Jerzy Markowski
MOIM ZDANIEM
pomiędzy władzą i wiedzą?
Kończący się tydzień to okres dwóch ważnych tzw. nowych otwarć. Jedno polityczne, drugie sportowe. Polityczne, to oczywiście nowe rozdanie rządu koalicji “15. października”, a sportowe, to nowa epoka w historii piłkarskiej reprezentacji Polski. Oba “otwarcia” mają swoich niekwestionowanych liderów, czyli Premiera Tuska i trenera Urbana. W obu przypadkach celem jest zwycięstwo. Dla Premiera w wyborach parlamentarnych w 2027 roku, a dla trenera Urbana w eliminacjach do mistrzostw świata. Oprócz założeń strategicznych i taktycznych obu liderów, najbardziej znaczące, a jednocześnie budzące największe zainteresowanie publiczne, są personalia.
I tu wkraczamy w działania, w których swoboda postępowania obu liderów nie jest jednakowa. O ile trener Jak Urban ma trochę czasu, zwłaszcza do najbliższego meczu w eliminacjach z Holandią, aby skompletować sobie zespół wg własnych kryteriów i wizji, to Premier Tusk już takiego komfortu nie ma. Fala komentarzy dla trenera Urbana rozpocznie się, o ile przegra, po meczu z Holandią, zaś kontestacja decyzji personalnych Premiera rozpocznie się już od pierwszych dni urzędowania nowego gabinetu. Prawdopodobieństwo tych kontestacji jest bardzo duże, bowiem w przypadku piłki nożnej trudno zakładać że wygramy w Holandii z drużyną, której kapitanem jest jeden z najlepszych obrońców świata kapitan FC Liverpool Virgil van Dijk z zapleczem gwiazd grających w czołowych ligach Europy. Szanse są marne, ale są. Zaś w przypadku rozdania rządowego, moim zdaniem, szanse na sukces są dużo większe, ale też przeciwnik dużo bardziej zaciekły, a obserwatorzy dużo bardziej nieobiektywni. Podstawowa jednak różnica dla swobody i szans działania jest taka, że o ile trener na boisko wpuści tych, których chce, kierując się jedynie kryterium talentu i formy piłkarza, to Premier na ministerialne funkcje zatrudni przede wszystkim tych, których rekomendować mu będą koalicjanci. I tu jest podstawowa niedogodność Premiera, który na rządowe boisko wpuszcza zawodników nie według niego najlepszych i z największym poziomem kompetencji zawodowych czy charyzmy politycznej, ale tych, którzy mają odpowiednią legitymację partyjną, lub w ostateczności rekomendację koalicjanta. Dla partii rekomendujących członków rządu, których jest aż cztery, najważniejsza jest ilość przyznanych ministerstw i powołanych ministrów.
Aż strach pomyśleć jak wyglądałby skład reprezentacji piłkarskiej dobierany według tego, czyim protegowanym jest piłkarz. A w rządzie takie kryterium jest znaczące, a czasami i decydujące. Koalicjanci ponadto, kalkulując politycznie, zabiegają o stanowiska wicepremierów, które mają tą cechę co stanowiska pełnomocników rządu - czyli brzmią dumnie, ale formalnie nic nie znaczą, bo taka funkcja nie daje żadnej przewagi kompetencyjnej w Radzie Ministrów, aczkowiek brzmi dumnie, i do tego jest bardziej “doposażona” w gabinet polityczny, ochronę osobistą i zwyczajowo dożywotni tytuł premiera.
Tak więc będzie się działo, zwłaszcza, że kalendarz polityczny nieubłaganie odlicza niewiele ponad 2 lata do wyborów, media są głodne sensacji i awantur którymi się żywią, a politycy stają się coraz bardziej brutalni i nieprzewidywalni. Do tego, jak dowodzi przykład z ostatnich tygodni, wyraźnie nie mają do tego talentu, mimo, że po kilku latach prowadzenia widowiska telewizyjnego już powinni wiedzieć, co to jest talent. Dla nas obywateli, wyborców i kibiców różnica jest tylko taka, że efekt społeczny i polityczny funkcjonowania rządu odczuwamy po miesiącach lub latach, zaś na efekt sportowy czeka się tylko 105 minut, wliczając w to 15 minut przerwy meczowej.
Własne doświadczenia z pracy w dwóch rządach, a potem z dwóch kadencji Senatu niosą jedno podstawowe przesłanie, że politykowi najtrudniej zasłużyć na sprawiedliwą ocenę swojej pracy i wysiłku, zaś piłkarzowi dużo łatwiej, bo po prostu trzeba samemu albo przynajmniej pomóc strzelić gola i wtedy kryterium jest czytelne.
Niemniej mamy tylko jedną alternatywę własnego zachowania, a więc nie przeszkadzać, lub jeżeli będzie okazja to i pomóc, ale na to nie liczymy, bo cechą każdej ekipy politycznej jest to, że wie lepiej i trudno sobie przyswaja zależność pomiędzy władzą a wiedzą - ale tak jest od lat.