Portal gospodarka i ludzie autor: TRz
17 października 2018 r. wpuszczono pierwszych turystów W niedzielę, 17 października, mijają trzy lata, odkąd udostępnione zostały turystom dwa specjalnie wydrążone szyby, prowadzące do podziemi zamku Książ.
Wtedy też ruszyła podziemna trasa turystyczna udostępniająca dwie sztolnie i kilka korytarzy podziemi wydrążonych w twardej skale na zlecenie hitlerowców pod koniec drugiej wojny światowej.
Po co drążono dwa szyby z powierzchni z tarasów północnych, skoro dosłownie kilkanaście metrów dalej na zboczu górskim znajdują się wyloty sztolni, z których jeden cały czas jest drożny? Zadecydowały kwestie formalne i własnościowe. Rzeczywiście, początkowo planowano, by odkopać zasypany wylot sztolni nr 3, a jako drogę ewakuacyjną wykorzystywać drożną sztolnię nr 2. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu udzieliła nawet na to zgody.
Szyby wydrążono na terenie zamkowym, tuż przed murem. Po drugiej stronie muru znajduje się Książański Park Krajobrazowy, czyli teren, którym zarządza Nadleśnictwo Wałbrzych. Potem okazało się jednak, że konieczna byłaby zgoda Lasów Państwowych na komercyjne wykorzystanie działki z wylotami sztolni oraz – co mogło potrwać kilka lat – zmiana w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego,
Kierownictwo zamku uznało, że pewniej będzie sfinansować głębienie szybów na własnym terenie, niż zdać się na procedury i czekać na pozwolenia na wprowadzenie turystów na teren podlegający ochronie przyrody.
Szyby zostały zgłębione od kwietnia do lipca 2018 r., a już 17 października 2018 r. wpuszczono pierwszych turystów. Choć są informowani przez przewodnika, że do podziemi schodzą i potem na powierzchnię wychodzą najmłodszymi szybami na Pogórzu Wałbrzyskim, wcale nie czują się jak w kopalni. Szyby otrzymały betonową obudowę i swym wyglądem przypominają klatkę schodową, tyle że o schodach wyraźnie szerszych, niż w wieżowcu.
Dlaczego dopiero w XXI wieku udostępniono dolny poziom podziemi pod zamkiem Książ? Wcześniej przez wiele lat jako przeszkodę podawano obecność aparatury pomiarowej umieszczonej w podziemnych korytarzach. Polska Akademia Nauk ma tam m.in. klinometr hydrostatyczny i sejsmometry. Okazało się jednak, że wystarczy oddzielić część wyrobisk wykorzystywaną przez PAN i da się wpuszczać turystów.
Wędrówka z przewodnikiem po podziemiach pod zamkiem Książ trwa pół godziny. W tym czasie na ekranach wyświetlane są filmy, uzmysławiające turystom m.in., w jaki sposób drążone były te podziemia pod koniec drugiej wojny światowej. Kierownictwo zamku Książ uznało, że wyrobiska te, będące miejscem martyrologi więźniów pracujących tu przymusowo, należy prezentować turystom w godny sposób, bez epatowania sensacyjnymi hipotezami. Chociaż, gwoli prawdy, są o nich wzmianki w trakcie wyświetlanych filmów.
Rozwiane zostały też mity dotyczące rzekomego istnienia zamaskowanych przez hitlerowców korytarzy. Ustalono, że wymyślił to Tadeusz Słowikowski, zmarły w tym roku emerytowany górnik KWK Thorez, ten sam, który stworzył i rozpropagował legendę o fikcyjnym złotym pociągu w Wałbrzychu. Zamek Książ na tym nie ucierpiał ani trochę.
Udostępnienie dolnego poziomu podziemi sprawiło, że kierownistwo zamku przestało wpuszcać turystów do górnego, znacznie krótszego poziomu podziemi, do którego wchodziło się z tarasu bogini Flory. Tam do zwiedzania był tylko całkowicie obetonowany korytarz z dojściem do nieukończonego szybu.