Jerzy Dudała
Łukasz Horbacz, prezes zarządu Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego
Węgla (IGSPW) wskazuje, że w ostatnim czasie w serwisie gazeta.pl pojawiły się wpisy o rzekomo bezprecedensowych badaniach spalania ekogroszku, które wykazały jego rażącą niezgodność z obowiązującymi normami i które „rozwścieczyły” branżę węglową.
Łukasz Horbacz zaznacza, że powietrze w atmosferze zawiera między innymi 21 proc. tlenu.
Jest on nam niezbędny do oddychania, ale również proces spalania nie może odbywać się bez jego udziału.
Spalanie jest bowiem gwałtowną reakcją utleniania, w wyniku której powstaje dwutlenek węgla oraz inne produkty uboczne - podkreśla Horbacz.
- Górnicy i sprzedawcy węgla stawiani są w nich w roli potwora, który chce zniszczyć świat, bo ma w tym swój interes - rzecz jasna materialny. W jednym z wpisów autor owych badań prof. Artur Badyda udziela wywiadu, w którym uzasadnia założenia i metody przyjęte w badaniu. Czy jednak rzeczywiście można dać im wiarę? Wskazujemy na jeden element, który burzy całą wiarygodność badań prof. Badydy - tlen - podkreśla Łukasz Horbacz.
- Skoro tlen zużywany jest w trakcie reakcji spalania, to w idealnych warunkach powinien spalić się cały, a w warunkach rzeczywistych w spalinach pozostają pewne jego ilości - zazwyczaj od 5 proc. do 8 proc., w zależności od typu kotła - zaznacza Łukasz Horbacz.
I wskazuje, że nawet, gdy zbytnio nie przyłożymy się do przeczytania instrukcji obsługi kotła to w kotle 5 klasy, w warunkach przeciętnej kotłowni naprawdę trudno uzyskać większą zawartość tlenu w spalinach niż około 10 proc.
- Prof. Badyda zamierzał właśnie przeprowadzić sesje spalania ekogroszku w warunkach „zbliżonych do rzeczywistych” i przy tak określonych warunkach autorowi badania udało się osiągnąć ponad 19 proc. tlenu zawartego w jednym z pomiarów spalin! - podkreśla Horbacz. - Jest to fakt, o którym prof. Badyda nie wspomina, a który jednoznacznie wskazuje, że spalanie było prowadzone w taki sposób, aby, krótko mówiąc, prawie nic nie spalić i osiągnąć ogromne, dalekie od rzeczywistości wartości emisji pyłów i innych ubocznych produktów nieprawidłowego spalania - dodaje Horbacz.
Tlen "kulą u nogi"
- Nie wchodzimy już w szczegóły, nie chcemy odnosić się do pozostałych licznych błędów i naciągnięć, które miały miejsce podczas przeprowadzanych badań - zaznacza Horbacz. - Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, w tym w ramach listów kierowanych do prof. Badydy. Niestety nie dostaliśmy precyzyjnych odpowiedzi na zastrzeżenia zgłoszone do konkretnych parametrów i metod spalania. Wszystko było tłumaczone założeniem, że całe badanie miało być przeprowadzone przez osobę nieposiadającą odpowiedniej wiedzy o procesie spalania i przez to spalanie miało odbyć się w warunkach „zbliżonych do rzeczywistych”. Natomiast jedyne zbliżenie do rzeczywistości, jakie udało się osiągnąć, to poziom zawartości tlenu w spalinach w odniesieniu do jego zawartości w atmosferze - podkreśla Horbacz.
I dodaje, ze przedstawiciele Izby zadzwonili do jednego z czołowych producentów kotłów na ekogroszek w Polsce i zapytali, czy możliwe jest, aby w trakcie procesu spalania ekogroszku w warunkach przeciętnej kotłowni tlen resztkowy w spalinach wynosił ponad 19 proc.
- W odpowiedzi usłyszeliśmy, że taka zawartość tlenu mogłaby świadczyć wyłącznie o tym, że albo analizator spalin był zepsuty, albo ktoś celowo tak ustawił kocioł, aby proces spalania w nim praktycznie nie zachodził - zaznacza Horbacz.
Przy tak wysokim poziomie tlenu resztkowego poziom emitowanych przez kocioł pyłów, benzo(a)pirenu, tlenków azotu i innych produktów spalania węgla byłby od kilku do nawet kilkudziesięciu razy wyższy niż w warunkach rzeczywistych, gdzie wartość tlenu w spalinach nigdy nie przekracza 10 proc., a najczęściej zawiera się w przedziale 4 -8 proc.
A zatem to zawartość tlenu jest kulą u nogi badań prof. Badydy - dodaje Horbacz. I wskazuje, że jest to parametr, który sami jesteśmy w stanie ocenić na podstawie podstawowej wiedzy szkolnej.
Rozmawiać, ale na bazie rzeczywistych i rzetelnych danych
- Prof. Badyda wspomina w wywiadzie dla gazeta.pl, że „jeśli tlenu jest za mało, to spalanie nie będzie efektywne”. Najwyraźniej Pan Profesor to przesłanie mocno wziął sobie do serca, bowiem wraz ze swoim zespołem, zamiast zaaranżować spalanie ekogroszku w warunkach rzeczywistych, wykonał nic innego jak dmuchawę do pyłu - zaznacza Horbacz.
- Tylko w ten sposób można bowiem tłumaczyć tak wysoką zawartość tlenu w spalinach i brak jego udziału w reakcji spalania. Oczywiście, zgodnie ze słowami prof. Badydy, tlenu przy spalaniu musi być odpowiednio dużo, ale tlen ten musi wziąć udział w spalaniu, inaczej nie doprowadzimy do uwolnienia ciepła i będziemy mogli sobie tak bezsensownie „kisić” kocioł i produkować zanieczyszczenia w dowolnej ilości. Natomiast w kontekście osób nieposiadających wiedzy o spalaniu ekogroszku w kotle ecodesign - przeciętny użytkownik kotła zauważyłby, że przy takim spalaniu, jak to przeprowadzone w ramach badania, osiąga zbyt mało ciepła - dodaje Horbacz.
Jednocześnie podkreśla, że ani górnicy, ani sprzedawcy węgla nie są potworami, których interesuje jedynie własny zysk.
- Branża węglowa wielokrotnie podkreślała, że jest gotowa na transformację energetyczną, jednak przeprowadzoną odpowiedzialnie z uwzględnieniem posiadanych alternatyw oraz z poszanowaniem dla tych którzy ogrzewają się i chcą ogrzewać się za pomocą ekogroszku - najtańszego paliwa w ogrzewnictwie indywidualnym - podkreśla Horbacz.
- Sektor węglowy chce jedynie rozmawiać na podstawie rzeczywistych danych i wyników badań i nie musieć wielokrotnie udowadniać czegoś, co już dawno i wielokrotnie udowodniły szanowane w Polsce i na świecie instytuty naukowe i badawcze. Na chwilę obecną wydaje się, że ktoś chce całkowicie wyeliminować ten głos z rozmów poprzez zohydzenie jego wizerunku w opinii publicznej. Panie Profesorze - nie ze mną takie numery! Domagam się konkretnych wyjaśnień na piśmie - podsumowuje Łukasz Horbacz.