Dr inż. Piotr Buchwald
wykładowca akademicki
były Prezes Wyższego Urzędu Górniczego
Górnictwo tkwi w szczegółach
Zgodnie z szacunkowymi danymi w okresie najbliższych 20 lat cały Świat stawiać będzie na węgiel.
Na przykładzie Europy (zgodnie z założeniami zapisów pakietu klimatyczno-energetycznego Unii Europejskiej) można zaobserwować trend całkowicie odwrotny.
Stwierdzenia niektórych komentatorów gospodarczych, że w Polsce węgiel będzie głównym paliwem są na tym etapie mało precyzyjne. Oczywiście patrząc na posiadane zasoby węgla kamiennego czy brunatnego w ramach Państw Unii tak należałoby sądzić, bowiem Polska nie posiada na chwilę obecną i również w najbliższej przyszłości innych nośników energetycznych, którymi moglibyśmy zabezpieczyć zapotrzebowanie energetyczne kraju. Szczególnie mocno podkreśla ów stan zabezpieczenia energetycznego Polski. Niewątpliwie za 20-30 lat sytuacja na rynku energii może już być zgoła odmienna.
Problemem nie jest węgiel – problemem jest sposób jego spalania.
Jednym z nich jest rozwój czystych technologii węglowych (CTW). Czyste technologie węglowe obejmują m.in. technologie naziemnego i podziemnego zgazowania węgla.
Również zastosowanie dziś sprawniejszych instalacji energetycznych poprzez wprowadzenie fluidalnego spalania węgla w wysokiej temperaturze w sposób zdecydowany zmniejsza zagrożenie dla środowiska naturalnego.
Dzisiaj im więcej mówimy o węglu, odnoszę wrażenie, że wciąż z czegoś się tłumaczymy. To, że nie ma przychylności do tzw. „czarnego złota” w ramach samych struktur Komisji Europejskiej traktujemy jako porażkę. Co gorsze zaczynamy się tłumaczyć z tego, że natura obdarzyła nas odpowiednio dużymi zasobami tego surowca energetycznego.
Dane, które dzisiaj podaje Światowa Agencja Energii odnośnie zapotrzebowania na węgiel energetyczny całkowicie są odmienne od samych organów struktur europejskich.
Jakie zatem jako Polacy powinniśmy prezentować stanowisko w tym zakresie.
Już wielokrotnie wskazywałem, że działania nasze powinny pójść dwupłaszczyznowo.
Płaszczyzna pierwsza dotyczy naszych działań w sferze zewnętrznej, ażeby przekonać inne kraje, że w ramach struktury europejskiej może być wytworzony mix paliwowy, który umownie nazywam 2R czyli racjonalno-rozwojowy.
Tutaj nasze zabiegi powinny zmierzać do przekonania kolejnych członków UE na zasadzie wkładu każdego Państwa z osobna w tworzeniu mixu europejskiego z silnym zasygnalizowaniem wkładu Europy w budowie dążeń do uzyskiwania wyważonych decyzji w zakresie ochrony środowiska również na forum światowym. To wszystko wymaga poważnych zabiegów dyplomatycznych ze strony przedstawicieli naszego Rządu. Tego oczekuje społeczeństwo mając na uwadze właściwy rozwój gospodarczy a nie jego powolną dewastację.
I płaszczyzna druga, którą można by nazwać warunkiem wewnętrznym, który w stu procentach zależny jest od nas samych, ażeby nasze polskie górnictwo było wydajne
i konkurencyjne. Ponownie mocno podkreślam wydajne i konkurencyjne.
Bez spełnienia tego warunku nie damy rady ograniczyć napływu węgla z importu. Branża górnicza musi się rozwijać. Mam tutaj na myśli rozwój tradycyjnych metod eksploatacji węgla, również pokładów cienkich, jak też dalszych intensywnych prac nad nowoczesnymi metodami, w tym metod zgazowania węgla, choćby na tym etapie głosy ekspertów były podzielone.
Odtrąbienie dzisiaj sukcesu z próby wydłużenia dotacji Państwa do kopalń nierentownych
z 2014 roku do 2018 roku przyjmuję z pewnym zadowoleniem a jednocześnie dużym zdziwieniem. Nie ujmując roli i zadań, jakie wykonała tutaj Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa, musimy być tutaj precyzyjni i stwierdzić, iż gdyby nie silna gospodarka niemiecka mająca zasadniczy głos w całej strukturze europejskiej, nie byłoby mowy o naszym wspólnym interesie czy sukcesie w tym temacie. To w interesie Niemców było uregulowanie tego tematu. Górnictwo niemieckie posiada 8 kopalń węgla kamiennego, które zgodnie
z niemieckim bilansem paliwowo-energetycznym będą „wygaszane” w okolicach roku 2018.
W polskim górnictwie potrzeba inwestycji, przez co nawiązuję do przytaczanego przeze mnie warunku drugiego. Ale górnictwo musi samo wypracowywać środki na przeprowadzanie procesów inwestycyjnych. Dzisiaj jedyną drogą, która pozostała jest prywatyzacja.
Prywatyzacja tak, ale mądrze przeprowadzona. W 2008 roku po rozmowach moich
w Ministerstwie Finansów nt. wsparcia finansowego w zakresie szeroko pojętego bezpieczeństwa w polskim górnictwie (materiały znajdują się w archiwum WUG) uznałem, że jedynym źródłem pozyskiwania środków jest uruchomienie procesu prywatyzacyjnego. Wtenczas, gdy mówiono o różnych koncepcjach i wariantach prywatyzacyjnych uważałem i podtrzymuję to z całą mocą, że Państwo polskie powinno na chwilę obecną posiadać pakiety kontrolne w spółkach węglowych. Tym bardziej cieszę się, że ta koncepcja przeważyła
i Państwo idzie w tym kierunku. Zapowiedziane prywatyzacje większości polskiego sektora węglowego rozłożone na kolejne lata mogą na tym etapie cieszyć. Dzisiaj po lepszych ostatnich trzech latach w tej branży nadchodzi dobra koniunktura do przeprowadzenia tego procesu. Dobre projekty prywatyzacyjne to podstawa, jednak umiejętność prowadzenia rozmów ze wszystkimi stronami to druga część sukcesu.
Popatrzmy na parę danych za ostatnie lata a dotyczące tej branży. Tylko w 2011 roku Spółki Węglowe odnotowały blisko 2,9 mld zł. zysku.
Ale równocześnie gdyby nie wysokie ceny węgla w świecie (szczególnie w 2011roku)
w dalszym ciągu górnictwo w Polsce byłoby nierentowne.
W roku 2011 odnotowaliśmy obniżkę w wydobyciu o 0,5 mln ton w stosunku do 2010 roku. Nieco lepiej z wydobyciem jest już w 2012 roku. Za dwa miesiące br. wydobyliśmy
13,27 mln ton węgla kamiennego w stosunku do analogicznego okresu z 2011 roku gdzie wydobyto 12,04 mln ton tego surowca. Martwić może jednak sprzedaż węgla porównując
te dwa okresy, odnotowano spadek o ok. 1 mln ton już w dwóch miesiącach br.
Miarą wydajności branży jest stosunek importu surowca do eksportu.
Polska przez dziesięciolecia była znaczącym eksporterem netto.
Tymczasem polski eksport węgla wyniósł w ubiegłym roku 5,7 mln ton wobec 14,7 mln ton zaimportowanego węgla, głównie z Rosji, Ukrainy i Czech.
Bardzo dobrze odbieram dane, jakie za 2011 rok podała Agencja Rozwoju Przemysłu
w zakresie odzyskiwania węgla z hałd i odpadowisk. Za ubiegły 2011 rok pozyskano w ten sposób 1,8 mln ton węgla energetycznego. Na pierwszy rzut mogłoby się wydawać, że to niewiele patrząc np. na miesięczne wydobycie tegoż surowca w Polsce. Ale pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że jest to tyle samo węgla jaki wpłynął do naszego kraju
w ubiegłym roku z Kolumbii i USA. Na podstawie powyższych danych, które podaje Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), Polska od 2008 roku jest importerem węgla netto, czyli więcej węgla importuje niż wysyła za granicę.
Analizując poszczególne dane możemy zauważyć plusy jak i w dalszym ciągu minusy dot. tej branży.
W ciągu kilkunastu lat zmniejszyła się liczba ścian z 860 na 117. Jeszcze 20 lat wstecz było
w Polsce 70 kopalni, obecnie mamy 30 zakładów wydobywczych węgla kamiennego.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że wydajność pracy w poszczególnych jednostkach wydobywczych ciągle wzrasta. To również pozytywny efekt prowadzonej od kilkunastu lat szeroko pojętej restrukturyzacji polskiego górnictwa. I choć wydobycie węgla spada, biorąc pod uwagę to, co fedrowano jeszcze przed kilku laty to jednak kierunek, jaki przyjęło polskie górnictwo z mocnym uwzględnieniem czynnika ekonomicznego może jedynie cieszyć.
W bilansie gospodarczym naszego Państwa, przychód spółek węglowych w 2011 r. wyniósł 29,5 mld zł, gdy w tym samym czasie budżet Polski wynosił 297 mld złotych, czyli krótko ujmując przychody kopalni równe 1/10 części budżetu państwa.
Dzisiaj w górnictwie niezmiernie istotną sprawą jest kwestia wysokich kosztów eksploatacji.
Od szeregu lat największy udział w produkcji węgla mają koszty stałe, a przede wszystkim koszty pracy. Nakłady na wynagrodzenia, ubezpieczenia społeczne i inne świadczenia stanowią około połowy wszystkich wydatków.
Zwiększenie dzisiaj wydobycia w naszych kopalniach wymaga zdecydowanie dodatkowych nakładów inwestycyjnych.
Dodatkowo węgiel podlega ciągłym wahaniom cenowym, dlatego też w strategii biznesowej zarządzanie kosztami pozostanie głównym priorytetem. Czy zatem gdy mówimy o systemie pracy opartym o trzy główne czynniki takie jak bezpieczeństwo, warunki ekonomiczne
i akceptację społeczną nie należałoby dokonać pewnych korekt?
Uważam, że bezpieczeństwo jest czynnikiem najważniejszym i żadne względy nawet ekonomiczne nie powinny stanowić tutaj alternatywy. Jednak z uwagi na wysokie nakłady inwestycyjne związane z uzbrajaniem ścian uważam, że wydłużenie fedrowania do sześciu dni w tygodniu byłoby jak najbardziej uzasadnione.
Wymaga to również akceptacji społecznej.
Samo wydłużenie wydobycia o kolejny dzień jest również korzystne z punktu widzenia inżyniersko-naukowego biorąc pod uwagę np. tylko element ochrony powierzchni. Obok tegoż zagadnienia górnictwo polskie nie może przejść obojętnie jeśli w przyszłości chce się liczyć w Świecie i być rentowne. Jak zatem dzisiaj postrzegane jest górnictwo?
W ocenie mieszkańców Śląska uważam, że dobrze, o tym zresztą mówią badania wykonywane przez różne pracownie naukowe. I choć gorzej ta ocena wygląda w innych regionach Polski to widzę, że również ta ocena i tam się zmienia na korzyść branży górniczej. Co zatem oprócz wyników ekonomicznych rzutuje na dzisiejszy obraz górnictwa, o którym dzisiaj coraz częściej mówimy, że funkcjonujemy w „górnictwie z zasadami”.
Jest wiele elementów, które pozostawiają jednak rysę na tym obrazie polskiego górnictwa. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na kilka istotnych faktów.
Rozpocznę od tematu, który uważam za najważniejszy a mianowicie – bezpieczeństwo.
Z tym pojęciem wiąże się jeszcze kilka innych zagadnień.
Często słyszę powtarzane te same stwierdzenia dotyczące przyczyn wypadków tj. nie przestrzeganie przepisów czy technologii, niewłaściwa organizacja stanowiska pracy, niewłaściwe zachowanie się pracownika. Z tymi stwierdzeniami trudno się nie zgodzić.
To prawda. Jednak trzeba pójść nieco dalej i bieżącą analizę rozszerzyć o dalsze elementy. Oczywiście to wymaga szerszego, wręcz profesjonalnego podejścia do tematu. Ostatnio takie pojęcia jak kultura bezpieczeństwa, ocena ryzyka zaczęły funkcjonować w codziennych naszych wypowiedziach. Co z tego, że powtarzamy je wielokrotnie tyle, że bezmyślnie, śmiem podejrzewać, że znacząca większość decydentów w górnictwie nie zna ich podstawowego znaczenia. W górnictwie wypadkowość pozostaje w związku z wielkością zagrożeń i ryzyka oraz poziomu kultury bezpieczeństwa. Wielkością wysokiej kultury bezpieczeństwa pracy jest „nie akceptacja” ryzyka i to zawsze bezwzględnie w jej wyższej postaci. W każdej dziedzinie życia również w górnictwie lub można powiedzieć szczególnie w górnictwie, gdzie dodatkowo kumulują się zwiększone ilości zagrożeń działania prewencyjne nabierają szczególnego znaczenia. Parę lat temu prowadziłem dokładne analizy, z których wyraźnie wynikało, że wcześnie rozpoczęta prewencja w sposób należycie prowadzona to tylko od 9-10% kosztów poważnych akcji ratowniczych, czy działań odtworzeniowych w górnictwie. Dzisiaj ten obraz finansowy w skali procentowej praktycznie się nie zmienił. Ale prewencja dzisiaj dotyczy każdego z nas w codziennym dniu pracy
w kopalni z uwzględnieniem redukcji ryzyka i zastanowienia się przez chwilę nad naszą, czyli przez nas kształtowaną kulturą bezpieczeństwa. Bardzo często poruszając istotne zagadnienia dotyczące szeroko pojętej gospodarki, w tym pochylając się nad istotnymi tematami związanymi z bezpieczeństwem pracy nie można nie zauważyć, iż tam gdzie dochodzi do odpowiedzialności wszystko staje się trudne, w niektórych sytuacjach nierozwiązywalne. Proszę zauważyć, że każdy widzi zło i niedociągnięcia u drugiego, a nie na własnym podwórku.
Przez taki niski poziom dyskusji nigdy nie uda się rozwiązać istotnych zagadnień również
w temacie dot. bezpieczeństwa załóg górniczych. Będziemy zatem dyskutowali przez kolejne
10 a może 15 lat tak jak czynimy to do chwili obecnej. Efektów nie osiągniemy żadnych. Pragnę powtórzyć to po raz kolejny „Nam w Polsce brakuje działań systemowych”.
Na różnych szczeblach działalności w branży górniczej ciągle obserwujemy działania doraźne. Na razie nie zwracamy na to szczególnej uwagi bowiem przy dogodnej koniunkturze na węgiel (wysokich cen tego surowca) wszystko uważamy, że jest w porządku. Tak można działać w sytuacjach awaryjnych a nie na dłuższą metę. Nie chciałbym zatem dążyć do stwierdzenia, że w górnictwie polskim mamy do czynienia z permanentnym stanem awaryjnym.
Bezpieczeństwo to temat niezwykle złożony aczkolwiek w wielu sytuacjach prosty
do rozwiązania. Wymaga tylko żelaznej konsekwencji. Wymaga wiedzy, doświadczenia
i spojrzenia nieco innego. Ostatnie rozwiązania w tej materii zaproponowane przez Wyższy Urząd Górniczy oceniam jak najbardziej pozytywnie. Bowiem górnictwo to nie tylko splot zagrożeń naturalnych czy technicznych. To również zagrożenia społeczne stanowiące dla pracowników dodatkowe źródło stresu, osłabienia koncentracji i w efekcie mogące doprowadzić do mniej lub poważniejszych wypadków. W tej chwili jest to już problem. Popatrzy zatem jak pewne sytuacje są rozwiązywane u naszych sąsiadów gdzie górnictwo jest na odpowiednio wysokim poziomie.
Z elementem bezpieczeństwa w górnictwie nierozerwalnie związane jest szkolnictwo górnicze.
Ten temat a konkretnie przyczyny tego stanu są znane od pewnego czasu a jego podłoże obserwujemy dokładnie od czternastu lat, kiedy jednym pociągnięcie bezmyślnie zlikwidowaliśmy szkolnictwo górnicze na szczeblu zawodowym a w latach późniejszych
w ramach szeroko pojętej restrukturyzacji polskiej branży wydobywczej zrezygnowaliśmy
z doświadczonych specjalistów, fachowców. Nikt nie kwestionuje redukcji zatrudnienia
w ramach zdrowo-rozsądkowych działań restrukturyzacyjnych. Tego jednak w Polsce zabrakło. Minęło kilkanaście lat a w zamian górnictwo nie otrzymało dosłownie nic, jeśli chodzi o rozwiązania, idąc dalej również nie wypracowało niczego. W świecie nikt takiego błędu nie popełnił. Pragnę w tym miejscu przywołać dobry przykład, szkoda tylko, że dotyczy górnictwa węgla kamiennego w Niemczech. Górnictwo niemieckie również przeprowadziło restrukturyzację samej branży i to wiele lat przed nami. Nigdy jednak nie zrezygnowano
z prowadzenia szkolnictwa górniczego przy każdej kopalni z osobna (ilość szkolących się adeptów w zależności od potrzeb) mimo to, że dzisiaj posiadają już tylko 8 kopalń, które do 2018 roku zostaną postawione w stan likwidacji „wygaszania”.
To nie brak kadr, lecz kadr odpowiednio przygotowanych stanowi największą bolączkę współczesnych polskich kopalń.
Budowanie od blisko trzech lat przy niektórych wyselekcjonowanych podmiotach Spółek Węglowych szkół zawodowych to element jak najbardziej pozytywny jednak efektywność tegoż przedsięwzięcia będzie można zaobserwować najszybciej za parę lat.
O zagadnieniu tzw. przemysłu edukacyjnego mówiono podczas ostatniego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Przytaczano wówczas bardzo dobre przykłady dotyczące Niemiec i Szwajcarii, gdzie nigdy nie zrezygnowano ze szkolnictwa zawodowego, co dziś
w sposób wręcz doskonały przekłada się na elementy gospodarek tych państw. Również poruszano poziom szkolenia menedżerskiego i tutaj zdaniem ekspertów polskich, odbiegamy zdecydowanie od czołówki światowej.
Tak zwana „polska szkoła górnicza” ceniona jest również przez ekspertów zagranicznych. Nowoczesne rozwiązania techniczne i naukowe szczególnie poprawiają komfort pracy wielu tysięcy górników. Polska nauka górnicza była, jest i będzie w przyszłości, o czym jestem przekonany poważnym ogniwem wspierającym tę branżę.
Ale również tak jak wszędzie, również i tutaj występują pewne „rysy” na tym wspaniałym wizerunku. Mamy wysokiej klasy specjalistów, naukowców, którzy w sposób odpowiedzialny, rzetelny wykonują swoje obowiązki, swoją pracę.
Jednak pojawiają się opracowania (ekspertyzy) które nie mają nic wspólnego z tym o czym piszę wcześniej. Są to tzw. opracowania na zamówienie. Nie ma w tym nic złego, bowiem dążymy ażeby wzorem amerykańskim następował trwały związek nauki z przemysłem (biznesem).
Lecz gdy dzisiaj pojawiają się opracowania gdzie dokonuje się jakiś dziwnych interpretacji pewnych zasad i teorii naukowych wtedy nie można wokół takich spraw przejść obojętnie. Jako były szef Wyższego Urzędu Górniczego a obecnie również, jako wykładowca akademicki i biegły sądowy w zakresie górnictwa i geologii, uważam, że takie praktyki
z górnictwa polskiego należy jak najszybciej wyplenić. Dokonałem wstępnej analizy tego stanu i uważam, że przyczyną takich przypadków jest brak obiektywizmu wytworzony tym, że niektóre osoby zajmujące stanowiska kierownicze w poszczególnych podmiotach naukowych, równocześnie zostali powołani do Rad Nadzorczych Jednoosobowych Spółek Skarbu Państwa a takimi są spółki węglowe jak również spółki im zależne.
Dlatego w tej sprawie zwróciłem się ostatnio pisemnie do Prezesa Rady Ministrów aby
w podległych resortach dokonać wnikliwej oceny tej sytuacji.
Można przecież o ile taka jest wola poszczególnych ministrów gospodarki i skarbu powoływać osoby cenione w świecie nauk górniczych do Rad nadzorczych w innych podmiotach, lecz niezwiązanych z branżą górniczą.
Innym bardzo zbieżnym zagadnieniem od wcześniej analizowanego, jest nasilający się spór pomiędzy samorządami a przedsiębiorcami. Oczywiście z wcześniejszego okresu „kością niezgody” były wyrobiska podziemne i związany z tym spór dotyczący ich opodatkowania.
Ja natomiast zwracam uwagę na zagadnienia dot. planowania przestrzennego na terenach górniczych. Przepisy, które obowiązywały do końca zeszłego roku mówiły, że na terenach górniczych konieczne było sporządzanie planu zagospodarowania przestrzennego. Uważam, że w praktyce był to bardzo silny instrument, z którego rady gmin nie potrafiły korzystać.
W nowym prawie nie ma obowiązku sporządzania tego dokumentu, jednak jeśli prace górnicze będą rzutowały w sposób istotny na środowisko taki plan zagospodarowania przestrzennego można sporządzić. Są to zagadnienia poruszane w Art. 104 ustawy Prawo geologiczne i górnicze z dnia 9 czerwca 2011 roku.
Mają one swoją wagę, ponieważ dotyczą przyjęcia takiego dokumentu przez obie strony,
a więc w tych zagadnieniach istotną sprawą jest sposób jego ustalenia. Jeśli samorządowcy pewnych spraw tutaj nie dopilnują przedsiębiorstwa nie poniosą wtedy żadnych wynikających z tego kosztów.
Przez ostatnie kilkanaście lat samorządowcy nie zwracali na te zagadnienia uwagę, przedsiębiorcy zaś nie zawsze byli solidni w stosunku do tych pierwszych.
Osobnym zagadnieniem przy obecnym funkcjonowaniu polskiego górnictwa pozostaje wykonywanie pewnych prac przez firmy zewnętrzne, tzw. firmy usługowe. Wydaje mi się, że firmy przypadkowe nie powinny mieć tutaj miejsca. I choć żyjemy w gospodarce wolno rynkowej uważam, że przez pryzmat bezpieczeństwa w wykonywaniu poszczególnych prac górniczych powinniśmy mówić wyłącznie o firmach wysoce specjalistycznych.
Obowiązująca ustawa Prawo geologiczne i górnicze ten temat już rozpoczyna porządkować.
Można by w tym miejscu dotykać kolejnych zagadnień, które ja nazywam składowymi polskiego górnictwa. Chciałbym ażeby głoszone obecnie hasło „Górnictwo z zasadami” stało się prawdziwą wizytówką branży czasu aktualnego jak również i w przyszłości.
Ale to wymaga dalszych intensywnych działań na różnych płaszczyznach zarządzania, to również wymaga poprawy wielu zagadnień, o których tylko sygnalizowałem w tym artykule.
Wyższy Urząd Górniczy, jako rządowy organ centralny, któremu przypisany został nadzór
i kontrola nad przestrzeganiem przepisów ustawy Prawo geologiczne i górnicze przez przedsiębiorców posiadających koncesje na prowadzenie działalności określonej tą ustawą ma tutaj ogromną rolę do wykonania.
Bezsprzecznie rolę taką może wykonywać tylko ten podmiot, który oprócz kadry doskonałych fachowców również, jest niezależny finansowo.
Taką ugruntowaną pozycję dużej niezależności posiada od 2007 roku Wyższy Urząd Górniczy, który myślę, że przez kolejne lata będzie stał na straży zasad, do których próbuje dostosować się górnictwo polskie.