Rozmawiał: Maciej Dorosiński
z walką z zapadliskami w Trzebini do tej pory wydała ponad 10 mln zł
Wiceprezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń ds. likwidacji kopalń i gospodarki majątkiem Piotr Bojarski w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka - Ludzie mówi o tym, co dzieje się obecnie i jakie działania podejmowane są w Trzebini w związku z występowaniem tam pogórniczych zapadlisk. - Nikt przed nami nie mierzył się z czymś takim i mam nadzieję, że nikt po nas także nie będzie musiał stanąć w obliczu takiego wyzwania. W tej sytuacji nie mamy żadnego punktu odniesienia. Korzystamy z wiedzy naukowców, ale wydaje mi się, że oni też się uczą na casusie Trzebini. Interpretują te wyniki w oparciu o swoją wiedzę i na tym bazujemy – zaznacza wiceprezes Bojarski.
- Jak obecnie wygląda sytuacja w Trzebini? Jakie działania zostały podjęte w ostatnim czasie?
- Na pewno trzeba tu wspomnieć o uruchomieniu pompowni. Liczymy, że dzięki niej sytuacja się uspokoi. Pompownia umożliwia nam zatrzymanie podnoszenia się poziomu lustra wody. Jak wskazują niektóre piezometry (hydrogeologiczne otwory obserwacyjne – przyp. red.), lustro wody lokalnie udało się nawet nieco obniżyć. Generalnie jednak nie chcemy do tego dopuścić. Takie stanowisko prezentują również członkowie specjalnego interdyscyplinarnego zespołu, który został powołany jeszcze w ubiegłym roku w związku z sytuacją, z którą mierzymy się w Trzebini. Dyskutowaliśmy tam m.in. o możliwych scenariuszach działań.
Czym może zatem grozić obniżenie tego poziomu wody?
- Eksperci wskazują tu na ryzyko znacznego zwiększenia aktywności mikrosejsmicznej w takim rejonie, co potwierdzają niemieckie doświadczenia. Tego zdecydowanie chcemy uniknąć. Tym bardziej, że ta woda z kopalni Siersza wypełniła pustki i nawodniła określony obszar górotworu. Jeśli zaczniemy ją odpompowywać, to możemy się spodziewać, że kolejne partie górotworu zaczną się obniżać. Eksperci wskazywali, że celem jest zatem utrzymanie wody na stałym poziomie i to jest kierunek, w którym zmierzamy. Wiemy, że jeśli zabudujemy jeszcze jedną, może dwie tego typu pompownie, to jesteśmy w stanie utrzymywać stały poziom wody. Tu jednak pojawia się podstawowe pytanie dotyczące dopływu wód. Kluczowe jest wyznaczenie optymalnego miejsca na nowe pompownie. Ta sytuacja jest naprawdę złożona. Trzeba dodać, że pompowanie wody tylko w tym roku będzie nas kosztować kilkaset tysięcy złotych.
- Już od pewnego czasu rozmawiamy z rodzinami osób, których nagrobki zostały uszkodzone w wyniku wystąpienia zapadliska. Część z nich już zaakceptowała ugody, które zaproponowaliśmy. W tym tygodniu miała miejsce wycena nagrobków, więc zbliżamy się już do finalizacji tego tematu. Myślę, że to kwestia najbliższego czasu. Ponadto w ciągu dwóch tygodni powinniśmy wybrać firmę, która zajmie się uzdatnianiem terenu cmentarza. Prace te będą kosztować ok. 15 mln zł. Obecnie cmentarz jest podzielony umownie na dwie części – północną, którą zespół ekspertów uznał za bezpieczną, oraz południową, gdzie wystąpiło zapadlisko. Z tej pierwszej można korzystać, natomiast druga jest objęta kategorycznym zakazem wstępu. Zakładamy, że uzdatnianie cmentarza potrwa ok. 12 miesięcy od momentu podpisania umowy. Specyfika tych prac sprawia, że nie można ich zintensyfikować i narzucić zbyt dużego tempa.
Jeśli chodzi o uzdatnianie, to część prac prowadzonych w Trzebini jest już blisko zakończenia.
- Tak. Zakończyliśmy uzdatnianie na terenie osiedla Gaj. Przypomnę, że rozpoczęło się ono w lutym tego roku i teraz jest jego finał. Tam jeszcze wykonywaliśmy otwory kontrolne, które wykazały, że nie ma tam kolejnych pustek. Teraz będziemy przenosić się na ul. Grunwaldzką. Chodzi dokładnie o rejon placu zabaw i parkingu. Ten teren jest obecnie oznakowany i zamknięty. Ponadto rozpoczynamy prace w rejonie ul. Górniczej 3 i 5, gdzie zatłoczymy pod ziemię specjalną mieszaninę cementową. Ponadto Główny Instytut Górnictwa oraz Stowarzyszenie Naukowe im. Stanisława Staszica wykonują badania mikrograwimetryczne na terenie blisko 50 ha. Od wyników tych pomiarów będą uzależnione kolejne działania z naszej strony.
- Czy myślicie też o zabezpieczeniu mieszkańców? Swego czasu pojawiały się bowiem głosy mówiące nawet o ewakuacji ludzi.
- Słuchamy głosów mieszkańców i dlatego też rozpoczęliśmy badania na ul. Młyńskiej. Choć naszym zdaniem ten rejon jest jednym z najmniej zagrożonych. Rozumiemy jednak mieszkańców Trzebini i zależy nam na tym, by ich uspokoić w tej trudnej sytuacji. Wiele głosów dotyczyło także osiedla Gaj. Tak jak już informowaliśmy (m.in. na spotkaniach z mieszkańcami), znajduje się ono na filarze ochronnym i nic mu nie grozi. Wiemy, że podaje się argument, że zapadlisko wystąpiło 20 m od niego i wpadł do niego zbiornik. My jednak mówimy oficjalnie, że bloki według naszej wiedzy znajdują się w bezpiecznym rejonie. Oczywiście zatłaczamy ten materiał we wskazanych lokalizacjach, w których występują anomalie. Na teraz nie ma żadnej metody, która pozwala nam „prześwietlić” górotwór i jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie – czy wszystko jest już w porządku i czy została tam jakaś pustka, czy też nie. Zapewniam, że korzystamy z najlepszych dostępnych rozwiązań i metod.
Trzeba pamiętać, że mierzycie się z sytuacją bezprecedensową w historii polskiego górnictwa.
- Dokładnie tak. Nikt przed nami nie mierzył się z czymś takim i mam nadzieję, że nikt po nas także nie będzie musiał stanąć w obliczu takiego wyzwania. W tej sytuacji nie mamy żadnego punktu odniesienia. Korzystamy z wiedzy naukowców, ale wydaje mi się, że oni też się uczą na casusie Trzebini. Interpretują te wyniki w oparciu o swoją wiedzę i na tym bazujemy.
- Mówiąc o sytuacji Trzebini i zapadlisk, w gronie przyczyn wymieniało się płytką eksploatację oraz sposób likwidacji kopalni Siersza.
- Mamy do czynienia z sytuacją, którą zastaliśmy i na którą nie mieliśmy żadnego wpływu. Poza oficjalną eksploatacją funkcjonowało tu mnóstwo nielegalnych szybików, które nie zostały oznaczone na żadnych mapach. To są tak odległe czasy, że nie ma już ludzi, którzy mogą cokolwiek pamiętać. Mogę tu choćby podać przykład pewnego mieszkańca, z którym miałem okazję rozmawiać. Opowiedział mi, że na swojej działce ok. 20-30 lat temu miał dwa zapadliska, do których wpadł on i jego syn. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Dalej tam mieszka i co ciekawe, to jest część Trzebini, która od obecnych zapadlisk jest oddalona o kilka kilometrów. Funkcjonowała tam kopalnia Zbyszek, po której pozostały pustki poeksploatacyjne. To pokazuje, z jak specyficznym rejonem mamy do czynienia, na co wpływ ma również budowa geologiczna. W tym obszarze gruba warstwa piasków czwartorzędowych zalega bezpośrednio nad karbonem. Jeśli do tego dołożymy intensywne opady, to wówczas powstają dobre warunki do powstawania deformacji nieciągłych, z którymi przyszło się nam mierzyć.