autor: Maciej Dorosiński
potrzebującym i stwarza szanse na rozwój swoim podopiecznym
Impulsem do powstania Fundacji Rodzin Górniczych było poczucie odpowiedzialności za śmierć lub kalectwo górników, którym my – tak zwany establishment górniczy, a zwłaszcza ja, wówczas, w latach 1995-1997, odpowiedzialny za górnictwo, nie byłem w stanie zapobiec – tak o początkach organizacji mówi jej „ojciec” Jerzy Markowski. Akt powołujący do życia FRG został podpisany 29 sierpnia 1997 r. W ciągu 25 lat istnienia Fundacji udało się pozyskać i przekazać na rzecz podopiecznych przeszło 33 mln zł. Wypłacono ponad 5500 zapomóg. Pomoc miała wymiar materialny, ale także organizacyjny. Fundacja to jednak przede wszystkim ogrom ludzkich historii. Jedna szczególna i chwytająca za serce poprzedziła jej powstanie.
– Sam pomysł stworzenia FRG narodził się w trakcie akcji ratowniczej, jaka toczyła się w roku 1996 w kopalni Halemba. Byłem tam prawie stale, podziwiałem niezwykłą kompetencję prowadzących akcję: dyrektora kopalni Jana Strojnego i kierującego nią pod ziemią głównego inżyniera Wojciecha Zasadniego. Podczas powrotu z łaźni, po wyjeździe z dołu, rozmawiałem z ówczesnym szefem Rady Technicznej w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego – jednym z najwybitniejszych górników, jakich w życiu spotkałem – dyrektorem Włodzimierzem Etrykiem. Wtedy podszedł do mnie 11-12-letni chłopak i śląską gwarą zapytał: „Panie, to wy żeście sam som najważniejszy?”. Wtedy zobaczyłem siebie, jak stałem z matką pod bramą kopalni Makoszowy jako kilkuletni chłopak. Czekaliśmy na wiadomość, czy ojciec – ratownik wyjedzie z dołu. Odpowiedziałem chłopcu: „No tak, na to wychodzi. A czemu pytasz?”. Na co chłopiec odpowiedział: „Bo na dole jest mój tata i chca łod wos wiedzieć, czy wyjedzie. Mama durch beczy, a jo musza wiedzieć, bo jak nie wyjedzie, to jo byda najstarszy chop w rodzinie!”. Odruchowo odpowiedziałem mu: „Nie bój się, wyjedzie”. Wtedy nie wiedziałem, że skłamałem. Staliśmy z dyrektorem Etrykiem jak zamurowani. W oczach łzy, w głowie same przekleństwa i pytanie, jak pomóc tym dzieciom i wdowom, aby nie zostały same? – opowiada Jerzy Markowski, który jest obecnie honorowym przewodniczącym Rady Fundacji.
Branżowe wsparcie
Projekt aktu notarialnego Fundacji przygotowany został w ówczesnej Państwowej Agencji Restrukturyzacji Górnictwa przy udziale Marka Bąka, Stefana Borysa i Henryka Paszczy, który przez lata był szefem rady FRG. Podpisano go w siedzibie Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, w obecności prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
– Sygnatariuszami aktu byli przedstawiciele wszystkich podmiotów funkcjonujących wówczas w górnictwie węgla kamiennego. Ustanowili pierwszy fundusz założycielski Fundacji ze składek przekazanych solidarnie na ten cel. W skład pierwszego zarządu Fundacji weszły Stare Strzechy: Kazimierz Służewski jako jej prezes oraz jego zastępca Janusz Pierzchała. Celem Fundacji określonym w statucie było i jest do dnia dzisiejszego materialne wspieranie rodzin pozostałych po górnikach, którzy ponieśli śmierć w wyniku wypadków przy pracy, znajdujących się z różnych powodów w trudnej sytuacji życiowej, zwłaszcza będących w niedostatku lub potrzebujących doraźnego wsparcia. Na początku swej działalności Fundacja pomagała tylko rodzinom, w których mąż, ojciec zginęli w wypadku w kopalni. Jednak od roku 2007 Fundacja swą pomocą objęła także inwalidów górniczych i ich rodziny, będące z różnych powodów w trudnych życiowych sytuacjach – wspomina Henryk Paszcza.
Godni goście
Jerzy Markowski wskazuje, że wielką siłą Fundacji jest to, że nie dzieli ona ludzi, a jej istnienie nigdy nie było kontestowane.
– Przykładem mogą być spotkania barbórkowo-świąteczne organizowane co roku. Uczestniczył w nich prezydent Kwaśniewski, potem podopiecznych odwiedziła jego małżonka. Z wizytą pojawili się także prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią. Za każdym razem są to godni goście – mówi honorowy przewodniczący rady FRG.
– Bohaterami tych spotkań są matki oraz dzieci, które po śmierci ojca potrafiły odnaleźć się w życiu. Pamiętam chłopaka, który kiedyś przyszedł do mnie po radę, czego ma się uczyć. Powiedziałem mu, żeby zawsze uczył się języków i że co roku będę sprawdzać, jak mu idzie i będziemy rozmawiać w tym języku, którego się uczy. Po trzech latach byłem zmuszony jednak zrezygnować z tej rywalizacji, taki zdolny był ten chłopak – opowiada b. wiceminister, który żartuje, że ma dwoje nieślubnych dzieci. Jednym z nich jest kopalnia Budryk, a drugim właśnie FRG.
Henryk Paszcza przyznaje, że przy okazji jubileuszu trzeba zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz.
– FRG należy pogratulować i podziękować, że po 25 latach swej działalności i udzielanej przez nią pomocy, ani jedna sierota po górniku nie została pozbawiona możliwości nauki i zdobycia pożądanego wykształcenia, a spośród stypendystów powstał liczny klub absolwentów wyższych uczelni. Natomiast wdowy będące w potrzebie mogą zawsze liczyć na zapomogi, wspierające ich fundusze rodzinne – stwierdza długoletni szef rady FRG.