Powolny rozwój offshore w Polsce to nie wina górników  

Jerzy Dudała
 
Do jakichkolwiek alternatyw energetycznych nie trzeba przekonywać górników,
ponieważ górnik także potrafi liczyć. Natomiast próby pozyskiwania akceptacji górników uzyskaniem miejsc pracy przy budowie wiatraków czy farm wiatrowych na morzu są po prostu śmieszne, żeby nie powiedzieć irytujące dla górników - zaznacza Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG).
Mamy już realny deficyt surowców energetycznych, czego dowodem jest znaczący import węgla, jak i energii elektrycznej.
Polska zobowiązana jest do osiągnięcia do 2020 roku obowiązkowego udziału OZE w końcowym zużyciu energii brutto na poziomie nie niższym niż 15  proc., a w perspektywie 2030 roku musimy przekroczyć 20 proc. 
Nie brak jednak opinii, że taki udział OZE jest nierealny do uzyskania.
Za około dziesięć lat energia wiatrowa może pokrywać około 20 proc. światowego zapotrzebowania na energię. Łączna moc elektrowni wiatrowych ma wynieść wtedy nawet ok. 2 100 GW. To pięć razy więcej niż obecnie. Wzrost taki oznaczać będzie redukcję emisji dwutlenku węgla o ponad 3,3 mld ton rocznie oraz inwestycje na poziomie 200 mld euro rocznie.
Także u nas energetyka wiatrowa, w tym morskie farmy wiatrowe, ma być istotnym składnikiem miksu energetycznego.
Jest oczywistym, że wobec pogłębiającego się deficytu zdolności produkcji energii elektrycznej dla potrzeb gospodarki i mieszkańców Polski, trzeba poszukiwać każdej alternatywy produkcji energii, jaka tylko technicznie i technologicznie jest możliwa - komentuje dla portalu WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG). 
Przypomina, że tylko za 10 miesięcy bieżącego roku import energii do Polski wyniósł 12,5 terawatogodzin, czyli więcej niż w ciągu całego ubiegłego roku.
Z tego jednoznaczny wniosek jest taki, że mamy już realny deficyt surowców energetycznych, czego dowodem jest znaczący import węgla, jak i energii elektrycznej - dodaje Jerzy Markowski.
Górnicy też potrafią liczyć
Wskazuje przy tym, że rządzący Polską mają komfort, bowiem nie muszą nikogo przekonywać do tego, żeby zmniejszył swoją produkcję. Każda ilość produkcji energii jest bowiem potrzebna, obojętnie z jakiego źródła pochodzi.
Jedynym obszarem aktywności państwa powinno być kreowanie polityki energetycznej kraju, wyznaczanie miksu energetycznego oraz - narzędziami legislacyjnymi - wspieranie tych rodzajów pozyskiwania energii, które rząd uzna za godne preferencji - ocenia Jerzy Markowski. - Do jakichkolwiek alternatyw energetycznych nie trzeba przekonywać górników, ponieważ górnik także potrafi liczyć. Natomiast próby pozyskiwania akceptacji górników uzyskaniem miejsc pracy przy budowie wiatraków czy farm wiatrowych na morzu są po prostu śmieszne, żeby nie powiedzieć irytujące dla górników. We wszystkich tych rodzajach energetyki będzie pracował ten, kto zechce. Bez względu na to, czy urodził się na Śląsku czy w Gdańsku - zaznacza Jerzy Markowski.
Radzi też, żeby nie argumentować powolności budowania alternatyw energetycznych w Polsce niechęcią górników. 
Rzecz po prostu w podejmowaniu decyzji, na które górnicy i tak nie mają wpływu. A o tym, że rozwój branży offshore i każdego rodzaju energetyki jest w Polsce potrzebny, świadczy już dziś ujemny bilans: zarówno energetyczny, jak i surowcowy. I oba te bilanse będą się pogłębiały w kierunku rosnącego deficytu - podsumowuje Jerzy Markowski.
Polska zobowiązana jest do osiągnięcia do 2020 roku obowiązkowego udziału OZE w końcowym zużyciu energii brutto na poziomie nie niższym niż 15  proc., a w perspektywie 2030 roku musimy przekroczyć 20 proc. Jednakże dostarczenie po raz pierwszy prądu z farmy wiatrowej w polskiej strefie na Bałtyku już w 2025 roku stanęło pod znakiem zapytania. Wszystko przez opóźnienia w procedowaniu tzw. ustawy offshore.
Zatem ta ustawa jest bardzo potrzebna - podkreśla w rozmowie z WNP.PL Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). -Ważne, żeby od 2021 roku inwestycje w morską energetykę  wiatrową ruszyły do przodu, co bez ustawy nie będzie możliwe - dodaje. 
Nierealne zamierzenia?
Według Bogusława Ziętka, przewodniczącego Sierpnia 80, plany co do udziału odnawialnych źródeł energii w naszym miksie energetycznym są nierealistyczne.
Zamierzenia, które w tym względzie przedstawia rząd są nierealistyczne, bowiem nie uzyskamy takiej zdolności produkcji energii z morskich farm wiatrowych, jakie przewiduje resort aktywów państwowych oraz resort klimatu - ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Bogusław Ziętek. - Przyznawali to zresztą podczas negocjacji dotyczących realizacji celów klimatycznych narzuconych nam przez UE. Po drugie, koszty wytwarzania energii z tego typu źródeł są jednymi z najwyższych i póki co nic nie wskazuje na to, aby miały spadać. Po trzecie wreszcie - elementy do produkcji morskich farm wiatrowych pochodzą w większości z importu. Są one głównie produkcji niemieckiej. Z tego powodu polskie firmy i polscy pracownicy niewiele na tym zyskają - dodaje Ziętek.
I zwraca uwagę na to, że problemem nie jest to, że powstają alternatywne źródła energii, także te w OZE.
Przy takim tempie wykańczania w Polsce energii opartej o węgiel kamienny i brunatny, tej energii nam już wkrótce zabraknie - alarmuje Bogusław Ziętek. - Problemem jest to, że rząd przedstawia i zamierza realizować nierealistyczne plany. Farmy wiatrowe czy bloki atomowe nie powstaną u nas w tak szybkim tempie, jak przewidują to rządzący. Z tego wynika prosty wniosek, że zbyt szybko likwidujemy górnictwo, bo będziemy uzależnieni od importu energii. A ta jest przecież jednym z najważniejszych elementów stanowiących o naszej suwerenności - podsumowuje Bogusław Ziętek.