Marketing i marzenia

 
Od pewnego czasu czytam o pomyśle „zwiększenia bazy zasobowej” Jastrzębskiej Spółki Węglowej przez przejęcie od PGG kopalni Ruda, rzekomo zasobnej w węgle koksowe. Nie wypowiada się w tym temacie JSW SA i wcale mnie to nie dziwi. Medialnie jednak temat powraca, tym bardziej że w tym roku Bielszowice mają zakończyć wydobycie, a sam wiem, jak to jest, kiedy trzeba odejść na inną kopalnię. Kiedy więc pojawia się jakaś nadzieja, chwytamy się jej kurczowo. Taką nadzieję mają robić zasoby węgla koksowego w kopalni Bielszowice jako szansa na zwiększenie zasobów tego surowca u innego przedsiębiorcy.
Jednak muszę powrócić do moich słów sprzed kilku miesięcy – w istocie nie do końca wiemy, ile i jakiego węgla mamy w poszczególnych czynnych kopalniach i ile jeszcze tego węgla jesteśmy w stanie wydobyć. Powodów tego jest sporo. Pierwszym jest fakt, że nasze kopalnie istnieją już długo, a badanie ich zasobów zrobiono już dość dawno temu, kiedy węglowi stawiano trochę inne wymagania jakościowe. Dotyczyło to także węgli koksowych i produkowanego z nich koksu. Kiedy powstawała oryginalna polska klasyfikacja węgli, to węgiel typu 35 (35.1 i 35.2) był dobrym węglem koksowym do produkcji żelaza w procesach wielkopiecowych. Jednak po upływie dziesiątków lat wymagania wobec koksu metalurgicznego wzrosły i już nie wszystkie węgle typu 35 je spełniają. Nie jest to powszechna wiedza, bo na co dzień do niczego nam niepotrzebna, ale tak po prostu jest. W bilansie zasobów istniejących kopalń węgla kamiennego w Polsce występuje dość często typ 35, a na węgle koksowe występuje dość stabilny popyt, tworząc wrażenie, że ten typ węgla i węgiel do produkcji koksu metalurgicznego typu hard to jedno i to samo. Niestety tak nie jest.
Przed laty, kiedy pracowałem w zarządzie Kompanii Węglowej, wydobywaliśmy trochę węgli zdatnych do koksowania, ale niespełniających wymagań dla produkcji koksu wielkopiecowego. Takie węgle mogą stanowić pewną domieszkę do wsadu w koksowniach, ale co najwyżej kilkunastoprocentową. Łatwo więc zauważyć, że popyt na te słabsze jakościowo węgle zdatne do koksowania jest silnie powiązany z podażą tego węgla typu hard. Wiedząc o tym, staraliśmy się sprzedawać takie węgle do koksownictwa, oferując po cenie konkurencyjnej dla takich samych węgli z JSW czy z importu. Dziś wiele się zmieniło – Knurów-Szczygłowice są zakładem Jastrzębskiej, zmieniły się ceny i zmieniły się koszty wydobycia węgla w poszczególnych kopalniach czy ich ruchach. Dzisiejszy ruch kopalni Ruda, czyli Bielszowice, był kiedyś dużą kopalnią, która wydobywała nawet 4 miliony ton węgla rocznie. Dziś wydobywa znacznie mniej, ale i wtedy, i dziś udział węgli koksowych w sprzedaży ogółem jest znikomy i można powtarzać pytanie: dlaczego tak się dzieje? Można snuć spiskowe teorie, ale może po prostu ten dobry jakościowo węgiel nie nadaje się do koksowania i tyle.
Pamiętam w latach 90. ubiegłego wieku jednoczesne wystąpienie tąpnięcia i wypływu metanu w kopalni Bielszowice, w którym zginęli ludzie. Na potrzeby komisji badającej to zdarzenie sporządzaliśmy mapę z naniesionymi krawędziami naszej eksploatacji w kopalni Makoszowy przy granicy z Bielszowicami. Obie kopalnie istniały niemal tyle samo lat i mapa pokazała, jak bardzo przez te lata naruszyliśmy górotwór. Konsekwencje tych zaszłości poeksploatacyjnych swoich i sąsiadów wraz z rosnącą głębokością eksploatacji i rosnącymi zagrożeniami mogą skrępować możliwość prowadzenia eksploatacji aż do niemożliwości jej bezpiecznej kontynuacji – przykład Bobrka.
Miarą trudności jest notowany od kilku lat spadek wydobycia i problemy z przygotowywaniem nowych ścian. Jak wcześniej napisałem, nikt nie chce odchodzić z kopalni, w której pracował wiele lat i teksty dające nadzieję są chętnie czytane. Takie dość nieodpowiedzialne działanie marketingowe może kogoś popchnąć do nieprzewidzianego zachowania. Niestety mamy w naszym kraju pewien problem z odpowiedzialnością za słowa, zwłaszcza rozbudzające płonne nadzieje.