Ta tragedia zmieniła przepisy BHP.

Opracowała: AMC

 Uczcili rocznicę śmierci 72 górników
 To była ostatnia szychta dla 72 górników z kopalni Makoszowy. Zginęli w wyniku pożaru, który wybuchł 300 metrów pod ziemią. Ludzka nieuwaga doprowadziła do największej tragedii w historii zabrskiego zakładu. Hołd zmarłym górnikom oddano w czasie uroczystości, które odbyły się w 67. rocznicę tej tragedii.
Katastrofę i jej ofiary upamiętnia pomnik znajdujący się w pobliżu zlikwidowanej kopalni. Na monumencie znajdują się nazwiska 72 górników. To tu hołd poległym oddały delegacje i poczty sztandarowe, a potem złożono kwiaty oraz zapalono znicze.
Zarząd Spółki Restrukturyzacji Kopalń był reprezentowany przez prezesa Jarosława Wieszołka i wiceprezes ds. ekonomiki i finansów Annę Bińkowską. Obecni byli także przedstawiciele oddziałów SRK, zabrskiego samorządu oraz związków zawodowych.
- Naszym obowiązkiem jest pamiętać o górnikach z Makoszów. Ich ofiara nie była daremna - to dzięki niej kolejne pokolenia górników mogą dziś pracować bezpieczniej. To właśnie po tych zdarzeniach doszło do istotnych zmian w przepisach i procedurach z zakresu bhp obowiązujących w polskim górnictwie - zaznaczył w czasie uroczystości prezes SRK Jarosław Wieszołek. 
Kopalnia Makoszowy trafiła do SRK w 2015 r. Z końcem 2022 r. została zlikwidowana i weszła w struktury CZOK, pełniąc funkcję Pompowni Stacjonarnej Makoszowy.
Przypomnijmy: 28 sierpnia 1958 roku w KWK Makoszowy w Zabrzu doszło do największej katastrofy górniczej w powojennej Polsce – pożaru wywołanego pracą palnika acetylenowego, w którym zginęło 72 górników, a 87 zostało ciężko zatrutych gazami. Nazwiska zmarłych są na pomniku, który znajduje się pobliżu nieczynnej już kopalni, która od tego roku pełni rolę pompowni stacjonarnej w strukturach Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Tragedia ta doprowadziła do znaczących zmian w przepisach bezpieczeństwa w kopalniach, w tym zakazu stosowania otwartego ognia pod ziemią i udoskonalenia aparatów ucieczkowych.
Tragedia rozpoczęła się od prac spawalniczych, na które nie została wydana zgoda. Wykonywało je dwóch pracowników, z których jeden był lekko upośledzony umysłowo i z racji tego nie powinien zostać dopuszczony do pracy pod ziemią.
Pożar egzogeniczny powstał wskutek zaprószenia ognia w czasie robót cięcia stalowej szyny w sąsiedztwie drewnianego kasztu obudowy w przekopie VI na poziomie 300 m. Miejsce pracy nie zostało odpowiednio zabezpieczone. Gorące opiłki wpadły do środka kasztu, powodując zapalenie luźnego materiału i drewna” – tak w książce pt.: „Podstawowe zasady bezpiecznego zachowania w wyrobiskach górniczych” opisywał okoliczności tego zdarzenia nie żyjący już wybitny ekspert górniczy dr inż. Bogdan Ćwięk.
Nieprzestrzeganie procedur sprawiło, że ponad 300 górników znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Pracownicy, którzy natychmiast, podjęli akcję gaszenia ognia, stwierdzili, że są w stanie szybko go ugasić i nie zachodzi potrzeba wycofania ludzi z zagrożonych oddziałów. Opóźniło to decyzję o ewakuacji załogi, co nie pozostało bez wpływu na liczbę ofiar z uwagi na trudne warunki terenowe.
"Niektórzy pracownicy, wycofujący się zagrożenia przy wykorzystaniu pochłaniaczy ucieczkowych, wychodzili z wyrobisk zadymionych o własnych siłach nawet po 2-3 godzinach, podczas kiedy instrukcja określa czas ochronnego działania pochłaniacza na 60 minut. Potwierdziło to zasadę o konieczności spokojnego umiejętnego posługiwania się tymi aparatami” – czytamy w książce Bogdana Ćwięka.

1756368490 6x3a9562