Portal gospodarka i ludzie autor: MD
Jeżeli takiego dokumentu, jak umowa społeczna nie będzie, to nic się w
górnictwie nie stanie. Spółki i kopalnie będą dalej funkcjonowały, bo one tak naprawdę na ten dokument nie czekają - stwierdza w rozmowie z portalem netTG.pl dr Jerzy Markowski, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, b. wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo.
Jego zdaniem próba stworzenia dokumentu, który ma przewidywać przyszłość za 20 czy 30 lat to karkołomne zadanie. Przypomina także, że na Śląsku już powstało kilka umów regionalnych, o których nikt nie pamięta.
Od samego początku uważam, że taki dokument, jak umowa społeczna, nie jest potrzebny, bo strony przecież nie mają do siebie pretensji o postępowanie. Próbują tylko zdefiniować przyszłość. Naukowcy nie są w stanie określić tego, co będzie za 10 lat, a tym bardziej nie można tego zrobić w trybie umowy społecznej i przewidzieć, co się wydarzy w gospodarce za 20 czy 30 lat i zagwarantować to podpisami przedstawiciela Ministerstwa Aktywów Państwowych i związków zawodowych – stwierdza dr Markowski.
Zdaniem eksperta sam fakt negocjowania takiego dokumentu wprowadza atmosferę grozy i napięcia społecznego.
Jest to zupełnie niepotrzebne w sektorze, który ma obecnie dużo większe problemy technologiczne oraz technologiczne i niepotrzebnie zajmuje się negocjowaniem dokumentu, bez którego może funkcjonować – uważa prezes SITG. Dodaje, że tak bardzo szczegółowy dokument jest w zasadzie nie do wynegocjowania.
Żeby jednak jakoś zamknąć temat umowy, strony powinny po prostu podpisać dokument o szczerych intencjach, uczciwości i wzajemnej lojalności w postępowaniu na najbliższą perspektywę – proponuje Jerzy Markowski.
Ekspert przypomina także, że w przeszłości na Śląsku podpisano już kilka kontraktów regionalnych. Dodaje, że nikt w zasadzie nie pamięta o nich i o tym, co zawierały.
To nie są dokumenty planistyczne. One mają uspokoić sumienie stron, że do czegoś się zobowiązały. Międzyczasie świat się zmienia, ludzie się zmieniają i warunki makroekonomiczne się zmieniają i tym samym nikt nie jest w stanie tego dochować, co zapisano w tych kontraktach – stwierdza ekspert, który odnosi się także do przekazania umowy społecznej do Komisji Europejskiej.
Proszę mi wierzyć, żaden unijny urzędnik nie czeka na podpis związkowców. Unia czeka na podpis rządu, bo dla niej, to on jest reprezentantem państwa, a nie związki zawodowe – mówi dr Markowski.
Unia czeka na stanowisko właściciela, czyli rządu. Ten rząd przyjął Politykę Energetyczną Państwa i to już jest absolutnie wystarczające, aby się tym dokumentem spierać. Teraz tylko do takiego dokumentu makroekonomicznego, jakim jest PEP, należy opracować dokumenty bardziej szczegółowe, mówiące o poszczególnych rodzajach energetyki w Polsce. To moim zdaniem zamyka sprawę – podsumowuje prezes SITG.