Zastąpić miejsca pracy w górnictwie nie będzie łatwo

Autor: JD
 
Jednym z olbrzymich wyzwań, które stoi przed nami, będzie zastąpienie miejsc
pracy w przemyśle węglowym. Im bardziej skrócimy okres odchodzenia od węgla, tym bardziej wrażliwa stanie się kwestia miejsc pracy i pytania o to, gdzie mają pracować ludzie zatrudnieni w górnictwie. A chodzi tu nie o kilka, ale o kilkadziesiąt tysięcy osób - pracujących bezpośrednio w kopalniach oraz trzykrotnie tyle w otoczeniu sektora.
Znalezienie dla tych osób równoważnych miejsc pracy jest procesem wymagającym określonego czasu.
W województwie śląskim na 100 tys. miejsc pracy aż 7 tys. związanych jest bezpośrednio lub pośrednio z węglem.
Dla Polski wskaźnik ten wynosi 1250, natomiast w UE zaledwie 150 miejsc pracy.
- Niedawne perturbacje wokół kopalni odkrywkowej Turów zwróciły uwagę mediów i opinii społecznej na los 4 tys. tamtejszych górników. Tymczasem na naszym terenie skala problemu w ujęciu liczbowym jest co najmniej dwudziestokrotnie większa - zaznaczył prezes zarządu Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala w magazynie wydawanym przez PGG.
Zwrócił przy tym uwagę, że w województwie śląskim na 100 tys. miejsc pracy aż 7 tys. związanych jest bezpośrednio lub pośrednio z węglem. Dla Polski wskaźnik ten wynosi 1250, gdy w UE zaledwie 150 miejsc pracy.
Prezes PGG wskazał, że co drugie miejsce pracy związane z węglem w Europie znajduje się w Polsce.
- Ogółem w naszym kraju liczbę miejsc pracy związanych z węglem szacujemy na ok. 330 tys., z czego w górnictwie węgla kamiennego pracuje prawie 80 tys. osób, a 10 tys. w kopalniach węgla brunatnego - zaznaczył prezes Rogala w magazynie wydawanym przez PGG. - Oprócz nich od 160 do 180 tys. pracowników zatrudniają firmy w otoczeniu górnictwa. W elektrowniach na węgiel kamienny pracuje 15 tys. osób, a kolejnych 6 tys. - w elektrowniach z blokami na węgiel brunatny. Poza tym energetyka węglowa zatrudnia jeszcze ok. 40 tys. osób. Odsetek miejsc pracy istniejących tylko dzięki kopalniom PGG S.A. w takich powiatach, jak rybnicki, wodzisławski, czy bieruńsko-lędziński, przekracza dziś znacznie 30 procent - podkreślił prezes Rogala.
Ważna będzie nie tylko liczba, ale także jakość nowych miejsc pracy
Wskazał przy tym, że gwałtowne zamknięcie kopalń bez przygotowania zastępczych miejsc pracy, doprowadzi do ogromnego wzrostu bezrobocia.
- Ważne przy tym, aby odpowiednia była nie tylko ilość nowych miejsc pracy, ale również ich jakość, czyli oferowany poziom wynagrodzenia. Dzisiaj w górnictwie średnia płaca brutto wynosi ok. 9 tys. zł, gdy średnio w przemyśle 5,4 tys. zł miesięcznie. Jeżeli transformacja ma być sprawiedliwa, to powinna zapewniać stabilne a nie sezonowe miejsca pracy - ocenił prezes PGG.
I zaznaczył, że nie da się tego celu osiągnąć bez olbrzymich nakładów. Dla porównania stworzenie jednego miejsca pracy w zaawansowanych nowych fabrykach branży motoryzacyjnej w Polsce kosztowało średnio 5 mln zł (przy rozpiętości od 1,5 do 9 mln zł).
- Pokazuje to nam skalę wyzwań, przed którymi stoi restrukturyzowane górnictwo oraz gminy i regiony, w których ono działa. Mądra transformacja musi ocalić bogaty łańcuch wartości kreowany przez sektor dla gospodarki i mieszkańców. Trzeba odpowiedzialnie i w porę zbudować alternatywne ścieżki rozwoju - wskazał prezes PGG.