Portal gospodarka i ludzie autor: KAJ
Podczas odbywającego się w Glasgow szczytu klimatycznego COP26 Polska przystąpiła
do porozumienia krajów zobowiązujących się do stopniowego wycofania się z energii węglowej.
- Moim zdaniem deklaracji rządu tej rangi jest po prostu deklaracją nieodpowiedzialną. Jej zapisy są nierealne, chyba, że chcemy skazać ludzi na ubóstwo energetyczne– ocenił w rozmowie z portalem netTG.pl Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Zgodnie z dokumentem największe gospodarki mają odejść od węgla w latach 30., natomiast pozostałe kraje w kolejnej dekadzie. Termin od początku budził sporo wątpliwości, bo nie wiadomo było, w której grupie widzi Polskę rząd Mateusza Morawieckiego. Kwestię wczoraj rozstrzygnęli przedstawiciele Ministerstwa Klimatu, którzy wskazali, że Polska ma znajdować się w tej drugiej grupie.
Zdaniem Jerzego Markowskiego bez względu, czy chodzi o lata 30. czy 40. założenia deklaracji są nierealne do wykonania.
- Taką deklarację może złożyć ktoś, kto albo nie odpowiada za politykę energetyczną państwa, albo nie ma żadnej wiedzy na ten temat. A członek rządu i odpowiada za taką politykę, i powinien mieć wiedzę. Odchodzenie od podstawowego surowca energetycznego w Polsce, który odpowiada za produkcję prawie 80 proc. energii elektrycznej w kraju, musi być skoordynowane z harmonogramem tworzenia alternatywy energetycznej. My tej alternatywy energetycznej nie mamy i jestem absolutnie w stu procentach przekonany - i każdy, kto się choć trochę na tym zna powie - że nie jesteśmy stanie stworzyć jej w takiej ilości i w tak krótkim czasie. Dlatego jest to deklaracja, którą bardzo szybko zweryfikuje rynek i rzeczywistość energetyczna. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że jest to deklaracja nic nie warta, bo ona będzie funkcjonowała jako deklaracja polityczna – powiedział były wiceminister gospodarki.
Jak wskazał Markowski, problemem jest również rozbieżność podpisanej w Glasgow deklaracji z dokumentami, które obowiązują w Polsce.
- Po pierwsze - deklaracja jest z rozbieżna z nowo przyjętą w ubiegłym roku Polityką Energetyczną Państwa, która przecież zakładała 50 proc. udział węgla w wytwarzania energii elektrycznej w 2040 roku. Po drugie - jest również niezgodna z tym nieszczęsnym porozumieniem społecznym, który rząd podpisała ze związkami zawodowymi. Trzeba pamiętać, że porozumienia zakłada, że do 2049 r. będą istniały kopalnie PGG, a przecież oprócz nich później będzie jeszcze istniała cała Jastrzębska Spółka Węglowa, Bogdanka oraz kopalnie prywatne – zaznaczył Markowski.
To deklaracja jest nierealna i wdrożenie jej zapisów oznaczałaby dla Polski utratę suwerenności energetycznej, albo całkowity deficyt energii. Natomiast mam nadzieję, że rzeczywistość energetyczna i to co się dzieje w świecie, zweryfikuje te wszystkie zapędy. Nawet jeżeli utrzyma się poziom cen węgla o połowę niższy od obecnego oraz utrzyma się deficyt tego surowca, to będą to deklaracje, które w Polsce nic nie będą znaczyły. Mam nadzieję, że któryś rząd - może to będzie ten – wpadnie wreszcie na genialny, aczkolwiek od dawna postulowany pomysł, żeby pozwolić inwestorom prywatnym inwestować w górnictwo węgla kamiennego na własne ryzyko. Wtedy państwo będzie miało czyste ręce, a wydobycie węgla będzie prowadzone przez inwestorów prywatnych i na ich ryzyko – dodał były wiceminister gospodarki