autor: JM
będzie zamknąć wcześniej? Wcale nie chodzi o Unię
Wejście w życie znowelizowanej ustawy górniczej otwiera drogę do budżetowego wsparcia dla wygaszanej branży górniczej. - Taka sytuacja może doprowadzić w efekcie do tak głębokiej nierentowności kopalń, że nie będzie pieniędzy, aby ją pokryć. Może to skutkować koniecznością ich wcześniejszego zamykania – ostrzega Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
W tym roku do spółek węglowych objętych pomocą w ramach umowy społecznej (Polskiej Grupy Górniczej, Taurona Wydobycie i Węglokoksu Kraj) ma trafić łącznie ponad 6 mld zł. Natomiast łączne wydatki dla budżetu państwa na ten cel w latach 2022-2031 mają wynieść maksymalnie 28,82 mld zł.
To nie są pieniądze na rozwój, to są pieniądze na zamykanie kopalń. Dlatego z punktu widzenia górnictwa jest to dość komfortowa sytuacja - państwo daje pieniądze na likwidację i nie muszą ich na ten cel wydawać same kopalnie. Do tego dołączony jest harmonogram wygaszania, który został skonstruowany nie w taki sposób, że zamykamy kopalnię i zostawiamy węgiel, tylko odwrotnie - kopalnie przestają wydobywać, dlatego że węgiel się skończył – zaznacza Jerzy Markowski.
Markowski nie podziela obaw związanych z ostatecznym stanowiskiem Komisji Europiejskiej dotyczącym notyfikacji pomocy publicznej dla kopalń.
- Absolutnie nie boję się tego, że stanowisko Unii Europejskiej w tej sprawie mogłoby być negatywne. Wręcz przeciwnie ono będzie pozytywne, bo UE robi wszystko żeby górnictwo zamknąć. Dlatego Bruksela zgodzi się na każdy wariant, zwłaszcza taki, który nic ich nie kosztuje, bo przecież środki dla kopalń, to będą środki publiczne pochodzące z budżetu państwa. Na dodatek w znakomitej części to nie są środki, które są fizycznymi środkami, a tylko zaniechaniem płatności, na zasadzie mamy dług i nie musimy go spłacać. Nie powinno też być żadnych problemów z datą zamknięcia ostatnich kopalń wyznaczoną na 2049 rok. Trzeba tylko pamiętać, że unijni urzędnicy będą bardzo skrupulatnie egzekwować ustalone terminy likwidacji kopalń – mówi były wiceminister gospodarki.
Markowski wskazuje jednak na inne zagrożenia związane z dopłatami do likwidacji kopalń. Pierwsze dotyczy okresu funkcjonowania kopalń, które może skrócić ich postępująca nierentowność związana z ograniczaniem produkcji i coraz mniejszą efektywnością produkcji.
- Kopalnia która nie sięga po nowe zasoby coraz bardziej traci na efektywności. Taka sytuacja może doprowadzić w efekcie do tak głębokiej nierentowności, że nie będzie pieniędzy, aby ją pokryć. To trochę jak ze starym ubraniem, którego nie będę już prał i ani prasował. W efekcie za jakiś czas będzie ono w takim stanie, że będzie nadawało się jedynie do wyrzucenia. Taki sam los może spotkać kopalnie i może to skutkować koniecznością ich wcześniejszego zamykania. Tym bardziej, jeśli wciąż będzie dostępny węgiel z importu. Wtedy kupujący prędzej czy później zada sobie pytanie po co mam płacić tyle tutaj, skoro mogę gdzie indziej – argumentuje Markowski.
Natomiast druga kwestia dotyczy bezpieczeństwa energetycznego.
- Sytuacja energetyczna państwa budzi coraz większe obawy. Nawet ostatni rok dowodzi tego, że rośnie zapotrzebowanie na węgiel w energetyce. Natomiast my zamiast modernizować i inwestować pozwalamy na likwidację kolejnych zdolności produkcyjnych w górnictwie. W ten sposób pakujemy się w deficyt energii – wskazuje były wiceminister gospodarki.