Będzie dym
Jerzy Dudała
Kryzys energetyczny i niedobory węgla przy jego wyśrubowanych cenach spowodują, że ludzie będą palić tym, co wpadnie im w ręce. Zatem należy się spodziewać zwiększenia niskiej emisji i kłębów dymu - uważają związkowcy z Sierpnia 80.
Nadchodzący sezon jesienno-zimowy zapewne przyniesie kolejne rekordy, jeżeli chodzi o zanieczyszczenie powietrza.
Trudno, żeby było inaczej, skoro węgla na rynku brakuje i pozostaje on bardzo drogi - alarmuje w niedawnym liście do premiera Mateusza Morawieckiego związek zawodowy Sierpień 80.
Kupujemy węgiel na morzu po 300 - 350 dolarów za tonę. Węgiel, który w większości do niczego się nie nadaje - dodaje
W związku z rosyjską agresją na Ukrainę w połowie kwietnia tego roku polski rząd nałożył embargo na import rosyjskiego węgla, podczas gdy w UE takie embargo zaczęło obowiązywać dopiero od 10 sierpnia.
Obecnie szacuje się, że niedobór węgla opałowego może u nas wynieść do końca roku ok. 2,5 mln ton
- Już w lutym, było wiadomo, że w Polsce zabraknie węgla. Już wtedy alarmowaliśmy, że węgla zabraknie, zarówno dla odbiorców indywidualnych, jak również dla odbiorców komunalnych. Nasze ostrzeżenia lekceważono i wyśmiewano - zaznaczył w niedawnym liście do premiera Mateusza Morawieckiego związek zawodowy Sierpień 80.
- Trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oponami i podobnymi szkodliwymi rzeczami - zaznaczył ostatnio podczas spotkania w Nowym Targu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Te słowa wielu odebrało za przyzwolenie do palenia czymkolwiek.
Ekolodzy już biją na alarm, wskazując na ustawę w sprawie dopłat do źródeł ciepła, którą drugiego września przegłosował Sejm. Przepchnięto w niej poprawki, które wskazują na możliwość zawieszenia norm jakości węgla na dwa lata i odstępstwa od dopuszczalnych wartości emisji w przypadku nadrzędnej potrzeby utrzymania dostaw ciepła dla ciepłowni powyżej 1 MW. Senat odrzucił tę poprawkę, jednak ostateczna decyzja należeć będzie do posłów.
Organizacje ekologiczne zaznaczają, że przyjęcie takiego rozwiązania oznaczałoby możliwość sprzedaży paliwa o kiepskiej jakości. Tyle że surowiec importowany obecnie z odległych kierunków też - w zakresie jakości - pozostawia wiele do życzenia.
Otrzymamy węgiel nie taki, na jaki czekamy. Przede wszystkim o bardzo słabych parametrach kalorycznych
Chcąc szybko kupić węgiel, sprowadza się do Polski surowiec taki, jaki oferowany jest w portach w państwach, które wydobywają surowiec. Bierze się to, co akurat jest do kupienia, a nie to, czego faktycznie potrzeba. Finał będzie taki, że otrzymamy węgiel nie taki, na jaki czekamy. Przede wszystkim o bardzo słabych parametrach kalorycznych.
- Za chwilę będziemy mieli nadmiar węgla, tylko że w tych najsłabszych sortymentach - zaznaczył w niedawnym wywiadzie dla portalu WNP.PL Jarosław Grzesik, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność.
Natomiast Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, wskazuje, że na rynkach światowych nie ma wystarczającej ilości węgla grubego, wobec tego mamy trzy wyjścia z sytuacji.
- Po pierwsze poważnie potraktować produkcję brykietów z miałów energetycznych. Po drugie, zwiększyć sprzedaż węgla polskiego gorszej jakości, bowiem nawet najgorszy polski węgiel jest lepszy od najlepszych śmieci. Tych śmieci, którymi ludzie będą palić w Polsce z uwagi na brak, a zwłaszcza na ceny węgla - wylicza Jerzy Markowski. - Natomiast optymalną metodą jest poważna rozmowa o zwiększeniu wydobycia węgla energetycznego w Polsce. A o tym niestety nikt odpowiedzialny za sytuację rozmawiać nie chce - zaznacza Markowski.
Nie widać, żeby miało dojść do poważnych inwestycji, które długofalowo pozwoliłyby istotnie zwiększyć wydobycie w polskich kopalniach
Nadchodzący sezon grzewczy będzie ciężki dla milionów gospodarstw domowych w Polsce. Szczególnie, że węgiel importowany z uwagi na niższą może nie wypełnić luki na krajowym rynku.
„Kupujemy węgiel na morzu po 300 - 350 dolarów za tonę. Węgiel, który w większości do niczego się nie nadaje. Węgiel, który nie rozwiąże problemów na rynku odbiorców indywidualnych i komunalnych, bo jest to niskiej jakości węgiel energetyczny. Kupujemy węgiel, którego nie mamy gdzie rozładować.
Kiedy dotrze, w końcu do odbiorcy, jego cena będzie nie niższa niż 3 - 3,5 tys. złotych. Ogromna część tego węgla będzie musiała trafić do polskiej energetyki. Tyle tylko, że taki sam, a nawet lepszy węgiel polskie kopalnie dostarczają spółkom energetycznym w cenie 250-280 zł.
Kiedy więc wreszcie w połowie przyszłego roku ten węgiel dotrze do elektrowni, to produkowany z niego prąd będzie 10 razy droższy niż ten produkowany z polskiego węgla. Kiedy tym węglem zasypiemy elektrownie, to zabraknie miejsca, dla węgla energetycznego z polskich kopalń - ostrzega Sierpień 80 w ostatnim liście do premiera Mateusza Morawieckiego.
Zatem widać, że węgla zabraknie i że będzie dym. Ten z kominów, bowiem ludzie będą palić wszystkim, byle nie zmarznąć. I będzie też - jak to mawia młodzież - dym, czyli awantura o charakterze politycznym. Ona już trwa w najlepsze, natomiast nadal nie ma żadnych decyzji co do lat kolejnych.
Za rok, dwa czy pięć lat ten problem pozostanie. Natomiast nie widać, żeby miało dojść do poważnych inwestycji, które długofalowo pozwoliłyby istotnie zwiększyć wydobycie w polskich kopalniach. Na razie jest doraźne łatanie dziur przez polityków i chęć wybrnięcia z sytuacji. A potem się zobaczy, jak to w Polsce.