Utworzone: niedziela, 6 listopada 2011Autor: Andrzej BębenŹródło: Trybuna Górnicza
http://www.nettg.pl/news/22989/ostatni-kronikarz-gorniczego-zaglebia
W Zagłębiu Dąbrowskim górnictwo przechodzi do historii. Pozostała tylko jedna kopalnia - w Sosnowcu. Jest jeszcze kilku kronikarzy usiłujących utrwalić historię Zagłębia, przez wieki stojącą na węglu. Wśród nich niekwestionowanym liderem jest Bolesław Ciepiela. 80-latek. Dyrektor górniczy I stopnia, od 26 lat na emeryturze. Na razie na swoim koncie ma siedem książek o historii górnictwa węgla kamiennego za Brynicą. Na razie? A potem? O tym na końcu...
Wieś Gródków k. Będzina. Tu mieszka ostatni kronikarz górniczego Zagłębia. Dom. Salon w stylu minionej epoki. Na ścianie górnicza szpada. Dyplomy. Meblościanka wypełniona książkami jak półka w miejskiej bibliotece. Na kawałku miejsca wolnego od papierów leżą czerwone i granatowe pudełeczka. W nich medale i ordery. Od Polski Ludowej, od III Rzeczypospolitej, od Kościoła Rzymskokatolickiego. Po przeciwnej stronie pokoju odpoczywa sobie walizkowa maszyna do pisania. Bo inż. Ciepiela jest tradycjonalistą. Komputera używa, ale nie do pisania. Uważa, że lepiej mu pisać na maszynie, bo takie pisanie wymaga staranności i dokładności. Jak się człowiek wiele razy myli, to albo wiele razy musi feralną kartę wsuwać pod wałek, albo kartka upstrzona jest tyloma poprawkami, że zaciera się różnica między tym, co jest niepoprawione, a tym, co zostało skorygowane.
- W komputerze pomyliłeś się, to naciskasz klawisz "delete" i po krzyku. No to można poddać się presji czasu i pisać, byle szybko. A na maszynie już się tak nie da...
Chłop robi w kopalni...
Nie, nigdy nie zastanawiał się dłużej, czy dobrze zrobił, zostając górnikiem, a nie historykiem. Może dlatego, że w jego pokoleniu istniało jeszcze coś takiego jak "kultywowanie tradycji rodzinnych". A w tradycji od paru pokoleń było, że chłop z tej rodziny robi w kopalni. Tym bardziej, że nie brakowało ich w okolicy. Ba, była nawet w pobliżu Gródkowa, o czym inż. Ciepiela napisze po wielu, wielu latach.
Zatem wybór był prosty: szkoła - kopalnia - górnictwo. Prosta, po jakiej zwyczajowo chodziło się przez dziesiątki lat w tych stronach. Ale rwało go do pisania. Do literatury faktu, rzec można.
- Zadebiutowałem w dwa lata po rozpoczęciu pracy w KWK Grodziec, w 1957 roku, artykułem opublikowanym w... Wiadomościach Górniczych. Oczywiście że pamiętam, o czym pisałem. O usprawnieniach tam bezpieczeństwa...
Materiał stricte fachowy. 54 lata później Bolesław Ciepiela wygłosił referat: "Rekultywacja poeksploatacyjnych terenów górniczych w Grodźcu i Gródkowie". Słuchali go uczestnicy międzynarodowej X Szkoły Geomechaniki, konferencji zorganizowanej przed dwoma tygodniami przez Politechnikę Śląską.
- Zabierałem głos nie tylko jako emerytowany górnik, prezes będzińskiego koła SITG, ale także jako prezes będzińskiego oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich...
Zaczął od parafii
Do wyniku Kraszewskiego inż. Ciepieli trochę brakuje. Ale też nie wszyscy profesjonalni historycy mogą się pochwalić takim dorobkiem: 43 książki o historii Zagłębia Dąbrowskiego, 7 książek o tym, jakie były tu koleje górnictwa. I co ciekawe: wszystkie powstały, gdy ich autor (w paru przypadkach - współautor) był od lat emerytem. Dlaczego tak późno? A pokażcie kogoś, kto pracuje w kopalni i ma czas na pisanie książek!
- Pierwszą, "Dzieje parafii Grodziec", napisałem w 1992 roku. Ostatnia wydana to "Dawne, zapomniane kopalnie na terenie Ziemi Psarskiej"...
Mówi o sobie, że jest autorem wielowątkowym. To znaczy: pisze jednocześnie dwie, trzy książki. Od pomysłu do wykonania, do rzeczy gotowej do druku mija co najmniej rok. Bo to nie jest tak łatwo pisać o czymś, o czym od lat się nie pisze. Trzeba dotrzeć do ludzi pamiętających dawne czasy. A ci odchodzą. Takie życie. Szperać trzeba nie tylko w archiwach, których zresztą coraz mniej, bo papiery umarły wraz z zagłębiowskimi kopalniami. Szuka się w prywatnych zbiorach, ale tu - patrz punkt pierwszy - coraz mniej pamiętających te czasy...
Zresztą, jakby ktoś chciał sprawdzić, jak powstają książki Bolesława Ciepieli, to proszę bardzo. Autor ma do każdej obindowaną dokumentację, historię powstawania opowieści o historii. Po co? A po to, że porządek musi być. I taka dokumentacja może się komuś w przyszłości przydać.
Nikomu nie zależy...
Dziwny jest ten świat, o tym każdy wie. Ale i bezwzględny. Nikomu nie zależy na odkrywaniu tajemnic małoojczyźnianej historii, na przekazywaniu jej kolejnym pokoleniom. Bo nie jest łatwo napisać książkę o historii swoich stron, ale jeszcze trudniej jest ją wydać. Druk 300 egzemplarzy albumu "Zlikwidowane zagłębiowskie kopalnie węgla kamiennego w fotografii" (2006 r., 145 stron) kosztuje tyle samo, co produkcja albumu o potrawach z ziemniaków, czyli jakieś pięć, sześć tysięcy. Z tym że na pierwszy trzeba się naharować, by zebrać pieniądze od sponsorów, a potem nabiegać, by książkę sprzedać, czego nie ma w przypadku przykładowej pozycji kulinarnej.
- A połowę zapłaty trzeba dać przed drukiem. Kopalń nie ma, więc komu brać książki o historii górnictwa? W szkołach mówią: nie mamy pieniędzy. Samorząd, któremu powinno zależeć na propagowaniu historii swoich gmin, też mówi, że jest biedny...
Na tym koniec
Byt ma swoje prawa. Wiek też. Bolesław Ciepiela nie napisze już ósmej książki o górnictwie i 44. w ogóle. Dlatego warto udać się 18 listopada, o 16.30 do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Będzinie. Wtedy zostanie zaprezentowana oficjalnie książka o zapomnianych kopalniach Psar i okolic. Prezentacji nowych tytułów Bolesława Ciepieli już nie będzie. Kronikarz górnictwa Zagłębia Dąbrowskiego przechodzi na emeryturę