Jerzy Dudała
Wobec presji polityki klimatyczno-energetycznej UE - ogromnym wyzwaniem
będzie utrzymanie systemu konwencjonalnej energetyki opartej o źródła dyspozycyjne. Bez nich energetyka odnawialna nie zabezpieczy potrzeb systemowych. Koszty pozyskania uprawnień do emisji CO2 wpływają zabójczo na generację węglową. Szybko więc rośnie import energii elektrycznej.
Czekają nas istotne odstawienia mocy węglowych. Bez uzupełnienia ubytków to istotne zagrożenie stabilności krajowego systemu energetycznego - uważa Herbert Leopold Gabryś, przewodniczący komitetu ds. energii i polityki klimatycznej KIG.
Na koniec roku 2020 (szacując po październiku) w strukturze produkcji energii udział produkcji energii elektrycznej ze źródeł emisyjnych - węglowych i gazowych - będzie bliski 81 proc. A ze źródeł odnawialnych około 13 proc.
- W Wielkiej Brytanii ludzie bali się blackoutu. Uratowały ich elektrownie konwencjonalne - wskazuje w rozmowie z portalem WNP.PL Barbara Piontek, przewodnicząca rady nadzorczej PGG.
Przed nami transformacja energetyczna, która będzie miała wpływ na kształt naszego miksu energetycznego. W UE kładzie się nacisk na rozwój odnawialnych źródeł energii oraz odchodzenie od węgla. W przypadku Polski ta transformacja musi być prowadzona stopniowo, przy zachowaniu równowagi na rynku pracy. Zbyt szybka transformacja oznaczałaby bowiem nazbyt duże koszty społeczne. Działajmy zatem w sposób roztropny i rozważny, żeby uniknąć "terapii szokowej".
Jak wypełnić lukę po węglu
- Każda megawatogodzina ze źródeł odnawialnych jest zbawienna dla ochrony środowiska naturalnego. Dla powstrzymania zmian klimatycznych podobno też - mówi portalowi WNP.PL Herbert Leopold Gabryś, przewodniczący Komitetu ds. Energii i Polityki Klimatycznej Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), były wiceminister przemysłu odpowiedzialny za energetykę. - Zbawienne dla elektroenergetyki w Polsce mogą i muszą być jednak wybory strategiczne doktrynalnych rozstrzygnięć dotyczących naszego bezpieczeństwa energetycznego. A tych, póki co, nie ma. Mamy Politykę Energetyczną Polski do 2040. Raczej mamy mieć, bo dotąd formalnie nie została przyjęta. Mamy mieć odrębnie prowadzoną transformację energetyki i górnictwa. Zapowiadana jest ona przede wszystkim, aby wyodrębnić aktywa węglowe ze spółek energetycznych Skarbu Państwa.
Jednocześnie wskazuje, że z tych dwóch dokumentów może urodzi się wizja, co dalej z najistotniejszą częścią polskiej generacji. O naszym bezpieczeństwie energetycznym zdecydują zdaniem Gabrysia: znaczący udział produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, generacja konwencjonalna dla jej ubezpieczenia i zwiększenie przepływów transgranicznych.
Już pod koniec lat dwudziestych tego stulecia czekają nas istotne odstawienia mocy węglowych. Bez uzupełnienia ubytków oznacza to istotne zagrożenie stabilności krajowego systemu energetycznego - przypomina Herbert Gabryś. - I nie zbawi nas nawet bardzo znaczący przyrost mocy z OZE. Ta musi być ubezpieczona stosowną generacją ze źródeł konwencjonalnych. Stosowną co do wielkości, w czasie odstawień bloków istniejących, w technologiach możliwie najmniej emisyjnych, z własnych zasobów paliw. Jakich? Węgla kamiennego i brunatnego. Bo te póki co mamy. Odrzucanie tej prostej logiki pachnie ignorancją - uważa Gabryś.
Zaznacza przy tym, że na koniec roku 2020 (szacując po październiku) w strukturze produkcji energii elektrycznej udział produkcji energii elektrycznej ze źródeł emisyjnych – węglowych i gazowych – będzie bliski 81 proc. A ze źródeł odnawialnych około 13 proc.
Rewolucji nie będzie?
- Przy dodatnim saldzie wymiany z zagranicą około 9,5 proc. produkcji energii elektrycznej ogółem - zaznacza Gabryś. - W najbliższej dekadzie nie można oczekiwać zmian rewolucyjnych. Zwiększy się, co oczywiste, produkcja energii elektrycznej z OZE. Ma jej być w 2030 roku co najmniej 23 proc. w zużyciu ogółem. Ale nadal będzie musiała być ubezpieczana mocą i produkcją ze źródeł stabilnych.
Pozycja OZE w naszym miksie energetycznym w ciągu najbliższych lat będzie się umacniać.
- Jej rola będzie coraz większa. Ma pozwolić na utrzymanie ciągłości zaopatrzenia w energię elektryczną, a oparta będzie w głównej mierze na energetyce jądrowej i morskiej energetyce wiatrowej. W sumie to niezwykle kosztowne i wymagające czasu - ocenia Herbert Gabryś. - Energetyka wiatrowa na morzu będzie cenniejsza, bo stabilniejsza niż ta na lądzie. Trzeba będzie tylko na to wydać około 130 mld złotych. Razem w 2040 roku ma łącznie być z generacji wiatrowej 14 do 20 GW nowych mocy. Fotowoltaiki 5 do 7 GW. Razem 19 do 27 GW nowych mocy. Mocy, nie produkcji. A udział OZE w produkcji energii elektrycznej ma być 32 proc. - wskazuje Herbert Gabryś.
Zwraca też uwagę, że założono w Polityce energetycznej Polski do 2040 roku uzupełnienie ubytków mocy węglowych nową mocą (6 do 9 GW) w atomie. Kosztem 150 mld złotych.
- Mało jednak jest tych, którzy wierzą w realność tego zapisu. Zarówno co do czasu ich oddania, jak i co do szacunku kosztów - zaznacza Gabryś. - Największe grupy kapitałowe elektroenergetyki w Polsce węszą pożytki z uwolnienia się od balastu aktywów węglowych. W generacji i wydobyciu. Ruszyły z zapowiedziami własnych strategii rozwoju bez nich - dodaje. – Widzą oni bowiem otwarte wrota na pozyskanie środków dla inwestycji w OZE.
Energetyka w ślepej uliczce
Parlament Europejski poparł podniesienie celu redukcji emisji gazów cieplarnianych na 2030 rok do 60 proc. w porównaniu do emisji z roku 1990. To więcej o 5 proc. niż proponowała Komisja Europejska. Chce również, żeby KE przedstawiła do połowy 2023 roku, w drodze zwykłej procedury decyzyjnej, drogę do osiągnięcia neutralności węglowej do 2050 roku.
Wnosi też, aby UE i państwa członkowskie wycofały wszystkie bezpośrednie i pośrednie dotacje do paliw kopalnych najpóźniej do 31 grudnia 2025 roku. Sprawy wyzwań klimatycznych z natury ich globalnych uwarunkowań nie da się rozwiązać na poziomie narodowym - zaznacza Gabryś. - Trzeba zatem oczekiwać, że UE będzie te zamiary procedować z całą determinacją.
Jego zdaniem - wobec presji polityki klimatyczno-energetycznej UE - ogromnym wyzwaniem będzie utrzymanie systemu konwencjonalnej energetyki opartej o źródła dyspozycyjne. Bez nich energetyka odnawialna nie zabezpieczy potrzeb systemowych.
- Akumulowanie energii na skalę zastąpienia stabilizacji OZE źródłami konwencjonalnymi to niepewna, póki co, melodia przyszłości - uważa Gabryś.
- Elektroenergetyka w Polsce brnie w ślepą uliczkę. Kosztami pozyskania uprawnień do emisji CO2 zabijamy własną generację z węgla brunatnego i kamiennego. Rośnie z ogromną dynamiką import energii elektrycznej. Umiera nadzieja na nowe złoża dla energetyki węgla brunatnego - wylicza Gabryś.
Nasza droga - wspólny cel
Istotne staną się, jak prognozuje Gabryś, zagrożenia niedoboru dostaw energii elektrycznej na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych przy znaczącym zwiększeniu jej cen zarówno dla odbiorców indywidualnych, jak i przemysłu.
- Proces rozwoju energetyki odnawialnej winien być prowadzony wiarygodnie w ramach strategii długookresowej. Przy stabilnych regulacjach. Nie zapominając o proporcjonalnym rozwoju infrastruktury sieciowej - podkreśla Herbert Gabryś. - Ta reguła będzie spełniona tylko wtedy, gdy będzie równoważyć elementy społeczeństwa, ekonomii i ekologii. Nie zastępując jej populizmem na rzecz któregokolwiek z tych obszarów. A wyrocznią w tej materii winna być strategia bezpieczeństwa energetycznego państwa. Lojalna wobec wspólnotowych uwarunkowań, ale konsekwentna w projekcji naszej drogi do wspólnego celu. Póki co nie widać, aby tak było.
Na odnawialne źródła energii często spogląda się poprzez pryzmat uzupełnienia systemu energetycznego. Są to bowiem źródła niestabilne, nie zawsze wieje u nas wiatr, nie zawsze też świeci słońce.
- Odnawialne źródła energii jako modne i ekologiczne źródła promowane przez UE mogą być cennym uzupełnieniem w polskiej energetyce - uważa Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady OPZZ województwa śląskiego. - Po co mamy importować węgiel z Rosji czy innych krajów, jak można by to zastąpić energią odnawialną bez szkody dla wydobycia w polskich kopalniach. Trzeba też rozróżnić odnawialne źródła energii indywidualne - jak na przykład panele fotowoltaiczne od energii, która zasila przemysł. Wiadomo, że energia z wiatru czy energia słoneczna nie zastąpią energii konwencjonalnej z węgla - przekonuje Czerkawski.
Dyskusja o morskich farmach wiatrowych przypomina mu debatę o energetyce atomowej, gdzie jest "wiele słów, a mało działania".
- Trzeba wyważyć proporcje między energią z węgla a tą z OZE, żeby nie przesadzić. I żeby nie okazało się, że będziemy musieli coraz więcej energii importować zza granicy, bo przecież nie o to chodzi. Jeżeli tyle mówi się teraz o ekologii, to trzeba się też zająć czystymi technologiami węglowymi, a nie tylko odnawialnymi źródłami energii - dodaje Czerkawski.
Przemysł "nie chodzi" na OZE
Kwestia stabilnych i bezpiecznych dostaw energii jest niezwykle istotna także zdaniem Barbary Piontek, przewodniczącej rady nadzorczej Polskiej Grupy Górniczej (PGG).
- Niedawno w Wielkiej Brytanii ludzie bali się blackoutu z uwagi na niestabilność systemu energetycznego - wskazuje Piontek w rozmowie z portalem WNP.PL . - Uratowały ich ostatecznie elektrownie konwencjonalne. W Kalifornii też mieli przerwy w dostawach prądu. Odnawialne źródła energii okazują się niewystarczające i to energetyka konwencjonalna, na przykład węglowa, stabilizuje system.
Wskazuje przy tym, że wiele mówi się ostatnio o OZE - i dobrze. Różnorodność jest bowiem dobra i potrzebna. - Ale przemysł przecież nie działa na OZE. Nie widziałam huty, która byłaby zasilana przez OZE. A zatem jeżeli nie węgiel, to co w zamian? Pojawia się tu kwestia elektrowni jądrowych, ale to przyszłość - zaznacza Barbara Piontek.
- Aktualne pozostaje u nas pytanie o alternatywę dla węgla. Trzeba też pamiętać, że do wytworzenia wiatraków potrzebna jest stal, potrzebny jest też plastik. A ten ostatni jest bardzo szkodliwy. Chodzi zatem o to, żeby „nie wylać dziecka z kąpielą” i cały proces transformacji energetycznej przeprowadzić w sposób zaplanowany i stopniowy - podkreśla Barbara Piontek.
Na razie branża OZE czeka na tzw. ustawę offshorową. Ustawa o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych została przesunięta na liście najważniejszych do przyjęcia jeszcze w 2020 roku. A czekają na nią z niecierpliwością firmy chcące realizować projekty morskich farm wiatrowych.
Farmy wiatrowe na morzu oraz lądzie, a także fotowoltaika - to segmenty, które będą się zapewne u nas dynamicznie rozwijać. Choć należy pamiętać, że pozostaną one nadal - tylko albo aż - cennym uzupełnieniem dla energetyki konwencjonalnej, bazującej u nas na węglu.