Niech poprawią mnie fachowcy, lecz kolejnym moim pomysłem, którego tak naprawdę nie mam prawa przypisywać sobie, bo nauka potrafi to zjawisko wyjaśnić, jest zlewanie flotokoncentratu wodą. Tak namoczone źródło energii wrzucone do paleniska, o dziwo dla tak niewykształconego jegomościa jakim jestem, cudownie się rozjarza. Proces spalania odbywa się o wiele sprawniej, zaś po otwarciu drzwiczek paleniska łatwo było zauważyć unoszący się niebieskawy płomień, co jak się domyśliłem, mogło zwiastować wydobywanie się CH4, którego tak obawiałem się, jeszcze będąc górnikiem.
Moje doświadczenia nie skutkowały ani wybuchem kotła w piwnicy ani też tragedią o podobnej treści, za to teraz, niestety, jak to w naszej krainie niezwykłej bywa – pozostały tylko wspomnienia i pusta piwnica, bo cena tony węgla sięga już 1100 zł. Zaś „kopciuszkiem” palić zakazano – i tak biednemu jak nie z tej, to z innej strony popiołem w oczy… (A worki z normalnych czasów pozostały – „I co dalej, ósma klaso?”).