Jerzy Markowski
NAJPIERW TRANSFORMACJA POTEM RESTRUKTURYZACJA, NIE ODWROTNIE !
Stale mam nadzieję, że usiądziemy w Polsce do poważnej rozmowy o transformacji energetycznej. Stale mam marzenie, że nie będzie to rozmowa polityków ze związkowcami, a zbiorowa praca autorytetów naukowych i praktyków. Stale nie rozumiem dlaczego rząd mojego kraju, mając do dyspozycji tej miary wybitne autorytety, że wymienię tylko kilka z nich, jak profesorowie Mielczarski z Łodzi, Nowak z Krakowa, Bogacz z Krakowa, Dubiński z Katowic, Karbownik z Gliwic, Tajduś z Krakowa, Chmielniak z Gliwic, Palarski z Krakowa i wielu innych wybitnych praktyków na miarę nieżyjących już niestety energetyków, jak Józef Pękala i Klemens Ścierski, czy trzymający się dzielnie energetyk Jan Kurp, czy najwybitniejszy współcześnie polski specjalista w sprawach węgla brunatnego prof. Kantelewicz, wybitny analityk Herbert Gabryś, czy też praktycy górnictwa węgla kamiennego - nie sięga po ich wiedzę. Dziesiątki wybitnych specjalistów zniechęcanych bezskutecznością swoich opinii milczy, co otwiera pole do mnożenia poglądów przez uniwersalnych dyletantów. Gdyby dawali Nobla za głupotę, to spore szanse miałby na przykład autor publikacji Interii Biznes, który 12 września w dziale gospodarka, napisał m.in. “Kto przekona górników że można przeprowadzić proces zamykania kopalń na Śląsku z zachowaniem spokoju społecznego i zrealizuje taki plan, ten będzie zasługiwał na pokojowego “śląskiego” Nobla. Narazie górniczy związkowcy wieszczą katastrofę dla Śląska i przygotowują się do walki o swoje interesy”, koniec cytatu. Otóż Panie autorze, na Śląsku bez Nobla w ciągu 30 lat odeszło z górnictwa ponad 370 tysięcy osób, przestało istnieć ponad 50 kopalń - i nie ma na Śląsku żadnej katastrofy poza publiczną kpiną z rzeczywistości, że nasz kraj coraz skuteczniej odchodzi od Śląskiego węgla i zastępuje go importowanym, zwłaszcza z Rosji.
Wracając jednak do związkowców i ich interesów, to przy całej ostrożnej sympatii dla wszelkiej maści działaczy, zwłaszcza związkowych, chociaż sam nigdy nie należałem do żadnego związku zawodowego, a wsród dzisiejszych związkowców mam wielu kolegów, to muszę przyznać, że po stronie sektora zostali już tylko oni, i to zarówno w roli adwersarzy urzędników, jak i źródeł informacji czy poglądów, które powinny się przydać rządzącym. Jakoś bowiem trudno przebić się z tak fundamentalnymi informacjami jak chociażby te, że Unia Europejska każdej doby na import energii i surowców energetycznych wydaje ponad 1 miliard Euro, wg. prognoz Unii Europejskiej popyt na energię elektryczną wzrośnie do roku 2050 nawet o 75 procent, że przyrost ten nastąpi właśnie za sprawą rewolucji cyfrowej w której transmisja strumieniowa i blockchain konsumują gigantyczne ilości prądu, że dekarbonizacja, czyli odejście od paliw płynnych transportu gigantycznie zwiększy zapotrzebowanie na prąd. A do tego czasu np. w Niemczech, na trwale zaprzestaną produkcji energii jądrowej, we Francji, która jest największym w Europie producentem energii jądrowej, jej udział tylko do roku 2025 zmniejszy się z 75% do 50% poprzez wygaszenie 14 reaktorów z 60-ciu działających itd.
My, jak narazie, dzielnie planujemy, jeszcze dzielniej protestujemy i chyba jedynym zadowolonym z tego zastoju jest nasz Minister Finansów, bo tylko od początku tego roku budżet Państwa zarobił ok. 2 miliardy Euro na sprzedaży uprawnień do niewykorzystanych przez Polsce uprawnień do emisji CO2. Ceny emisji CO2 są wręcz książkowym przykładem spekulacji niemającym żadnego związku z ekonomią i logiką, co powoduje że rosną w prostej zależności odwrotnie proporcjonalnej do malejących cen surowców które tą emisję powodują !
Czas jednak uruchomić kolejny licznik który liczył będzie straty w przychodach z tytułu niedostatku energetycznego, do którego mkniemy jak ćma do świecy gardząc takimi narzędziami ograniczeń emisji jak wyższa efektywność energetyczna, niższa energochłonność produkcji przemysłowej, lokowanie CO2 w warstwach geologicznych, otwarcie na energetykę jądrową - a co tam narazie się świeci i zima ma być łagodna, tyle tylko, że ani komputery ani telefony, ani samochody, ani cały świat nowoczesnych technologii i cyfryzacji na rowerowe “dynamo” nie pojedzie. Zaś Polsce nie są potrzebne programy restrukturyzacyjne górnictwa, tylko czytelna prognoza transformacji energetycznej, od której zależy cała reszta tzw. programów sektorowych, w których mnożeniu mamy już chyba mistrzostwo świata.
Jerzy Markowski