenku węgla niż przy produkcji stali z rudy żelaza. Zatrzymując złom na Starym Kontynencie i przetwarzając go na nowe towary, ograniczymy emisję o ilość dwutlenku węgla rocznie emitowanego przez Słowację.
W efekcie w beznakładowy sposób zdekarbonizujemy przemysł stalowy w Europie. Wstrzymanie eksportu złomu ograniczy emisje transportowe wytworzone przy transporcie tych 20 mln t złomu do Azji i Afryki oraz 20 mln ton towarów stalowych z Azji i Afryki do Europy. Zostawiając złom w Europie, obniżamy jego koszt, czyli cenę końcową towarów stalowych, poprzez to przemysł stalowy odzyska konkurencyjność i w konsekwencji otrzymujemy tańsze inwestycje i dajemy dobrze płatną pracę ludziom w Europie.