autor: Jacek Korski
- felieton Jacka Korskiego
W poprzedni czwartek wziąłem udział w obchodach 120. rocznicy wydawania „Przeglądu Górniczego”. W istocie pierwszy numer wtedy jeszcze „Przeglądu Górniczo-Hutniczego” ukazał się w 1903 roku, ale miniony rok z wielu powodów nie sprzyjał takim uroczystościom. Toczyła się wojna wyborcza związana z wyborami parlamentarnymi, a w Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Górnictwa toczyła się też kampania sprawozdawczo-wyborcza. Stowarzyszenie jest od dłuższego czasu ponownie wydawcą „Przeglądu”.
I tu pora na osobistą refleksję – kiedy studiowałem górnictwo w latach 70. ubiegłego stulecia (tak, stary jestem), to nasi wykładowcy często odsyłali nas do „Przeglądu Górniczego”, który był dostępny w Czytelni Czasopism w gmachu Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej.
Nawyk sięgania do „Przeglądu Górniczego” i, nieukazujących się już, „Wiadomości Górniczych” pozostał do dziś. Przegląd oferował teksty bardziej naukowe, ale o praktycznej przydatności, zaś „Wiadomości” zawierały artykuły o bardziej jeszcze przemysłowym, praktycznym charakterze. W kopalniach, w których pracowałem, i większości instytucji związanych z górnictwem „Przegląd” można było znaleźć w wielu biurach i swój nawyk czytania o nowinkach górniczej wiedzy mogłem kontynuować, ale to się niestety zmieniało. Przyczyn tych zmian jest bardzo dużo. Zaczęło się od oszczędzania, bo przyszedł czas, że pieniędzy nie było na nic. Ograniczono wydatki na rzeczy, pozornie, mniej potrzebne. Wcześniej z tzw. góry przychodził rozdzielnik: ile i jakich czasopism technicznych zamówić.
Kto pamięta jeszcze takie periodyki jak: „Projekty Problemy – Budownictwo Węglowe” czy „Mechanizacja i Automatyzacja Górnictwa”? Do dziś ostały się „Maszyny Górnicze”, ale ukazują się w języku angielskim jako „Mining Machines” i to tylko w wersji internetowej. Ponad 10 lat temu także „Przegląd Górniczy” zaczęto wydawać tylko w wersji elektronicznej, co mnie osobiście zaskoczyło przez brak informacji. Dwa lata temu szukałem w internecie kolejnych numerów „Przeglądu”, bo nawyk czytania mi pozostał, i nie znalazłem. Wreszcie dowiedziałem się, że nie będzie już edycji internetowej i „Przegląd Górniczy” będzie ponownie wydawany w wersji papierowej. Tylko zbyt wiele zmieniło się w otoczeniu. Po pierwsze, ludzie, więc i górnicy, odwykli od czytania generalnie, a w papierze szczególnie. Budzi to coraz większe zaniepokojenie.
Po drugie, w górnictwie chyba spoczęliśmy trochę na laurach, bo nie chce nam się uczyć, a i napisać więcej niż kilka zdań też się coraz mniej chce. Najwyższe władze przedsiębiorstw związanych z górnictwem, nie tylko węglowym, trafiają na swoje posady spoza górnictwa, więc nie wiedzą często, że są jakieś polskie, fachowe periodyki górnicze, gdzie można podzielić się tak zwanymi dobrymi praktykami czy szerzej, doświadczeniami.
W tym stuleciu „Przegląd Górniczy” stał się już poważnym periodykiem naukowym, na którego łamach chciało się publikować, a publikacje te były cenionymi pozycjami w ocenie dorobku naukowego. Ta naukowość jednak stała się kolejnym źródłem problemów, bo ograniczona objętość tego miesięcznika sprawiła, że pojawiły się nowe periodyki naukowe poświęcone szeroko rozumianemu górnictwu i doszło do pewnego rozproszenia wysiłków.
Na koniec pojawiła się zmora, czyli punktacja czasopism naukowych, która z założenia miała służyć ocenie instytucji naukowych (uczelnie, instytuty) oraz ocenie dorobku naukowego pracowników naukowych. Aby czasopismo dostało dużo punktów, to musi spełnić szereg warunków, które zależą także od sympatii do dyscypliny naukowej, w której funkcjonują. Ostatnio sympatią cieszyła się tematyka teologiczna, a górnictwo dużo mniejszą, więc „Przegląd Górniczy” zapewnia zaledwie 5 punktów za artykuł. Z tego powodu pracownicy naukowi zajmujący się górnictwem nie zabiegają o publikowanie ich tekstów w „Przeglądzie”, bo to narobić się trzeba.
Na marginesie warto dodać, że coraz częściej podnosi się temat patologii związanych z tą punktozą, bo za publikacje w periodykach, i to przeważnie anglojęzycznych, trzeba często słono płacić. A dobra znajomość języka angielskiego wśród polskich górników nie jest powszechna, więc na upowszechnianie wiedzy górniczej tą drogą nie ma co liczyć.
Życząc „Przeglądowi Górniczemu” powodzenia obiecuję, że do „Przeglądu Górniczego” będę pisał i po polsku, i po angielsku, a recenzentem artykułów już i tak jestem.