Azjatycka wizja przemysłu

Jerzy Markowski

MOIM ZDANIEM

Azjatycka Wizja Przemysłu

Nie da się rzetelnie obserwować gospodarki świata bez szczególnego akcentu na gospodarkę Azji. Tam rozwijają się gospodarki państw, które swoim potencjałem, a zwłaszcza dynamiką rozwoju, wyprzedzają inne regiony świata, w szczególności Europę. Słuszna fascynacja rozwojem technologicznym gospodarek takich państw jak Japonia czy Korea Południowa to jeden punkt widzenia. Drugim jest analiza skali rozwoju. Warto jednak porównać zbieżność, bądź rozbieżność tendencji gospodarek Azji i Europy - rezultat jest jednoznaczny - idziemy dokładnie w przeciwnych kierunkach. Ma to swoje uzasadnienie, ale i bezpośrednie przyczyny. Od 2007 roku, z różną intensywnością, współpracuję z górnictwem węgla kamiennego w Indiach, i temu też krajowi warto się przyglądać. Mamy w Indiach jako Polacy spory potencjał sympatii i życzliwości. Tam bowiem, pod kierownictwem takich wybitnych górników jak b. wiceminister górnictwa Tadeusz Napieracz, czy b. wojewoda śląski Eugeniusz Ciszak, jeszcze kiedy kierowali przedsiębiorstwami górniczymi, Polska uczestniczyła w budowie i wyposażeniu aż 16-tu kopalń. Polacy głębili szyby, budowali zakłady przeróbki mechanicznej węgla oraz dostarczali urządzenia górnicze. Do dziś w dokumentacjach kopalń państwowego koncernu Coal India, którego wydajność przekracza dziś ponad 630 mln ton na rok, czyli 12 razy więcej niż w Polsce, spotykam opisy map pokładów węgla eksploatowanych systemem “jankowicko-knurowskim” - używają takiej nazwy, obudów ścian wyprodukowanych w Tarnowskich Górach, czy przenośników wyprodukowanych w Piotrkowie Trybunalskim. To jest nasz kapitał zwłaszcza dziś, kiedy Indie stawiają na węgiel. Dziś Indie są po Chinach, USA i obok Rosji, największym producentem węgla kamiennego w świecie. I wszytko to mało w kraju, w którym 1/3 mieszkańców drugiej największej populacji świata żyje w totalnej biedzie, a nadal 400 mln ludzi nie ma żadnego dostępu do energii elektrycznej.
Zresztą w skali świata ta proporcja nie wygląda dużo lepiej, bowiem w całej populacji ziemi ponad 1 mld 200 mln ludzi też nie ma dostępu do elektryczności, zaś 1,5 mld ma dostęp znacznie ograniczony. Mają Indusi co poprawiać w samej energetyce, bowiem w tzw. przesyle od elektrowni do odbiorcy tracą tam prawie 50% energii, zwłaszcza na skutek kradzieży. My w Polsce też tracimy na tej samej drodze prawie 11% wyprodukowanej energii, ale na skutek stanu sieci przesyłowych, które budowano jeszcze w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Ta modernizacja to jedno z ważniejszych wyzwań naszej energetyki. W Indiach 60% wytwarzanej energii pochodzi z elektrowni węglowych i stale jest mało, stąd plan zwiększenia wydobycia węgla nawet do 1 miliarda ton na rok, w czym im pomagam. Olbrzymim wyzwaniem dla przemysłu Indii jest produkcja stali, której w świcie produkuje się rocznie ponad 1,8 mld ton, ale w Indiach “tylko” 100 mln ton, co powoduje, że rząd Indii stawia na 4-krotny wzrost produkcji stali w ciągu 10 lat!, co da wielkość około 400 mln ton. Przypomnę, że w Polsce po wyłączeniu kolejnego wielkiego pieca w Krakowie, nasza produkcja stali wyniesie 7,8 mln ton na rok, co stanowi ok. 20% krajowego zapotrzebowania na stal.
Na tych liczbach można by właściwie zakończyć Azjatycko - Europejskie porównania, gdyby nie to, że właśnie Azja, a konkretnie Japonia stawia na zero-emisyjne stalownie budowane przez Mitsubishi Heavy Industries, czy inne firmy chińskie i indyjskie. My jak narazie w Europie nakładamy sobie kaganiec w postaci cen emisji CO2, które niedługo przekroczą 70 Euro za tonę CO2, czym skutecznie “udusimy” przemysł w Europie. Warto poddać analizie spekulacyjną funkcję opłat za CO2, które w Europie niszczą przemysł, a wobec rosnącego przemysłu w Azji, mają taki wpływ na emisję CO2, jak nasz polski podatek cukrowy na spożycie napojów - których zużycie nie maleje, a ceny rosną nawet ponad 40%.
Trudno się zatem dziwić, że wobec dogmatyzmu polityki przemysłowej w Europie, Azjaci robią “swoje”, czego najświeższym i godnym podziwu dowodem jest to, co robi Sanjeev Gupta, twórca hinduskiego Liberty Steel Group, tego samego, który za kilka miesięcy kupi kultowy dla Niemców koncern Thyssen Krupp, dając nam Europejczykom skuteczną lekcję gospodarczego realizmu. Powiem szczerze, bardzo “kibicuję” Panu Gupta, urodzonemu w Indiach, wykształconemu w Wielkiej Brytanii wizjonerowi, który podjął wyzwanie udowodnienia światu, że z przemysłem można żyć, tym bardziej, że bez przemysłu żyć się nie da, czego my w Europie jeszcze nie wiemy.