autor: KRA
Opiewana w piosenkach miłość górników do kanarków nie była tak bezinteresowna, jakby się mogło wydawać. Ten ptaszek z rodziny łuszczakowatych ma dwie cechy – poza małym rozmiarem i pięknym śpiewem – które sprawiły, że przez niespełna sto lat, od końca XIX w. do 1986 r. ostrzegał górników przed gazowym niebezpieczeństwem.
Posiada mechanizm podwójnego oddechu, który powoduje, że do płuc dostarcza gazy przy wdechu i przy wydechu, czyli szybciej też odczuwa brak tlenu w powietrzu. Po drugie – odpowiednio przyuczony odpowiadał na wołania górników, co sprawiało, że milczenie kanarka nawet w ciemnościach sygnalizowało niebezpieczeństwo. Gdy był osowiały, czy nawet leżący na dnie klatki, oznaczało, że trzeba z tego miejsca natychmiast się ewakuować. Jeżeli klatka wisiała pod stropem, oznaczało to, że pojawił się metan; jeśli stała na spągu – tlenek węgla.
Tym pierwszym, który zrobił z kanarka metanomierz, miał być Szkot – John Scott Halden. Chociaż są opinie, że to górnicy w Tyrolu dzierżą w tym względzie palmę pierwszeństwa. Jednak na pewno to ten szkocki naukowiec wynalazł klatkę resuscytacyjną dla... kanarka. Była to szklana klatka z maleńką butlą tlenową. Gdy ptak tracił przytomność z braku tlenu, górnicy w czasie ewakuacji tę ściankę zamykali i odkręcali zawór w butli tlenowej. I tym sposobem przywracali do życia swojego pupila, któremu być może zawdzięczali ocalenie.
Pierwszym przenośnym detektorem metanu, i to w pełni technicznym, była lampa sir Humphreya Davy’ego w 1815 r., ale to już inna historia.