W miejscu wypadku

autor: AMC

 nie ma zniszczeń, ale wejście ratowników musi być w pełni bezpieczne
 Czwarta i piąta osoba została wytransportowana do bazy, gdzie lekarz stwierdził zgon. Czterech górników zginęło na dole i jeden zmarł w szpitalu. Tak wygląda stan obecny – poinformował dziennikarzy Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Pniówek, gdzie dziś w nocy doszło do tragicznego wypadku.
- Ratownicy po pierwszym wybuchu metanu szli do poszkodowanych z dwóch stron. Mieliśmy pełne dane z czujników, które działały. To były dane co do prędkości powietrza, zawartości metanu w nim. Kierownik akcji podjął decyzję wysłania jednego zastępu na chodnik podścianowy w celu naprawienia przegrody wentylacyjnej uszkodzonej wskutek wybuchu. Ratownicy usłyszeli głos jednego z pracowników, który był z drugiej strony i po analizie warunków atmosfery kopalnianej drugi zastęp poszedł w kierunku tego pracownika. Zastępy ubezpieczające były w bazie – relacjonował prezes JSW.
Podkreślił, że pracownik, z którym ratownicy nawiązali kontakt, sygnalizował że nie może się poruszać, ma kłopoty z nogami.
- To nie było daleko. Wentylacja została poprawiona i grupa ratowników poszła w kierunku w sumie dwóch pracowników, których mieliśmy zlokalizowanych z drugiej strony ściany. Weszli do ściany. Jednego z dwóch poszkodowanych zaczęto transportować do bazy i wtedy nastąpiła ta druga część dramatu, czyli wybuch wtórny metanu – opowiadał Tomasz Cudny.
Dodał, odpowiadając na pytania dziennikarzy, że w tych miejscach, w których obecnie pracują ratownicy, nie ma dużych zniszczeń, ponieważ katastrofa związana z wybuchem metanu ma zupełnie inną specyfikę niż zawał skał.
- Jednak decyzja o wejściu w rejon wypadku to nie będzie tylko kwestia atmosfery kopalnianej. Musimy sprawdzić wszystkie dodatkowe warunki. Dopiero wtedy podjęte zostaną decyzje. Już teraz grupa naukowców, która jest w sztabie, analizuje dane przesłane przez pracowników, którzy wyprowadzali czwartą ofiarę. Mają dane dotyczące składu atmosfery, prędkości i ilości powietrza, które tam jest. Na tej podstawie kierownik akcji podejmie decyzję. Odległość do przejścia jest bardzo krótka, to około 300 m, a wyrobisko nie jest zniszczone. Natomiast decyzję o wejściu musi poprzedzić dokładna analiza wentylacyjna – dodał prezes JSW.
Podkreślił, że trzeba znaleźć takie rozwiązanie, żeby samo wejście ratowników w strefę zagrożenia nie było obarczone ryzykiem kolejnego wybuchu.
- Zadania na teraz to penetracja, pomiary, przygotowanie wentylatorów, lutniociągu, żeby móc tam wejść przy intensywnie przewietrzanych wyrobiskach – wyliczył.
Podkreślił, że ściana, w obrębie której doszło do dwóch wybuchów metanu, pracowała, miała dobre wyniki i nie było żadnych oznak, że coś może się wydarzyć.
- Zostanie powołany zespół, który przeanalizuje wszystkie dane, zapisy metanomierzy i innych czujników. Nie wiemy jeszcze czy nie było tam wstrząsu. Na tej kopalni wszystkie ściany mają wysokie zagrożenie metanowe – podsumował prezes Tomasz Cudny.