energetyczna oznacza zwykły egoizm
JD
Pozwólmy krajom członkowskim do 2049 r. tak ustalić swą politykę, by mogły samodzielnie kształtować własny miks energetyczny - zaznacza Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.
Prezes PGG Tomasz Rogala zauważa, że unijna polityka energetyczna narusza w praktyce podstawowe zapisy traktatowe.
Na przykład o tym, że zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa energetycznego jest obowiązkiem państw członkowskich, które mają swobodę kształtowania własnego miksu paliwowego.
Dokonano bezczelnego obejścia tej zasady traktatowej, została ona wyłączona przy pomocy cen CO2. Wyłączono de facto suwerenność krajów członkowskich, bo co z tego, że mamy rzekomo wolny wybór źródeł energii, jeśli Komisja Europejska kształtuje system handlu emisjami ETS i ustala, które ze źródeł mogą się rozwijać - wskazujeTomasz Rogala.
Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej przypomina, że członkowie Unii Europejskiej w ostatnich latach przyspieszali zieloną zmianę, przyjmując dwa podstawowe założenia: o dostępności taniego gazu jako paliwa przejściowego, który popłynie rurociągami Nord Stream, a po drugie o braku perspektyw dla węgla, który zawsze miał być droższy np. w Polsce od surowca z importu i od taniej zielonej energii z OZE.
Gdyby zastąpić krajowy tańszy węgiel sprowadzanym z zagranicy, wówczas obywatele zapłaciliby dodatkowo 46 mld zł
- Dogmatycznie nie dopuszczano żadnych innych scenariuszy, w tym także czarnego, jakiego właśnie doświadczamy - podkreśla Rogala. - Dzisiaj polski węgiel kosztuje ok. 16-17 zł/GJ, gdy importowany podrożał do 46 zł/GJ, a gaz ziemny aż do 300 zł/GJ. Gdyby zastąpić krajowy tańszy węgiel sprowadzanym z zagranicy, wówczas obywatele zapłaciliby dodatkowo 46 mld zł. Na zastąpienie węgla polskiego gazem trzeba by wydać już 200 mld zł więcej! Widać zatem, że pierwsze z założeń unijnej transformacji leży w gruzach i ziścił się najczarniejszy scenariusz - zaznacza Rogala.
Drugie przekonanie doradzało ucieczkę w kierunku OZE, które miały gwarantować niską cenę energię dla obywateli. Jednak dzisiaj wysokie ceny w Austrii (z 81 proc. udziałem OZE) czy Niemczech (45 proc. OZE) dowodzą, że taniość OZE jest mitem, a system oparty na fałszywych przesłankach nie działa.
Prezes PGG zauważa, że unijna polityka energetyczna narusza w praktyce podstawowe zapisy traktatowe, np. o tym, że zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa energetycznego jest obowiązkiem państw członkowskich, które mają swobodę kształtowania własnego miksu paliwowego.
Dokonano bezczelnego obejścia tej zasady traktatowej, została ona wyłączona przy pomocy cen CO2. Wyłączono de facto suwerenność krajów członkowskich, bo co z tego, że mamy rzekomo wolny wybór źródeł energii, jeśli Komisja Europejska kształtuje system handlu emisjami ETS i ustala, które ze źródeł mogą się rozwijać? - wskazuje Tomasz Rogala.
Słyszymy ciągle o likwidowaniu jednostek na węgiel brunatny, ale widzimy, że pracują one za Odrą z pełną mocą
Zwraca przy tym uwagę, że w polityce silnych państw członkowskich dominuje woluntaryzm, lekceważenie wspólnych zasad i kierowanie się własnym interesem. Obserwujemy np. deklaracje Niemiec o odejściu od energii jądrowej, a jednocześnie zapada decyzja o przedłużeniu działania bloków o dwa lata, bo są jednak niezbędne w systemie.
Słyszymy ciągle o likwidowaniu jednostek na węgiel brunatny, ale widzimy, że pracują one za Odrą z pełną mocą, żeby dostarczyć energię. Jednocześnie Niemcy nie chcą zabezpieczać nam dostaw gazu z Nord Stream, bo go im teraz brakuje. Jednocześnie wszyscy w UE zaczęli dbać o własne bezpieczeństwo, poszukują gazu i ropy na całym świecie. W Niemczech zlekceważono wszelkie zastrzeżenia i decyzje środowiskowe, aby jak najszybciej wybudować gazoporty do odbioru LNG, bo to sprawa bezpieczeństwa. I jakoś nikt nie przejmuje się przepisami UE.
- Widzimy zatem, że deklarowana solidarność energetyczna jest zwykłym egoizmem energetycznym. Każdy będzie zaopatrywał swoich obywateli i swoją gospodarkę, bo taka strategia jest bliższa każdemu rządowi z przyczyn politycznych. Widzimy, że to, co dzieje się na szczeblu KE fundamentalnie nie działa i nie daje żadnych korzyści obywatelom UE, a wręcz wprowadza niepotrzebny chaos – mówi szef PGG.
Ocenia przy tym, że Bruksela ma trudności ze zrozumieniem gospodarki. Przejawiło się to np. w jednym z komunikatów Komisji Europejskiej, która w okresie przejściowym z uwagi na występujące trudności zezwala państwom członkowskim na zwiększenie zużycia węgla, lecz tylko przez okres 2-3 lat. Wiadomo, że w górnictwie głębinowym inwestycje potrwają 5 lat, by udostępnić złoża, a ich eksploatacja musi zając kolejne 8-10 lat.
Nie ma refleksji, że jeśli poważnie chcemy mówić o bezpieczeństwie, to przestańmy projektować podobne zezwolenia, ale pozwólmy krajom członkowskim do 2049 r. tak ustalić swą politykę, żeby mogły samodzielnie kształtować własny miks energetyczny - postuluje Tomasz Rogala.
Dynamika produkcji węgla na świecie pokazuje jasno, że postulaty klimatyczne można włożyć między bajki
- Nie rozumiem tego uporu, z jakim narzucane są błędne rozwiązania: daje się nam bardzo krótki czas na dekarbonizację i jednocześnie wciąż nakazuje się, jak ją przeprowadzić. Ta wewnętrzna sprzeczność nie przynosi żadnego pożytecznego efektu – ocenia, dodając, że np. nikt dziś w Europie nie potrafi udowodnić korelacji między ilością OZE w miksie a niską ceną energii elektrycznej. Unijne aksjomaty okazały się zupełnie błędne, a mimo to z uporem są nam narzucane.
Zdaniem prezesa PGG dynamika produkcji węgla na świecie pokazuje jasno, że postulaty klimatyczne można włożyć między bajki. W pierwszym półroczu 2022 r. w Chinach wydobycie sięgnęło 2,2 mld t, a w Indiach 1,3 mld t. Wysiłki Europy nie będą miały żadnego wpływu na ochronę klimatu.
Myślę, ze przy tak rosnącym zapotrzebowaniu na energię na całym świecie, nie ma mowy żeby można poradzić sobie bez paliw kopalnych. Trzeba raczej uświadomić obywatelom, by ograniczali konsumpcję. Ale kto miałby to ludziom powiedzieć i jak gospodarki miałyby wytrzymać nagły spadek popytu na dobra konsumpcyjne? - pyta Tomasz Rogala.
Przestrzega również przed zamienianiem uzależnienia surowcowego od Rosji na mocniejszą zależność od Chin, które za kilkadziesiąt lat będą mogły ustalać warunki gospodarcze w Europie przy pomocy cen litu i innych pierwiastków, koniecznych do tego, by mogły pracować panele fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe OZE.
Zapotrzebowanie na energię w społeczeństwach i konsumpcja rodzą tak potężne potrzeby, że pierwszym działaniem powinno być zapewnienie prawa wyboru źródeł energii, włącznie z OZE. Należy wspierać transformację energetyczną, ale trzeba też wiedzieć, jak poradzimy sobie w okresie przejściowym - zaznacza Rogala. Co zrobimy, jeżeli architekci przyszłości w UE znowu się pomylą i okaże się, że jednak nie są w stanie zapewnić dostatecznej ilości źródeł alternatywnych, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na energię? Unijny radykalizm powinien polegać nie na zwalczaniu emisji CO2 tylko na zastanowieniu się, jak udzielić wsparcia sektorowi energetyki konwencjonalnej, a już na pewno nie przeszkadzać, żeby mógł spełniać funkcję zabezpieczenia energetycznego w podstawie systemu elektroenergetycznego – podsumował Tomasz Rogala podczas Polskiego Kongresu Górniczego w Katowicach.