autor: Monika Krężel
węglowe, które będą wygaszane, obawiają się o przyszłość swoją i mieszkańców
Zamykanie bloków energetycznych i wygaszanie elektrowni, problemy z dostawami ciepła dla mieszkańców, zwolnienia tysięcy osób związanych z branżą energetyczną, wielomilionowe spadki w dochodach samorządów – tego obawiają się gminy, na których terenach znajdują się elektrownie węglowe. Samorządowcy wystosowali apel do rządzących, by dokonano zmian w zapisach unijnych, związanych z ograniczeniem emisyjności oraz dekarbonizacji. Temat zostanie poruszony również na forum Związku Miast Polskich.
O odchodzeniu od energetyki opartej na węglu dyskutowano na spotkaniu „Transformacja energetyczna a przyszłość miast”, które odbyło się w Kozienicach. Wzięli w nim udział przedstawiciele dziewięciu samorządów z całego kraju, w tym Rybnika, Jaworzna, Trzebini oraz Łazisk Górnych. Wszystkie te miasta posiadają elektrownie węglowe, a tym samym muszą zmierzyć się z problemem ich sukcesywnego wygaszania.
W przypadku 13 samorządów, na terenie których działają elektrownie węglowe, chodzi o ponad 11 proc. miejsc pracy, czyli w sumie około 30 tys. osób zatrudnionych w energetyce i około 660 tys. mieszkańców tych miast, które w mniejszym bądź większym stopniu dotknie transformacja.
Obecnie w Polsce ok. 60 proc. energii elektrycznej produkowanej jest z węgla. Zgodnie z projektem Krajowego Planu Energii i Klimatu w 2030 r. ma być to 22 proc., a w 2040 r. – zaledwie 1 proc. W praktyce oznacza to wygaszanie elektrowni węglowych, zastępowanie ich gazowymi oraz przede wszystkim odnawialnymi źródłami energii.
la „energetycznych” miast zwiastuje to wiele problemów, przede wszystkim finansowych. Ogromnym problemem jest widmo wzrostu bezrobocia, a także powiązanie elektrowni z kwestią dostarczania ciepła do mieszkańców.
W spotkaniu w Kozienicach wziął udział Aleksander Wyra, burmistrz Łazisk Górnych. Nie ukrywa, że przyszłość miasta nie rysuje się w jasnych barwach.
Gdy pojawiła się rozpatrywana opcja zamknięcia Elektrowni Łaziska po 2025 r., od razu nasunęło się kilka ważnych aspektów, jeśli chodzi o przyszłość naszego miasta. Gdy dołożymy do tego, że zgodnie z nienotyfikowaną jeszcze umową społeczną kopalnia Bolesław Śmiały ma zostać zamknięta w 2028 r., to wszystko powoduje bardzo trudną sytuację. Mamy 449 osób zatrudnionych w elektrowni, 1040 w kopalni i są to w dużej mierze nasi mieszkańcy czy mieszkańcy powiatu mikołowskiego. Nie wiadomo, co z nami będzie, a trzeba doliczyć jeszcze rodziny pracowników – podkreśla burmistrz Aleksander Wyra. – Jesteśmy małym miastem, liczącym zaledwie 20 km kw., z czego 3 km kw. zajmują huta, kopalnia i elektrownia. Nie mamy żadnych terenów inwestycyjnych, nie będziemy mogli też liczyć na podatki zasilające kasę miasta. Liczymy więc na pomoc legislacyjną, aby sprawnie zagospodarować w przyszłości poprzemysłowe tereny – dodaje.
Łaziska Górne mają 20 tys. mieszkańców. – Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Aż 11 tysięcy naszych mieszkańców oraz wszystkie budynki użyteczności publicznej są zasilane ciepłem z elektrowni i na dzień dzisiejszy nie ma alternatywnego źródła ciepła – tłumaczy burmistrz. – Zamknięcie elektrowni to będzie tragedia. Nie może się to odbyć w takim tempie i bez wsparcia samorządów w łagodzeniu tej sytuacji. Od lat mówi się o dużej i małej elektrowni gazowej, ale żaden z tych projektów nie wyszedł dalej. To jest bardzo trudna sytuacja dla Łazisk.
Negatywnych skutków zamknięcia Elektrowni Siersza w Trzebini jest wiele. W zakładzie pracuje blisko 200 pracowników. Ci ludzie mają swoje rodziny. Nie wiedzą, co będzie po jego likwidacji. Nie można też zapominać o firmach współpracujących z elektrownią. Problem dotyczy nawet paru tysięcy osób – podkreśla Jarosław Okoczuk, burmistrz Trzebini.
Aktualnie elektrownia dostarcza ciepło do dwóch dużych osiedli w gminie Trzebinia – Gaj i Energetyków. To blisko 6 tysięcy odbiorców.
Otrzymaliśmy informację o wstrzymaniu dostaw ciepła z końcem 2025 r. i nie wiemy, co dalej, bo alternatywy nie ma. Nie jesteśmy w stanie w ciągu roku sami wybudować nowego źródła ciepła z uwagi na warunki techniczne i bardzo duży koszt realizacji takiej inwestycji. Pozostawiono nas samych sobie. Chcemy usiąść do stołu z rządzącymi i przedstawić argumenty za wydłużeniem rynku mocy, bo naszym zdaniem takie nagłe odejście od węgla nie jest dobrym rozwiązaniem – podkreśla burmistrz Trzebini.
Elektrownia jest też znaczącym płatnikiem podatków dla miasta. Obawy budzi też widmo recesji.
Dlatego nie było, nie ma i nie będzie zgody na likwidację zakładu z końcem 2025 r. W walce o przedłużenie funkcjonowania elektrowni połączyłem siły z ośmioma innymi samorządami w kraju. Wszystkie te miejscowości łączy to, że na ich terenie działają elektrownie węglowe. Wystosowaliśmy wspólny apel do premiera Donalda Tuska oraz szefów resortów: aktywów państwowych, finansów, przemysłu oraz klimatu i środowiska. Chcemy poznać konkretny plan transformacji, a przede wszystkim obszerny pakiet łagodzący społeczne skutki wygaszania elektrowni. Natomiast jeszcze w listopadzie zaprosiliśmy do siebie, do Trzebini, m.in. posłów z naszego okręgu, przedstawicieli ministerstw, spółek, by usiąść do stołu i zacząć jak najszybciej działać. Rok to bardzo niewiele czasu. Zmiany trzeba zacząć wprowadzać tu i teraz – uważa Jarosław Okoczuk.
Z kolei prezydent Rybnika tak komentuje ostatnie spotkanie. – Nowa elektrownia gazowa, budowana za ponad 4 miliardy złotych, to ogromna szansa dla przyszłości Rybnika i całego regionu. Liczę, że w ramach rozmów na poziomie ministerialnym i z zarządem PGE uwzględnione zostaną także potrzeby społeczne mieszkańców – tak, jak to miało miejsce w poprzednich latach, gdy sektor energetyczny zatrudniał nawet 1800 osób, a zmiany zachodziły z poszanowaniem pracowników. Wierzę, że ta współpraca pomoże nam stworzyć stabilne i bezpieczne środowisko dla rybniczan – mówi Piotr Kuczera, prezydent Rybnika.